Siedziałam sama przez następną godzinę. Miałam mocny mętlik w głowie, który nie dawał mi spokoju. Nie mogłam się doczekać aż wrócą by zająć myśli czymś innym.
Jak na zawołanie oboje pojawili się w drzwiach. Doktorek wszedł jako pierwszy ze zdjęciem w ręku. Wydawał się być wesoły.
-To nie demencja, tylko amnezja - od razu powiedział.
-Naprawdę?! - wstałam z podniecenia - Słyszałeś?! - podeszłam do Jimina i chwyciłam jego twarz - To oznacza, że wyzdrowiejesz! - przytuliłam go.
-To recepta - usłyszałam jak wyrywa skrawek papieru. Od razu podeszłam i ją zabrałam.
-To wszystko? - czytałam nazwy leków kompletnie nie wiedząc jak wyglądają.
-Tak, ale zaczekaj na mnie. Zabiorę wszystkie rzeczy i wyjdziemy razem. Musimy jeszcze pogadać - ściągnął z siebie fartuch.
Przytaknęłam i poszłam do Jimina. Wtuliłam się w niego czując taką potrzebę. On zrobił to samo. Widać było, że ulżyło mu i był szczęśliwy. Ja również tego nie ukrywałam. To był ogromny przełom. Mimo iż z tyłu głowy miałam co to tego obawy, jak to będzie wyglądać później, gdy chłopak już wyzdrowieje. Miałam tak dużo pytań biegających po mojej głowie. Jednak najważniejsze, że było lepiej niż przypuszczaliśmy. Mieliśmy nadzieję.
-Nie umrzesz i będziesz żył. Na pewno - mruknęłam radośnie.
Światło zgasło co zrozumiałam jako to, że już wychodzimy. Chwyciłam go za rękę i wyszłam z gabinetu. Zamknął za nami drzwi i razem opuściliśmy budynek.
-Zostańmy sami - szepnął za moim uchem.
Zatrzymałam się i puściłam rękę Jimina. Spojrzałam się na delikatnie uśmiechniętego chłopaka.
-Idź do auta, zaraz przyjdę - skinął głową i od razu odszedł. Odwróciłam się do przyjaciela.
-Skoro to nie demencja to chyba lepiej będzie porozmawiać o tym bez niego - zaczął, wciąż trzymając w ręku ciężką teczkę - Jimin ma ślad po urazie głowy. Myślę, że pochodzi on sprzed wielu lat. Zagoił się tylko powierzchownie. Może być to powodem jego amnezji.
-Ale odzyska pamięć, prawda? - to co mówił mnie niepokoiło. Czyżby to nie był przypadkowy uraz głowy?
-Myślę, że już ją odzyskał, a nawet jeśli nie to powinien pamiętać zdarzenia dziejące się na bieżąco. Jak to jest z nim na co dzień? - powiedział, spoglądając z uwagą na mnie.
-Zawsze muszę przypominać mu kim jestem. Przynajmniej raz dziennie. Inaczej patrzy się na mnie tak jakbyśmy się pierwszy raz spotkali - spojrzałam w kierunku auta - Zdarzało się, że zapomniał gdzie mieszka. Kiedy pierwszy raz mi się przedstawiał dał mi swój dowód osobisty zamiast powiedzieć jak się nazywa. Tak jakby nie znał swojego imienia.
Westchnęłam. To brzmiało o wiele gorzej gdy o tym mówiłam.
-Kiedy zapytałam się o jego rodziców, pytał się mnie czy ich znam. Mieszka tylko z bratem, ale nigdy nawet nie zdradził mi jego imienia i nie jestem pewna czy je pamięta. Okazał się być moim szefem, więc go znam - powiedziałam, tym razem przenosząc wzrok na mężczyznę stojącego obok mnie.
-Ma krótkotrwałą pamięć - podsumował - może wpływ na to mieć również jakieś drastyczne zdarzenie. Nie mówił o niczym?
-Nie, ledwo się do mnie odzywa - spojrzałam na swoje ręce - ale jest taki czuły. Kiedy się zasmucam, zawsze próbuje mnie pocieszyć. Po prostu nie wyraża tego słowami - uniosłam niezauważalnie kąciki ust.
-Na pewno będzie bardziej rozmowny, gdy wszystko się ustabilizuje w jego życiu - stwierdził i podrapał się po głowie - Ktoś albo coś musi przypominać mu ciągle o tym zdarzeniu. Dlatego ciągle cofa się do punktu początkowego.
Wyłączyłam się na chwilę i zaczęłam snuć przypuszczenia. Co jeśli ktoś go krzywdził? A ja nic nie zauważyłam? Co jeśli jego brat o wszystkim wie i ma coś z tym wspólnego? Dlaczego przez ostatnie pół roku nie robili mu badań? O co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi?
-Kochasz go? - wyrwał mnie z myśli. Spojrzałam na niego nie wiedząc skąd to pytanie - wyglądacie jak para.
Przez chwilę siedziałam cicho. Czy powinnam mu zdradzić o co chodzi? Poprawiłam swoje włosy. Często tak robię, gdy się stresuje.
-Nie, ale to trochę skomplikowane - przygryzłam wargę widząc, że oczekiwał dłuższej odpowiedzi - Miałam być z nim tylko do jego śmierci. Nic więcej nas nie łączy.
-Kto ci za to płaci? - uliczne latarnie zaświeciły się.
-Jego dziadek - przyznałam. Nie było w tym nic złego. Po zatem i tak by w końcu ze mnie to wyciągnął.
-To dobrze, bo coś niedobrego dzieje się w tej rodzinie - mruknął jakby sam do siebie.
-Co masz na myśli? - spytałam się go, unosząc ciekawa jedną brew.
Włożył rękę do kieszeni spodni i uderzył pantoflem o chodnik zmieniając pozycje stania. Widziałam, że nie do końca chciał mi mówić o co mu chodzi. Ale musiałam z niego to wyciągnąć.
-Wszystkie dokumenty były podrobione, żeby wykazać dowód na to, że jest chory na demencje. Ktoś zrobił to specjalnie. Być może chce się go pozbyć, stąd dokładna data przypuszczalnego zgonu. Mam złe przeczucie co do tej całej sytuacji - wyjaśnił
-Lekarz zapisał mu datę zgonu!? - nie dowierzałam temu co mówił.
-Powinnaś poinformować osobę, która naprawdę dba o niego o tym wszystkim. Może uda się zapobiec tragedii. Po tym jak najszybciej urwać kontakt i nie interesować się dalszymi losami sprawy. To jest wszystko zaplanowane. Mogą wziąć cię na cel, zaraz po nim. Albo co gorsze to ciebie mogą wykorzystać jako przynętę i obwinić za wszystko - ostrzegł mnie, widocznie przejęty.
-Mówisz żebym zaczekała, aż ktoś go zabije? - czułam jakby ktoś przebijał mi serce.
-Wiem jak to brzmi, ale niektórym ludziom nie da się pomóc. Możesz spróbować, ale powinnaś zatroszczyć się również o własne bezpieczeństwo. To nie są żarty. Pomyśl o sobie - powiedział przejętym głosem.
Nie odpowiedziałam na to. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Zastanów się bardzo mocno, czy on jest wart tego byś ryzykowała swoje własne życie i zdrowie. Tutaj chodzi o coś więcej. Więc porządnie zastanów się nad tym wszystkim - powiedział, układając dłoń na moim ramieniu.
Przełknęłam ślinę. Miałam go zostawić i pozwolić umrzeć, gdy pojawiła się nadzieja? Kiedy mógł tak naprawdę żyć.. mógł żyć i być szczęśliwy. Jednak czy on będzie miał możliwość w ogóle szczęśliwego życia, gdy ktoś na niego może polować? Co w takim razie ja powinnam zrobić?
-Zrobisz co uznasz za słuszne - poklepał mnie po ramieniu i powoli odszedł.
Miałam mętlik w głowie przez to co powiedział. Z jednej strony cieszyłam się, że to tylko amnezja, ale z drugiej strony było to o wiele większe niebezpieczeństwo, że się o tym dowiedziałam.
Ktoś odebrał mu całe życie, które spędził na studiowaniu i przygotowywaniu się do zawodu. Miał zapewnioną przyszłość i pochodził z bogatego domu. Co mógł jeszcze mieć? I dlaczego musiał umrzeć?
Co było warte jego życia? Dlaczego ktoś się pofatygował by to wszystko zrobić? W czym Jimin komuś niby przeszkadza?
CZYTASZ
Lilac||Park Jimin||
FanfictionPrzez przypadkowe zderzenie, drogi tej dwójki skrzyżowały się ze sobą. Jimin to chłopak o pięknej twarzy, a Lila uwielbia robić zdjęcia pięknym stworzeniom do których należy według niej również Jimin. Jednak za tą piękną twarzą kryją się sekrety, kt...