Rozdział 2.

10.5K 258 11
                                    

Ciesze się, że jesteście ze mną. Zostańcie na dłużej i zostawcie coś po sobie-nie pożałujecie, a historia Jamsa i Emmy wciągnie Was na dobre.


Wasza Lululka <3


~Emma~

- Ziemia do Emmy! Hallo, Hallo – dobiegał mnie znajomy i radosny głos osoby biegnącej w kierunku windy.

- O jeju, cześć ! Przepraszam, nie słyszałam, że za mną biegniesz — rzuciłam w kierunku Avy i przytrzymałam jej drzwi windy, aby mogła wejść na spokojnie.

Ava była moją przyjaciółką od 4 lat – poznałyśmy się jeszcze na studiach i razem 2 lata temu udało nam się dostać na praktyki do jednego z lepszych biur Architektury i Planowanie Przestrzeni. Od tego czasu jesteśmy niemal nierozłączne i wspieramy się we wspólnej wędrówce.

- Wyglądasz na zamyśloną dzisiaj, czyżby stresik związany z Twoim pierwszym, samodzielnym, tak dużym projektem?

- Sama nie wiem. Znam się na swojej pracy, ale jednak za coś tak dużego będę odpowiedzialna pierwszy raz. 

- Em, jesteś najlepsza w tym co robisz – a wiesz, że ja mówię zawsze prawdę i możesz być tego pewna! Dasz sobie rade mała !

- Dzięki ! Trzymaj kciuki o 11.

- Na pewno będę, a teraz kawa? – dodała Avy wymownie poruszając brwiami do góry.

- No pewnie! Tylko skocze odłożyć rzeczy na biurko.

Od wyjścia z windy na 30 piętrze naszej firmy ukazywała się piękna i duża recepcja, za którą widniała ściana wykonana z żywego mchu i innych żywych roślin, które wyglądały na zadbane i kwitnące niezależnie od pory roku. Po obu stronach recepcji znajdowały się kanapy, na których oczekiwali interesanci, a asystentki przynosiły im kawę, aby umilić pobyt.

Ruszyłyśmy z Avą w stronę naszego open spacu, przywitałyśmy się z dziewczynami z recepcji i skręciłyśmy w prawą stronę do części dla architektów. Po przejściu wzdłuż korytarza, mijając na prawo i lewo widoczne sale spotkań z klientami trafiłyśmy na duży open space w kolorach beżu, szarości i brązów przełamywany gdzieniegdzie czernią. Przestrzenie na open space oddzielna były różnymi przepierzeniami, które składały się z wszechobecnej zieleni, która sprawiała, że biuro było przyjemniejsze niż jakiekolwiek inne miejsce pracy, które miałam okazję widzieć. Każdy z nas miał do swojej dyspozycji wielkie biurko z dwoma monitorami ustawione przy oknie, aby jeszcze mocniej zwiększyć komfort pracy.

Docierając do naszych biurek, przywitałyśmy się z znajomymi po drodze i zostawiłyśmy swoje rzeczy. Av zajmowała biurko naprzeciwko mnie i mogę przyrzec, że akurat z tej rzeczy niestety się nie cieszyłam – była jedną z najbardziej gadatliwych osób, jakie znałam i znacząco zbyt ciężko odciągała mnie od pracy.
Po 10 minutach od dotarcia do pracy byłyśmy już w kuchni, trzymając w ręku wielkie filiżanki z czarnym naparem bogów. Nasz mały rytuał jak co dzień rano składał się z kawy czy to we dwie, czy z naszymi znajomymi z open space. Po 30 minutach każdy z nas udał się do pracy, a ja z mijającymi minutami czułam coraz większy stres w związku ze zbliżającym się spotkaniem. Gdy przed 11 dostałam telefon z recepcji, że pojawili się moi klienci, wstałam od biurka, poprawiłam włosy, a ręką wygładziłam swoją ołówkową spódnice.

- Wyglądasz dobrze, idź już ! – Mruknęła Av w moim kierunku podnosząc wzrok z nad komputera.

-Ok, idę! Trzymaj kciuki – pls.

Z laptopem i notatnikiem pod ręką ruszyłam w kierunku recepcji, po drodze w zarezerwowanej sali zostawiłam swoje rzeczy i ruszyłam po klientów. Na recepcji oczekiwały na mnie trzy osoby – dwie drobne kobiety, ale znacząco starsze ode mnie i jeden potężnie zbudowany mężczyzna, którego wieku nie mogłam określić, gdyż stał tyłem do mnie.

-Pan Corwell? Miło mi Państwa powitać w naszym biurze – powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę w kierunku mężczyzny.

Mężczyzna odwrócił się w moim kierunku na dźwięk mojego głosu, a ja niemal nie zemdlałam. Moim nowym klientem okazał się przystojny mężczyzna, którego wczoraj omal nie zgniotłam drzwiami od siłowni. Mimowolnie cofnęłam rękę, która nadal oczekiwała na przywitanie z jego strony, ale nim zdarzyłam się wycofać całkowicie ujął moją dłoń.

- James Corwell, miło panią poznać, Panno...?

- Emma Foster.

- Panno Emmo, proszę poznać moich współpracowników. Sophia Colle oraz Susan Williams – Panie odpowiadają za finanse w mojej firmie i wspierają mnie w podejmowaniu decyzji strategicznych i operacyjnych.

- Witam Panie, cieszę się, że mamy okazję się poznać i wspólnie stworzyć coś pięknego. Zapraszam do Sali konferencyjnej.


Udaliśmy się w kierunku sali, ale ani przez chwilę nie mogłam się skupić na tym, na czym powinnam. Mężczyzna, a konkretnie James, który już wczoraj zaprzątał mi myśli, okazał się moim nowym klientem.
Siadając przy stole, czułam na sobie wzrok Jamesa, który uśmiechał się delikatnie w moim kierunku, gdy zauważył, jak nerwowo poprawiam spódnice. Wyraźnie sprawiało mu radość to jak, speszona czułam się w jego obecności.

Po dwu godzinnym spotkaniu, na którym zebrałam podstawowe informacje, czułam się wyczerpana i ani trochę mniej speszona. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok Jamesa, ale ani razu nie miała odwagi utrzymać z nim kontaktu wzrokowego – jego oczy były przeszywające i było w nich coś pochłaniającego i niebezpiecznego.

- Emma, pozwolisz, że przejdziemy na „ty" – zatem w poniedziałek o 17:00 możemy się umówić w naszym nowym lokalu, aby zapoznała się Pani z przestrzenią?

- Oczywiście, poniedziałek 17:00. Prośba o podesłanie adresu spotkania na mój numer telefonu.- Odpowiedziałam i przesunęłam wizytówkę w kierunku Jamesa.

Odbierając ją ode mnie, nasze dłonie się musnęły a napięcie, które poczułam już wczoraj, nadal tam było. Uśmiechnęłam się delikatnie, nadal nie patrząc mu prosto w oczy.

- Zatem dziękuję, za efektywne spotkanie. Po wizycie w lokalu przęśle Państwu propozycję kolejnego spotkania.

- Dziękujemy i do zobaczenia – powiedział James, tym razem wyciągając dłoń w moim kierunku.
Uścisk naszych dłoni trwał wyraźnie za długo, ale mam wrażenie, z ani ja, ani on nie śpieszył się, aby rozluźnić dłoń.

Gdy goście znaleźli się już w windzie, zanim drzwi zamknęły się całkowicie, James uśmiechnął się i puścił do mnie oczko- ta cała sytuacja i jego osoba tylko mieszała mi w głowie. Był to pierwszy mężczyzna, który nie przerażał mnie pewnością siebie, którą ociekał.
Wróciłam do biurka, rzuciłam się na fotel i odchyliłam głowę do tyłu, przysłaniając ją dłońmi. Cieszyłam się, że Avy nie było przy biurku, bo zaraz zaczęłaby mnie wypytywać o detale, a ja sama nie wiedziałam, co się dzieje. 

Dobrze, że to już piątek – mam dwa dni na opanowanie się i poukładanie wszystkie w swojej głowie. Powtarzałam sobie jak mantrę „Nie potrzebujesz faceta, skup się na pracy..., nie potrzebujesz faceta, skup się na pracy„

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz