XV. Głupie sprawy

34 6 8
                                    

  - Wiesz co by się stało gdyby nie Jurij!? - Zawołał i łapiąc za jego ramiona mocno zaczął nim potrząsać, tak jakby chciał wyrzucić z niego te wszystkie nieodpowiedzialne pomysły. - Skoro mnie tu sprowadziłeś to i ty masz mnie stąd wynieść! Nie zgadzam się na to byś poświęcał się dla tak głupich spraw!

  - Dla głupich spraw? - Powtórzył cicho Naoki. Nie rozumiał po części złości Yuuriego, przez co czuł się na  prawdę skołowany. - Przecież inaczej i ty mógłbyś zginąć.

  - Cóż z tego!? Nie zmienia to wcale faktu, że ty byś za to odszedł. Poza tym mogliśmy coś razem wymyśleć.   - Gdy skończył mówić, puścił ramiona Victora, przez co srebrnowłosy, upadł na ziemię, ponownie uderzając ciałem o deski.

  - Nie mielibyśmy zbyt dużo czasu na to. - Dopowiedział masując tył głowy, czym jeszcze bardziej zirytował Yuuriego.

  - I to właśnie znaczy, że możesz mnie tu zostawiać!? - Spójrzał się na niego groźnie, a wtedy srebrnowłosy ze strachem zauważył jak w ciemnych oczach zaczynają połyskiwać łzy złości.

- Yuuri. - Zaczął, lecz patrząc na błyszczące krople, nie był w stanie wymówić żadnego słowa. Za to jednak wystawił dłoń by je zetrzeć, lecz nim to zrobił, czarnowłosy uderzył jego rękę i odsuwając się gwałtownie, bez słowa odszedł na drugi koniec pokładu. Victor patrzył się tylko za nim smutno. Nie chciał w żadnym razie irytować chłopaka swoimi czynami. Cicho nawet liczył na to, że dzięki nim nabierze wartości w oczach Yuuriego. Jednak teraz sam nie miał pojęcia co odczuwał.

Dręczony lekkimi wyrzutami sumienia, odwrócił wzrok, a wtedy ujrzał mniejszego chłopaka w ramionach większego. Nie wiadomo czemu, poczuł wtedy lekką zazdrość, lecz mimo tego starał się nie pokazywać tego po sobie.

  - Dziękuję ci, Jurij. Uratowałeś mi jednak życie. - Powiedział do blondyna, który niechętnie spojrzał w jego stronę spod przymkniętych powiek. Chłopak był cały zziębnięty i lekko dygotał w ramionach ciemnowłosego, który czule się nim opiekował, lecz mimo to dalej udawał twardego o poważnej twarzy.

  - To nie był akt dobroci. - Warknął Jurij zaplatając ręce na piersi. Pomiędzy tymi słowami cicho kichnął przez co jego irytacja nabrała na wielkości. W końcu jego groźny wygląd, został zniszczony przez jego własną reakcje. - To była tylko i wyłączna odpłata. W końcu przysługa za przysługę. Teraz jesteśmy już na czysto.

  - Jestem ci jednak dalej wdzięczny. - Stwierdził, a wtedy Jurij deliknaie kiwnął głową, wracając później spowtorem do swojej wcześniejszej czynności, czyli leżenia nieruchomo na chłopaku, który nic się nie odzywał, lecz nie wyglądał również na niezadowolonego.

Osamotniony srebrnowłosy nie wiedział co następnie uczynić. Czuł się źle, ale jednak nie wiedział co miałby powiedzieć chłopakowi. Minuty mijały, a on przyglądał się w kontury opierającego się Yuuriego.  W końcu jednak zdecydował się zadziałać i bez dłuższego ociągania, postanowił podejść do chłopaka.

  - Przepraszam,wiem, że to co zrobiłem nie było zbyt przemyślane. - Zaczął od razu ze skruchą siadając obok chłopaka. - Jednak nie chciałem by coś wam się stało. Zrozum mnie, proszę.

  - Wiesz jak okropnie się czułem gdy widziałem tam ciebie wpadającego pod lód? - Szepnął Yuuri spoglądając smutnym wzrokiem na drugiego. - Bałem się wtedy, że zostanę tu sam, a ty na zawsze zostaniesz pochłonięty przez morze.

  - Nie pozwolę byś więcej musiał się bać. - Powiedział pewnie i złapał delikatnie w swoją dłoń, tę czarnowłosego. - Zrobię wszytko by do tego nie dopuścić ponownie.

  - Obiecujesz? - Spytał zaciskając palce na twardej skórze.

  - Obiecuję to, Yuuri.

  - Wierzę ci. - Westchnął i oparł głowę o jego ramię. W głębi serca chłopak jednak przeczuwał, że te słowa stracą swoją moc. Wiedział, że będzie się bać o Victora jeszcze wiele razy, tym bardziej, że czekało ich spotkanie z Gregorym.

  - Jesteś zmęczony? - Zapytał Naoki spoglądając na przymykającego oczy Yuuriego.

  - Odrobinę. - Rzucił, a na dowód cicho ziewnął - Jednak pewnie nawet jeśli bym chciał nie usnę.

- Czemu? - Spytał od razu.

- Nie potrafię łatwo zasypiać w nowych miejscach. W szczególności w takich. - Zaakcentował ostatnie słowom

-  Rozumiem cię... - Westchnął opierając się również o swojego towarzysza. Siedzieli na początku w ciszy, lecz irytujące uczucie w niebieskookim, przerwało tą chwilę.

- Jest już dobrze pomiędzy nami? - Spytał zasmucony Naoki, myśląc, że niewypowiedziane słowa Yuuriego, dalej trzymały go w niepewności. Nie chciał więcej widzieć jego przygnębienia i być ignorowanym przez ciemnowłosego. Choć najbardziej nie mógł znieść uczucia pustki. Otóż doskonale zdawał sobie sprawę, że prawie bezustannie jest obserwowany przez ciemne oczy które śledziły każdy jego ruch. Szczerze musiał przyznać, że brakowało mu ty "przypadkowych" sekund, gdy nawiązywali kontakt wzrokowy. W końcu chciał ujrzeć jego zaróżowione policzki, gdy przyłapywał go na gapieniu.

  - Myślisz, że gdybym był na ciebie dalej obrażony, to bym z tobą rozmawiał? - Odpowidział pytaniem na pytanie Yuuri, uśmiechając się lekko.

  - No niby nie, ale jednak... - Westchnął będąc tak omotanym, że po trochu już nie wiedząc dosłownie nic.

  - Choć dalej jestem na ciebie zły, to jednak stwierdziłem, że masz trochę racji. - Zaczął, a widząc zdziwioną twarz Naokiego, to zaczął od razu mu tłumaczyć. - Gdybym był na twoim miejscu też tak bym zrobił. Wiem, że trochę jestem hipokrytą, ale jednak nie mogę pozbyć się tego uczucia. Jestem zdenerwowany na samą myśl, że coś by ci się mogło stać większego.

  - Rozumiem co czujesz, lecz pamiętaj, że nie potrzebnie się o mnie martwisz. Zawsze znajdę sposób, żeby dać radę wyjść cało. - Rzekł i uśmiechnął się na końcu pocieszająco, co lekko przekonało Yuuriego. Po tych słowach obydwaj zaniemówili, odczuwając na sobie wyjątkowe zmęczenie dzisiejszym dniem i pozwolili sobie na chwilę odpoczynku.

Horyzont zmieniał barwę na coraz ciemniejszą, a na bezchmurnym niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Ferie już dawno odleciały, pozostawiając przy tym kilkanaście sztuk owoców oraz zwierzchnictwo natury, która pomagała im się przemieszczać. Łódź lekko poruszała się po szerokim lodzie, w dalszym ciągu pchanym przez wiatr, lecz tym razem delikatny, który nie widział żadnych powodów by się spieszyć.

Każdy z obecnych przymykał powoli oczy, aż w końcu łagodne ruchy statku, dały im całkowite uczucie spokoju i utulily do snu. Przez to wszytko nikt nie zwrócił uwagi, że nowe ziemie, zaczęły pokazywać swój zarys.



- - - - -
Zostało to napisane dosłownie godzinę przed. Cały dzień był dla mnie męczący, więc dodatkowo z uwagi na późną godzinę, mogą się pojawić błędy. Postaram się je pozmieniać kolejnego dnia :)

|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz