VIII. Nie ma się czego obawiać

41 8 15
                                    


Jednak nie miał pojęcia co zrobić więc najciszej jak tylko mógł zaczął podążać za Naokim, z wielkim strachem o siebie jak i o drewnianego chłopaka. Szli wolno i uważnie stawiali kroki by nie wzbudzić na siebie uwagi.

Już po chwili, ukryci całkowicie za liśćmi ujrzeli dwóch małych chłopców którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Nie mieli zapewne nawet pojęcia o przybyłych.

  - Nie poradzimy sobie sami - rzekł rozpaczliwie jeden z nich, brązowowłosy, niższy chłopak. Widać było, że był czymś przerażony, a po jego czerwonych policzkach leciały łzy.

  - nie bój się. - Powiedział blondyn o czerwonej grzywce który nie mógł mieć więcej niż czternaście lat. Podszedł on potem do drugiego, głaszcząc go uspokająco po głowie i zdawało się się, że ten był bardziej opanowany i może to ze względu na różniący ich wiek. - Mamy dużo jedzenia, a zanim nadziejdzie zima, my już znajdziemy wioskę która się nami zaopiekuje.

  - a co jeśli szybciej Oni nas znajdą? - spytał spoglądając na towarzysza. - Nie damy rady im za nic. Widziałeś przecież sam co zrobili z rodzicami.

  - nie myśl na razie o tym. Teraz musimy-  przerwał gdy usłyszał dźwięk dochodzący zza krzewu i szybko schował mniejszego za sobą, uważnie spoglądając w stronę zarośli.

Gdy Yuuri niechcąco stanął na jednej ze starych gałęzi, wiedział, że ich ukrycie pójdzie na marne. Dlatego wraz z Naokim wychylili się zza roślinności i po mału podeszli do chłopaków, by ich bardziej nie spłoszyć.

  - Spokojnie... Nic wam nie zrobimy - Zaczął srebrnowłosy widząc strach i jednocześnie zdeterminowanie w starszym.

  - Nie znam was! Zapewne jesteście od Gregorego! Nie dam wam nas skrzywdzić. - Zawołał odważnie blodyn odsuwając się z drugim o krok do tyłu.

  - Nie macie się czego obawiać. -  Wtrącił się Yuuri. - My też padliśmy ofiarą jego rządów. Jesteśmy po tej samej stronie.

  - Czemu mamy wam wierzyć? - Rzucił spoglądając na nich podejrzliwie, nadal nie wierząc w ich słowa.

  - Gdybyśmy mieli was skrzywdzić już byśmy to zrobili. Słyszeliśmy że nie macie gdzie się podziać, co się stało?

  - Byliśmy w wiosce gdy nagle napadli na nią Myszy. Zaczęli łapać naszych rodziców i wszytkich mieszkańców. . Z racji tego, że mieszkaliśmy na końcu wioski, mój i jego tata, kazali nam uciekać, a sami zaczęli walczyć. Oprócz nas uciekało dużo ludzi, lecz chyba ich wkońcu złapali. Słyszeliśmy ich krzyki.

  - To straszne... -  Szepnął Yuuri.

  - Teraz zostaliśmy sami i musimy coś zrobić, żebyśmy i my nie zostali pojmani. - Oznajmił chłopak.

  - Pójdźcie z nami - Zaproponował zmartwiony tym wszystkim Naoki. - Zagwarantujemy wam ochronę i postaramy się wam znaleźć miejsce.

  - Czemu to robicie? - Zapytał nierozumiejąc tego.

  - Chcę po prostu byście byli bezpieczni. Jestem stąd i kiedyś ślubowałem koronie, by pomagać takim jak wy. Mam obowiązek chronić ciebie i twojego kolegę. - Wytłumaczył spokojnie, a Yuuri zaczął zadawać sobie coraz więcej pytań. Wkońcu Naoki nic mu o takim czymś nie mówił.

  - O którym królu mówisz? - Spytał blondyn.

  - O Aleksandrze - odpowiedział smutniejszym tonem który Yuuri od razu wyłapał.

  - Aleksander? - Powtórzył czarnowłosy. Pierwszy raz to imię padło z ust Niskiego. - Kim on był?

  - Aleksander był dawnym królem tej krainy. - Zaczął tłumaczyć srebrnowłosy. - Był dobrym władzcą, lecz przez Gregorego upadł i zaginął bez śladu.

  - Mama opowiadała mi, że miał też syna. - Pierwszy raz udzielił głosu, szatyn który stał za wyższym. - Mówiła, że uciekł gdy nadszedł Król Myszy i gdyby nie on, było bo wszytko w porządku.

Gdy padły te słowa Yuuri kątem oka spojrzał na Naokiego, który stał teraz bez żadnego wyrazu twarzy, lecz ze smutnymi oczami. Nie wiedząc czemu, czuł, że ze srebrnowłosym jest coś nie tak. Dlatego podszedł do niego i położył na jego ramieniu dłoń, chcąc jakoś pocieszyć chłopaka. Ten zwrócił głowę w jego stronę i lekko się uśmiechnął jakby pokazując, że zamartwianie się Yuuriego jest nie potrzebne.

  - Mama ma rację - Odpowiedział Naoki, czym zaskoczył czarnowłosego. Potem jednak podszedł do dzieci i klęknął tuż przed nimi. - Nie ma co już myśleć o tym.  Pojedziecie z nami? Zaraz się będzie ściemniać, a przed tym musimy znaleźć jakiejś miejsce dla by przenocować.

  - Kenijro - Odezwał się brunet, zwracając tym samym uwagę chłopaka przed nim. - Chodźmy. Nie chcę być sam w nocy.

  - Będziesz ze mną. - Rzekł pewnie.

  - Ale nie damy rady sobie później. Jeśli przyjdą po nas, już nie uciekniemy. Proszę, nie możemy zostać tutaj. - Przekonywał go dalej i spoglądał błagającym wzorkiem na przyjaciela.

  - Dobrze, masz rację. - Odpuścił chłopak. - Na pewno możecie nad nami objąć opiekę?

  - Na pewno - Potwierdził i wystawił przed siebie dwie ręce, na których po chwili znalazły się te mniejsze.

- - - - -

  - Za chwilę zrobimy sobie przerwę i rozpalimy ogień. - Oznajmił cicho Naoki po dłuższej drodze. Od kilkunastu minut na swoich rękach nosił małego chłopca który zmęczony, od razu usnął w jego ramionach. Przy tym jednak blondyn, cały czas obserwował uważne i nieufnie srebrnowłosego. Na ten widok Yuuriemu aż serce się rozpływało. Według niego zaborczość blondyna i troska o młodszego przyjaciela była urocza, a chłopiec wtulony Naokiego jak i również sam trzymający był nad wyraz cieszący, choć dalej miał z tyłu głowy wydarzenia które niedawno miały miejsce.

Szli w przyjemnej atmosferze dopóki blondyn nie przerwał marszu.

  - Yuuri, Naoki - Zaczął szeptem zaniepokojony na co obydwoje przystanęli i spojrzeli w kierunku w którym wskazywał chłopiec. - Tam są Myszy.

Mały miał rację, trochę dalej za drzewami, stało dziesięć sług Gregorego. Maszerowali drogą patrząc się przed siebie A w momencie gdy nasi ludzie dostrzegli ich w oddali, dosłownie w tej samej chwili zauważyła ich i druga strona.

  - Uciekajmy! - Zawołał srebrnowłosy i wraz z resztą zrobili to co powiedział.

Pędzili przez leśną drogę, a w oddali słyszeli, piski i kroki za nimi. Gdy Yuuri odwrócił się zobaczył jak te dziwne istoty są blisko nich.  Szare łapy dotykały już prawie materiału odzienia jednego z nich, gdy nagle brunet poczuł jak zostaje złapany i mocno ściśnięty. Już spodziewał się swojego końca, lecz ku jego zaskoczeniu, nie został pociągnięty do tyłu, lecz coś wciągnęło go do góry z dużą prędkością.

- - - - -

Przepraszam, że tak późno, lecz połowy rozdziałów nawet nie mam napisanych, a z racji tego, że szkoła nie daje wytchnienia, to dzieje się, jak się dzieje. Postaram się robić to wcześniej! Do zobaczenia w następnym :)

Ps. Coś chyba wattpad mi tu igra ze mną.

|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz