!TRWA KOREKTA!
Poprawione rozdziały: 10/12
Oznaczone jako 15+, ponieważ występują tu opisy i treści, które mogą zostać uznane za nieodpowiednie dla młodszych Czytelników
𝑀𝑎𝑙𝑒 𝑑𝑖𝑎𝑔𝑛𝑜𝑠𝑐𝑖𝑡𝑢𝑟, 𝑚𝑎𝑙𝑒 𝑐𝑢𝑟𝑎𝑡𝑢𝑟
❝Leczenie młodzieńcz...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy wróciłam do Katowic, Jerzy odezwał się do mnie i zaprosił na rozmowę. Okrutnie mu zależało na tym, żeby ze mną porozmawiać o kwestiach oazowych. Kiedy się u niego zjawiłam, wyglądał na zmęczonego i miałam wrażenie, że w ciągu dwóch tygodni postarzał się o kilka lat.
— Herbatę chcesz?
— Chcę.
— Zwykłą? Zieloną? Owocową?
— Może być owocowa.
Po kilku minutach postawił na stole dwie szklanki z parzącą się malinową herbatą.
— I co? Rita sobie poradziła z tą adoracją? — zagadnęłam.
— Ta.
Wpatrywałam się w niego ze zniecierpliwieniem, oczekując, że powie mi coś więcej.
— Była tam tylko Rita, tak właściwie. Nikt więcej nie przyszedł. Znaczy no, ja jej trochę pomagałem, ale nikt inny nie przyszedł.
— Wiesz, nie wiem kogo ani czego się spodziewałeś — prychnęłam. — Animatorzy nie mieli powodu żeby przyjeżdżać, bo też nie są nasi, tylko pożyczeni z parafii na Kostuchnie. Brat Rity w życiu ci nie przyjdzie, a synowie Miedziaków nie przyszli, bo im się zwyczajnie nie chciało. To tyle. To jest cała nasza oaza, Jurek.
On już od dawna czuł się źle z tym, że wspólnota się rozpada. Teraz chyba jednak zdał sobie sprawę, że nie ma już czego ratować.
— W sumie i tak nie przychodziliście tutaj dla Jezusa, tylko dlatego, żeby proboszcz nie robił awantury, nie?
— Sam wiesz, że tak to wyglądało. Lubię tych ludzi, Jurek, lubię ciebie jako duszpasterza, lubiłam tu przychodzić, ale wiesz... sam powiedziałeś, że jeżeli jakaś inicjatywa jest dziełem Boga, to będą z tego owoce, a jeżeli jest dziełem ludzkim, to się rozpadnie. To było ludzkie dzieło. Przychodziliśmy tu wszyscy tylko po to, żeby proboszcz mógł się łudzić, że w jego parafii funkcjonuje jakaś oaza.
Poczułam się nagle bardzo dziwnie z tym, że muszę mu tłumaczyć takie rzeczy. Pomyślałam, że on przecież doskonale o tym wie i że z pewnością robię mu dodatkową krzywdę, kiedy o tym mówię. Zrobiło mi się wstyd.
— Nie no wiesz, mnie to odciąży — zauważył. — A ty będziesz miała więcej czasu, żeby się do egzaminów przygotować. Wszystkim to wyjdzie na dobre.
Nie wątpiłam w to. Jedynie zaczęłam się bać, że znów będę samotna, bo nie będzie ze mną tych ludzi, których mogłam widywać w każdy piątek na spotkaniach.
***
Z końcem sierpnia ponownie znalazłam się na oddziale. W pierwszym tygodniu mojego turnusu Piotr wyjechał na urlop, zresztą całkowicie zasłużony. Dzielna pani Krysia w pojedynkę obsługiwała maszynę.