Izabella:
-miejmy te pieniądze przy sobie, ale się nie przeprowadzajmy. Ja się im oddam.
-Sasha, rób co chcesz. Jeżeli masz takie nastawienie to się jeb. wiesz co, oni i tak cię nie będą chcieli bo tylka ta dwójka lubią baby. ja się im oddam, wolą facetów.
-ale... -podszedł do niej i ją pocałował.
-ty się nie będziesz narażać. Nie ma takiej opcji.
-tez nie będziesz, cię coś chyba boli.
-bedę. Więc zamknji się. Iza, idź do pokoju, młoda a ja będę dzwonić, jakby ci wołaj.
Bez słowa ruszyłam na górę, wziełam swój telefon i zobaczyłam wiadomość która znaczyła że ktoś dzwonił. Gdy zobaczyłam że był to Kordian to się ucieszyłam od razu odzwoniłam.
- halo ? Izabella ? To ty?
- tak to ja, boże tęskniłam za tobą.
-ja za tobą też. Jak tam u ciebie ?
-moze być. Kordian ...?
-słucham .
-no bo ja, cię kocham.
-ja ciebie też. Może się kiedyś spotkamy. Chciałbym , jak na razie jestem w robocie.
- no tak, tam jesteś osobą dorosłą.
-wydaje mi się że ci to przeszkadza.
-nie.
Gadałam tak z nim jeszcze trochę, ale musiał kończyć i powiedział że nie wie kiedy zadzwoni. Szkoda fajnie się z nim gadało. Z dołu usłyszałam krzyk i płacz więc pobiegłam na dół zobaczyć co się dzieje. Gdy zeszłam byli ludzie od tej osoby która zabiłam, Sasha stała przy nich a Olek na przeciwko nich.
-wracaj na gó...-strzał, okno się rozwaliło-zajebie.
Strzała trawiła prosto w głowę Sashy. Krzyk Olka i krzykniecie żebym stąd uciekła tam gdzie kiedyś byliśmy. Gdy tylko tam trawiłam byli niektórzy od Olka.
-a ty co tu młoda robisz co?
-Sasha, nie żyje...
-jak to?
-jakiś snajper strzelił w nią, za pewne od nich.
-od nas... U nas dziś nie ma snajpera i był blisko waszego mieszkania.
-Czyli, że... Olek jest tam sam z nimi wszystkimi?
-dobra przejmuje dowodzenie za Olka, połowa stąd idzie a inni zostają z młodą. No ruszać kurwa dupy nie możemy stracić też Olka-połowa wybiegła.
Byłam cała zaryczana, płakałam tak z dwie godziny i dalej trochę mi łzy leciały przyszedł Olek, z postrzeloną nogą od razu zaragowałam z innymi. Wtedy ktoś wszedł z martwa Sashą.
-reszta ogarnia te ciała.
-ok. Delikatnie Xavier z tą nogą.
CZYTASZ
Jesteśmy Celem
RandomZawsze myślałam że moje życie będzie piękne. Niestety tak nie było, niektórzy nayzwali to "życiowym pechem". Mówili się moja rodzina to patologia która nie potrafi zająć się dzieckiem. Ale teraz twierdzę że życie bez miłości to nie życie. I nie chod...