Rozdział 6. Trzeci turnus

22 4 16
                                    

Na turnus w listopadzie przyjechałam z nietypowym dla mnie optymizmem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na turnus w listopadzie przyjechałam z nietypowym dla mnie optymizmem. Sama nie wiedziałam, skąd on się u mnie wziął.

Znowu trafiłam do piątki, dostało mi się łóżko pod oknem, na którym zwykle spała Monika, jeżeli akurat przebywała na oddziale. Oprócz mnie na sali przebywała jeszcze jedna dziewczyna, która została nieszczęśliwie potrącona przez samochód, oraz jej mama.

Niedługo po mnie, do sali weszła jeszcze inna dziewczyna, wprowadzona przez jedną z pielęgniarek. Obie zajęłyśmy się rozpakowywaniem naszych bagaży. Wyszłam do łazienki, i ulokowałam tam część moich kosmetyków. Wychodząc zauważyłam, że nowo przybyła koleżanka mocuje się z drzwiczkami od starej peerelowskiej szafki. Walczyła dzielnie, ale przegrywała. Miałam wątpliwą przyjemność korzystać z takiej szafki w sierpniu, więc wiedziałam, że jej obsługa raczej do łatwych rzeczy nie należała.

— Pomóc ci? — ofiarowałam się, podchodząc do niej. — Patrz, musisz tu przytrzymać i pociągnąć drzwiczki, ale tak zdecydowanie...

— O, dziękuję!

— Nie ma za co. To jest stary peerelowski śmieć, z nim się trzeba obchodzić stanowczo. Wiktoria jestem. — Wyciągnęłam rękę.

— Lila. Lilianna, tak właściwie.

— Też ładnie. Skąd jesteś?

— Z Dąbrowy Górniczej.

— O, to blisko.

— A ty?

— Katowice.

— O kurde. Ta, to ja zdecydowanie mam bliżej...

Uśmiechnęłam się do niej i wróciłam na swoje łóżko.

— Na długo przyjechałaś? — zagaiłam jeszcze.

— Trzy tygodnie. Neurologiczna. — Lila poklepała z czułością swoje prawe kolano.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi i po chwili w drzwiach stanęła pani Paulina, jedna z fizjoterapeutek.

— Dzień dobry! Ciebie wezmę o jedenastej trzydzieści — zwróciła się kobieta do dziewczyny z nogą w gipsie. — A po was już ktoś był? — zapytała, odwracając się do mnie i do Lilianny. — Nie? To pewnie pan Marcin was weźmie. Dobra, idę dalej.

Rzeczywiście, jakoś pół godziny przed obiadem zjawił się pan Marcin i porwał mnie oraz Liliannę na ćwiczenia. Położyłyśmy się obie na materace, razem z dziesiątką innych ludzi, których jakimś cudem udało się upchnąć na sali SI.

— Ej, co to są czworaki? — szepnęła w moją stronę Lila, kiedy przyszło nam wykonać to ćwiczenie.

— Pierwszy raz? — zapytałam. — Patrz i się ucz.

Zrobiłam pięknego czworaka, odpowiednio długo trzymając lewą rękę i prawą nogę w górze. Pamiętałam też o tym, żeby odpowiednio napiąć mięśnie brzucha, bo to miało redukować moje garby żebrowe.

Krzywa rzeczywistość [15+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz