Rozdział 5. Przygotowania

18 4 8
                                    

We wrześniu wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z tego, iż nasza malutka oaza się rozpadła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

We wrześniu wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z tego, iż nasza malutka oaza się rozpadła. Nikt nie chciał powiedzieć tego głośno, ale wszyscy mieli świadomość, że tak się rzeczywiście stało.

Wprawdzie Jurek jeszcze próbował coś ratować, prosił, błagał, nalegał, dzwonił do kogoś chyba nawet. Robił wszystko, żeby ludzie się nie porozjeżdżali. Na nic mu się to jednak zdało. Animatorzy powstępowali w związki małżeńskie, brat Rity wyrażał zupełny brak zainteresowania dalszymi losami naszej małej wspólnoty, a ja i Rita nie miałyśmy innego wyjścia, jak skupić się na przygotowywaniach do egzaminów oraz do bierzmowania.

Pomimo tego, że byłam zupełnie zabiegana i właściwie nie miałam czasu na to, żeby się
z kimkolwiek spotkać, to brakowało mi kontaktu z tymi ludźmi.

— Nostalgia — podpowiedziała mi Rita, kiedy zwierzyłam jej się z mojej
tęsknoty. — Czujesz nostalgię.

Przygotowania do bierzmowania rozpoczęliśmy piątego października, we wspomnienie świętej Faustyny, którą dzieckiem będąc, obrałam sobie za patronkę i byłam absolutnie pewna, że na trzecie imię chcę mieć właśnie Faustyna.

Do dzisiaj nie wiem, jak to się stało, że w malutkim refektarzu⁶ Jerzy upchnął niespełna trzydziestu ludzi. Duch Święty musiał obdarzyć go jakimś charyzmatem logistyki. Większość osób zebranych na spotkaniu znałam dość dobrze, w końcu chodziłam z nimi do podstawówki już ósmy rok. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że większa część z nich traktuje sakrament bierzmowania jako formalność, nie zaś jako doświadczenie dojrzałej wiary.

Kiedy każdy z nas już znalazł swoje miejsce w refektarzu, zjawił się w nim również proboszcz, który skierował do nas kilka sztucznie ciepłych słów, postraszył biskupem i pogroził, że jeżeli zlekceważymy spotkania przygotowawcze, to będziemy mieć z nim do czynienia. Groźba poskutkowała, bowiem nikt z nas nie chciał trafić w ręce Ojca Dyktatora.

Gdy proboszcz wyszedł, Jerzy rozdał nam książeczki, w których mieliśmy zbierać podpisy kapłanów przy okazji każdej spowiedzi oraz mszy i innych nabożeństw.

— Nie mówcie nikomu, że ja wam takpowiedziałem — rzekł konspiracyjnym szeptem Jurek — ale możecie to spalić, jeśli chcecie,naprawdę, nikt nie ma ochoty tego wypełniać, serio. Poza tym, to i tak nieodzwierciedla ani stanu waszej wiary, ani tego, jak bardzo praktykujący

jesteście. To nie my idziemy do bierzmowania, tylko wy i to wy musicie rozwinąć w sobie duchową samoświadomość, a to cholerstwo wam w tym nie pomoże. Tylko wam stresu niepotrzebnego przysporzy.

— Ojciec mądrze gada, polać mu! — krzyknął ktoś spod ściany.

— Ja alkoholu nie piję!

— Możemy zrobić ognisko po bierzmowaniu i spalić wszystkie te książeczki — zasugerowała uprzejmie Rita.

— Popieram ją! — wyrwało mi się.

— Spoko. To będzie pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwolę wam palić książki w mojej obecności — zaśmiał się franciszkanin. — Dobra, nie będę was już tutaj trzymał, ale za dwa tygodnie ruszamy z kopyta ze spotkaniami. Pomodlimy się jeszcze i proszę żeby... żeby dziewczyny z mojej oazy zostały na chwilkę, bo musimy coś obgadać.

— Zapomniałeś się, oazy już nie ma — zwróciłam się do zakonnika, kiedy refektarz już się wyludnił.

— Mniej obowiązków przynajmniej teraz ojciec ma — zauważyła Rita.

— Obowiązków mam tyle samo, ale coraz więcej jest nieprzespanych nocy. — Jerzy usiadł na krześle i przetarł rękami twarz. — Siadajcie, chcecie herbaty?

Chociaż obie miałyśmy słabość do herbatki malinowej, tym razem zgodnie odmówiłyśmy. Jerzy od razu przeszedł do rzeczy:

— Chcecie jechać do Medjugorie w wakacje?

— My? — zapytałam.

— No tak. Znaczy, pojedziemy w czasie mojego urlopu, żeby nikt się nie czepiał — wyjaśnił Jurek. — A mówię wam to teraz, żebyście zdążyły ludzi ogarnąć, zaliczkę uzbierać i tak dalej. Tu macie wszystko wypisane. — Podał nam po pliku kartek.

Wyjaśniłyśmy z nim jeszcze kilka jakichś mało istotnych kwestii i opuściłyśmy teren klasztoru.

***

Z końcem października wpadłam do Jurka na rozmowę. W pewnym momencie zahaczyliśmy o temat bierzmowania. Bałam się, że nie będę potrafiła przeżyć go należycie. Tłumaczyłam, że moja relacja z Bogiem jakoś słabnie, od kiedy zaczęłam leczyć moją skoliozę, że przestaję Mu i momentami naprawdę nie wierzę, że On działa. Nie czułam tego.

— Powinnam chyba prosić Pana Boga o jakieś charyzmaty w czasie bierzmowania, prawda?

— Phi, w czasie bierzmowania! — prychnął Jerzy. — Teraz masz o prosić. Nie w czasie bierzmowania, znaczy też, naturalnie, ale dziecko... TERAZ. Teraz jest dla ciebie najlepszy czas, żebyś się należycie przygotowała na przyjęcie tego sakramentu. Teraz, teraz, teraz!

— A co jeżeli nie będę gotowa?

— To nie o gotowość chodzi. To znaczy, nie w takim sensie. Duch Święty da ci dary i charyzmaty, ale użyjesz ich w odpowiednim czasie. Wtedy, kiedy będziesz gotowa. Ta gotowość nie wynika z ilości odklepanych zdrowasiek, Wiktoria. Wszystko jest zależne od twojej relacji z Bogiem i twojej pokory. Ale pokora to nie jest wmawianie sobie, że nic ci nie wychodzi i że jesteś bezwartościowa. Pokora to świadomość, że wszystko to, co masz, pochodzi od Boga.

— I wtedy będę gotowa?

— Nie śpiesz się tak! — zganił mnie. — Masz bardzo piękną duszę, ale dużo jest w tobie nerwowości. Musisz zrozumieć, że tutaj bardzo mało możesz zdziałać. Wszystko zależy od Boga i Jego łaski.

— Jak działa łaska Boża?

Jerzy spojrzał w stronę okna i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ciemność.

— Durne pytanie. Na tajemne sposoby!

⁶refektarz – w klasztorach jest to pomieszczenie służące jako jadalnia.

 ⁶refektarz – w klasztorach jest to pomieszczenie służące jako jadalnia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Krzywa rzeczywistość [15+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz