16.

1.1K 87 5
                                    

Felix
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciszę nocną zagłuszał mój szloch. Łzy kapały spokojnie na pościel wydając głuchy dźwięk.

Jako, że rodzice wyjechali, Hyunjin przeniósł się na kanapę w salonie.
Słyszałem z dołu jego ciche chrapanie.

Moje serce biło mocniej niż zazwyczaj, a usta drżały niespokojnie.
Potrzebowałem Chana. Potrzebowałem brata. Potrzebowałem jego uścisku, głosu, wsparcia. Potrzebowałem miłości. Zdążyłem zauważyć, że nie tylko tej braterskiej.

Jednakże nocami płakałem z tęsknoty za braciszkiem. Którego mimo wszystkich naszych sporów tak bardzo kochałem.

Wszystko przypominało mi jego. Jego obecność, włosy... Czasy, w których nawet bym nie pomyślał o tym, że kiedyś będę musiał zamartwiać się o to, czy Chan przeżyje.

W pewnym momencie drzwi od mojego pokoju skrzypnęły. Hyunjin po raz kolejny tej nocy zajrzał do mnie, upewniając się, że wszystko okej.

Tym razem jednak nie miałem siły udawać, że śpię i jedynie spojrzałem w jego stronę przekrwionymi oczami.

- Potrzebujesz zostać sam, czy?...

- Proszę, nie idź... - wydukałem.

Nawet nie zastanawiałem się nad tym co mówię, skąd ta pewność siebie.
Pomijając fakt tego, że czułem się jak kula u nogi, wiedziałem że jeśli za moment ktoś po prostu ze mną nie pobędzie, wpadnę w histerię.

- Może pójdziemy na spacer? - rzucił chłopak, niepewnie drapiąc sie po karku.

Mimo, że z początku gdzieś w głębi serca nie spodobał mi się ten pomysł, zmieniłem zdanie już w chwili, gdy pierwszy powiew nocnego wiatru musnął moją twarz.

- Tęsknię za Chrisem... - wyszeptałem po dłuższej chwili ciszy. Chłopak jak zwykle milczał, jednak tym razem uznałem to za znak, abym kontynuował. - Czuję się taki... taki zostawiony, porzucony... taki niekochany. Wiem, że nie zrobił tego specjalnie, przecież wypadek nie był planowany, ale ja... czuję się samotny... - chłopak odchrząknął cicho, a ja momentalnie się ocknąłem. - Znaczy, nie miałem na myśli tego, że jestem sam, bo nie jestem, bo jesteś ty i... ah, przepraszam, jestem beznadziejny...

Schowałem mokre policzki w dłonie, pochlipując cicho. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę czuł się aż tak fatalnie.
Oddajcie mi Chana, mojego brata.
Dajcie miłość, proszę.

I to właśnie w tamtym momencie poczułem silne ramiona zaciskające się na mojej talii.
Podbródek długowłosego chłopaka ułożył się na moim barku, a jedna z dłoni niepewnie gładziła plecy.
On chciał pomóc.

Przez chwilę nie potrafiłem sie ruszyć, byłem w szoku. Jego ruch był taki nagły, niespodziewany.
A jednak sprawił, że ciepło rozniosło sie po całym moim ciele - od stóp do głów.

Delikatnie umieściłem ręce na jego ramionach, zatapiając twarz w tej pięknie pachnącej klatce piersiowej.

Przez dłuższą chwilę po prostu tak staliśmy. Ani ja, ani on nie potrafiliśmy wykrztusić z siebie nic.
I ja płakałem, i on płakał.
Wtuleni w siebie, w środku nocy, w centralnej części parku miejskiego pośród światła księżyca i latarnii.

- Będzie dobrze. - Rzekł, a jego głos załamał się.

Jak to działa, że tak tandetny tekst z ust tak idealnych, pulchnych i na pewno smakujących maliną brzmiał tak pięknie?
Hwang Hyunjin, jak ty to robisz?
Jak potrafisz wypełnić moją pustkę emocjami, których nie umiem rozróżnić?
Proszę, nie opuszczaj mnie.

𝗠𝘆 𝗯𝗿𝗼𝘁𝗵𝗲𝗿'𝘀 𝗳𝗿𝗶𝗲𝗻𝗱 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz