X. Dziękuję

38 7 3
                                    

Choć od kilkunastu minut Yuuri z całej siły starał się usnąć, to mimo to sen dalej nie chciał przyjść. Bez przerwy nachodziły go niechciane myśli, które dopitnie kruszyły momenty odpoczynku. Czuł się wykończony emocjonalnie i wydawało mu się, że dzisiejsze przygody przyczyniły się do tego wszystkiego. Za dużo wydarzyło się w jego spokojnym dotychczas życiu. Wkońcu nie codzień, ktoś chce go zabić, skurczyć i przenosić do innych światów.

Westchnął po raz kolejny ciężko i wiedząc, że paterzenie w ciemny sufit nie sprawi, że szybciej zaśnie,  postanowił wyjść na zewnątrz by choć jego myśli odpoczęły w blasku księżyca. Wstał więc szybko z łóżka, odrzucając na bok zielony koc i ruszył w stronę wyjścia. Tylko gdy uchylił drewniane drzwi, jego policzki owiał zimny powiew, a oczom ukazał się nocny widok. Tuż przy końcu balkonu, na przeciwko jego drzwi siedział Naoki wpatrzony w ciemne niebo usiane złocistymi gwiazdami. Miał opuszczone nogi w dół i machał sobie nimi, jak gdyby pod nimi nie było wcale pustki i ogromnej przepaści.

Ostrożnie, by go nie przestraszyć, podszedł do niego i usiadł tuż obok, lecz tak by mógł poczuć pod sobą grunt.

  - Nie możesz spać? - Spytał po cichu, tak by nie zepsuć wokół nich atmosfery

  - Jestem z drewna, nie potrzebuje snu. - Pokręcił głową nie patrząc nawet w jego stronę. Wyglądał jakby swoimi myślami był na prawdę daleko, lecz niestety w niezbyt przyjemnym miejscu. Smutne oczy i nikły wyraz twarzy dobitnie pokazywał, że coś go trapi. Yuuri zastanawiał się tylko z czego to mogło wynikać. Może ze słów Jurijego?

  - Jesteś kimś więcej niż kawałkiem drewna, więc nie mów nigdy więcej tak o sobie. - Rzekł stanowczo na co zaskoczony Naoki odwrócił twarz w jego stronę. Yuuri był prawie całkowicie pewny, że w jakiś sposób osoba przed nim jest powiązana z księciem Victorem. Po mału łączyły mu się kropki, tworząc zarys prawdy. W końcu te wszystkie reakcje na słowa o następcy tronu, przygnębienie i co najważniejsze nazwanie Naokiego Victorem przez Gregorego, coś oznaczały. Musiały. I chociaż był jakieś prawdopodobieństwo, że Yuuri się mylił, a chłopak jest całkowicie kimś innym, to nie chciał by mówił o sobie tak pusto. Wierzył, że człowiek siedzący obok był dobry, żył i miał pozytywne emocje, więc nie mógł być zwykłą rzeczą.

  - Skąd ten pomysł? Już dawno stałem się czymś nie potrzebnym. - Zaśmiał się ponuro, na co przeszły Yuuriego nie przyjemne dreszcze. Zachowywał się tak zimno i obojętnie w swoją stronę, że aż bolało Yuuriego, że tak się traktuje, jakby był nikim.

  - Nie mogę uwierzyć, że jesteś Księciem Victorem, który kiedyś był podobno tak pewny siebie i beztroski. - Rzekł nie myśląc już o tym, że mógł się mylić.

Gdy padły te słowa, oczy Naokieggo otworzyły się szeroko ukazując nie tylko przygnębienie jak i szok z jego strony. Mimo tego, on się nie odezwał i trwali tak w ciszy dopóki sam Yuuri jej nie przerwał. - Nie rozumiem tylko dlaczego nikt o tym nie wie.

  - Nie chciałem być księciem wtedy kiedy ode mnie tego wymagano, wiec teraz tym bardziej nie powinienem zasługiwać na ten tytuł i imię. - Powiedział z żalem i skulił się w ramionach.

  - To nie prawda. Myślę, że gdyby inni dowiedzieli się, że jednak żyjesz byliby szczęśliwi. Mieliby nową nadzieję i siłę by przeciwstawić się Królowi. Wkońcu syn królewski jest jest cały i zdrowy!
 
  - Myślisz się. Gdyby nie ja, to poddani nie musieliby być pod władzą Gregora. Nie wiesz jak zareagowaliby na wieść o tym, że powrócił ten których ich zostawił.

  - Przecież to nie twoja wina, że zostałeś przeniesiony do mojego świata. Pomimo tego przecież gdy się dowiedziałeś o zdradzie, od razu zareagowałeś. Starałeś się i na prawdę każdy by to docenił. Nie rozumiem czemu pozwalasz na to by inni nie znali prawdy.

|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz