11

54 5 1
                                    

Skacząc na jednej nodze założyłam drugą szpilkę. Co jak co ale musiałam się dobrze przed nim prezentować. Trzymając w ręce torebkę wybiegłam przez drzwi i ominęłam ochroniarza. Wbiegłam do windy, która była jeszcze otwarta i stanęłam obok innych pracowników, którzy właśnie jechali w dół.

Stanęłam przy lustrze żeby poprawić to i owo. W końcu odetchnęłam z ulgą. Miałam go w garści, choć nie wiedziałam czy w to wejdzie. Czy naprawdę zdołał się we mnie zakochać? Czy wystarczyło te parę przypadkowych spotkań? Zastanowiłam się przez chwilę podczas patrzenia na moje odbicie. Poprawiłam swoje włosy, które dzisiaj nie chciały ze mną współpracować.

-Miłość od pierwszego wejrzenia? - powiedziałam do siebie, chociaż słyszeli to inni.

Trochę zmartwiona, ale i szczęśliwa wyszłam przed budynek. Od razu zauważyłam dwójkę, na którą tak długo czekałam. Gdzieś z tyłu głowy miałam pewne wątpliwości co do tego wszystkiego. Ale raz się żyje, prawda?

-A ty co? Oślepłaś? - usłyszałam niemiły komentarz od taksówkarza dotyczący moich okularów.

Mruknęłam pod nosem będąc trochę niezadowoloną, ale zdecydowałam się odegrać. Nie byłam dzisiaj w nastroju do słuchania jego żartów na mój temat.

Uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam ręce w górę.

-O tak oślepił mnie blask - zaciągnęłam się teatralnie powietrzem i podniosłam głowę w górę - Nie czujesz tego? To zapach młodości, który niestety w twoim przypadku już dawno wywietrzał - ostatnie słowa wypowiedziałam wrednym tonem, żeby poczuł to dosadnie.

Spojrzałam z powrotem niżej, aż znalazłam moje słoneczko dzisiejszego dnia. Podeszłam do niego i od razu przytuliłam się do jego ręki. Spojrzałam w górę, żeby spotkać się z jego spojrzeniem.

Wydawał się być zagubiony i zdezorientowany tym co się działo.

-Idziemy dalej, żeby ta zaraza nie przeszła na nas - dopowiedziałam zanim pociągnęłam go za sobą w kierunku parku.

Uśmiechnęłam się ciepło widząc, że wciąż się mi przyglądał. Nie wiedziałam co będziemy robić, ale samo patrzenie na jego piękną twarz zajmowało mi wystarczająco dużo czasu żeby móc uznać za urocze każdy kącik jego twarzy. Wyglądał naprawdę słodko i delikatnie. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Aż ciężko było mi uwierzyć, że ktoś tak piękny mógł być chory.

Zwolniliśmy co uznałam za moment na rozdzielenie się. Wyszłam na przód i cofając się do tyłu moja ręka przesuwała się po jego przed ramieniu, aż całkowicie go puściła.

-Dokąd pójdziemy? - zapytałam czując ogarniające mnie szczęście.

Ale on był cicho, tak jak zwykle. Taki był jego urok jak widać. Można było by się do tego przyzwyczaić. Zastanawiałam się, czy zawsze był taki cichy czy zachowywał się w ten sposób tylko przy mnie.

-Jesteś głodny? Możemy coś przekąsić - zaproponowałam.

Znowu bez odpowiedzi.

-Albo chodźmy na lody, niedaleko stąd serwują domowe. Pychota, mówię ci! - podnieciłam się na samą myśl o nich.

Na jego twarzy zarysował się niewielki uśmiech, co było dobrym znakiem.

-Albo OOOH - zakryłam usta żeby nie zapiszczeć - PÓJDZIEMY NA KAWĘ I SERNIK!

Prychnął.

Nie mogłam w to uwierzyć.

Zakrył usta dłonią żeby ukryć swój śmiech.

Był nieśmiały.

-Pójdziesz ze mną? Znam bardzo dobre miejsce. To niedaleko - wystawiłam do niego obie ręce.

Patrzył się na nie. Jego zachowanie sprawiało, że coraz bardziej byłam jego ciekawa. Jak się zachowa w tej sytuacji? Jak wiele rozumie i jak odbiera bodźce? Jak sobie radzi przez ten cały czas? Kipiałam z ciekawości, ale musiałam zaczekać z poznaniem go.

Spojrzał na własne ręce, później na moje. Ostrożnie podniósł je i obrócił tak jak ja. To tak jakby poznawał je na nowo. Po kilku sekundach spoczęły na moich. Czułam się jakbym dokonała cudu.

Spojrzałam mu w oczy, żeby zobaczyć jak się z tym czuje. Jednak jego oczy patrzyły na mnie nieustannie. Naprawdę wyglądał na zakochanego, ale czy był przy mnie szczęśliwy? Czy jestem w stanie dać mu to czego będzie potrzebował najbardziej?

Powoli poprowadziłam go w kierunku pobliskiej kawiarni. Lubiłam tam chodzić. Nie dość, że miało to swój przyjemny klimat, to zawsze dawało aurę ciepłego domu. Dodatkowo jedzenie mają wyśmienite. Szliśmy tą samą drogą, na której na mnie wpadł i wylał całą zawartość kubka z kawą. Był małą niezdarą, ale było to wybaczalne.

Otworzyłam drzwi, a mały dzwoneczek sprawił, że czarnowłosa kobieta wybiegła z kuchni. Od razu się przywitała ze mną. W końcu byłam stałą klientką. Nie raz zdarzało nam się plotkować w wolnych chwilach.

Puściłam go i usiadłam na krześle. Chwilę zastanawiał się co zrobić i patrzył na mnie. Bałam się, że już nie usiądzie, ale na szczęście to zrobił.

-DWA RAZY TO CO ZAWSZE! - krzyknęłam do kobiety. Miała wszystko w małym paluszku, więc nie było z tym problemu.

Utkwiłam w nim spojrzenie. Zresztą on zrobił to samo. Patrzył się na mnie tymi maślanymi oczami przez cały czas. Chyba przeniósł się do innego wymiaru, bo przestał nawet mrugać.

Nie mogłam przestać być jego ciekawa. Może widzi wszystko jakoś inaczej niż ja? Gdyby tylko mógł mi o tym opowiedzieć. Westchnęłam z bezsilności, a kobieta postawiła nasze zamówienie na stoliku.

-Mmm pięknie pachnie - powiedziałam na pochwałę. Uśmiechnęła się miło i odeszła.

Od razu chwyciłam za widelec i wepchałam tyle ile się dało sernika do buzi. Nie mogłam go połknąć, więc pomogłam sobie kawą. Bomba smakowa. Uwielbiam takie połączenia.

-A ty czemu nie jesz? - zapytałam z pełną buzią - Nie lubisz? - zdziwiłam się. Ja bym mogła całą blachę opieprzyć od razu.

Na moje słowa przysunął się bliżej. Złapał za mały widelczyk i powoli wbił go w ciasto. Robił to tak jakby obchodził się z jajkiem. Patrzyłam na niego w zadziwieniu widząc takie zachowanie pierwszy raz w życiu. To było fascynujące, jak delikatnie i subtelnie wykonywał ruchy.

Wziął kęs do ust i go zjadł. Nadawałby się na kulinarnego smakosza z tym stylem spożywania posiłku. W końcu wziął cały talerzyk i zaczął jeść tak jak ja. Tylko trochę wolniej. Nie pytałam się go wcześniej co chciał bo uznałam, że to bez znaczenia. Chyba mu smakowało.

-Lubisz mnie? - w końcu go o to zapytałam.

Mierzyłam go wzrokiem, gdy on nagle skupił się na ciastku, które trzymał. Zaczął szybciej jeść, aż odstawił pusty talerzyk na stolik.

-Podobam Ci się? - brnęłam w to widząc zmianę w jego zachowaniu.

Popił wszystko kawą. Mogłam przysiąść, że teraz robił to specjalnie. Ale ja byłam cierpliwa i tak łatwo nie odpuszczałam.

-Kochasz mnie? - walnęłam prosto z mostu.

Widziałam jak powoli kurczył się na tym krześle. Prawie podwijał do góry nogi tylko po to żeby nie spotkać się z moim spojrzeniem. Pocierał ręce o siebie. Ktoś pomyślałby sobie, że coś go opętało.

-No powiedz - przysunęłam się do niego i położyłam obie ręce na stoliku.

Kiedy w końcu spojrzał na mnie, skinął delikatnie głową.

Uśmiechnęłam się szeroko i oparłam o krzesło. W końcu się przyznał.

-Ja ciebie też - powiedziałam od razu. Nie miałam nad czym się zastanawiać.

Słyszałam w głowie szelest banknotów. To była uczciwa współpraca.

Zmierzyłam go wzrokiem.

Miesiąc szczęścia i zabawy? Wszystko dla ciebie.

Lilac||Park Jimin||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz