XVIII. Dłonie

33 7 10
                                    

Schodził on ostrożnie, nie do końca widząc szerokich schodów pod sobą, przez panującą dookoła ciemność. Jednak mimo trudu w końcu dotarł do ich końca, gdzie zobaczył masywne drewniane drzwi. Yuuri delikatnie je popchnął, a wtedy one posunęły się trochę, przy tym wydając głośny pisk. Prześliznął się szybko do środka, by później zobaczyć słabo oświetlone pomieszczenie, które przypominało ogromną celę. Jednak była ona całkowicie pusta, wręcz przeciwnie do tego czego się spodziewał chłopak. Skoro niebieskoskrzydła Feria była pewna, że tutaj znajdywali się poszukiwani, to musiało oznaczać, że coś było.

  - Coś tu nie pasuje... - Mruknął pod nosem, rozglądając się dookoła za czymś czego nie był w stanie zobaczyć.

  - On nas nie widzi, więc nie masz co próbować. - Powiedział Jurij kładąc głowę na ramię leżącego blisko Otabeka i przy tym spoglądał na Naokiego, który opierał dłonie o niewidzialną ścianę. Przeźroczysty mur oddzielał  połowę celi, gdzie z jednej strony stał i rozglądał się Yuuri, a po drugiej wymęczone osoby. Przez niego również nie było ich widać, jak i nie było słychać głosu srebrnowłosego, który wołał i tak nie reagującego chłopaka.

Yuuri przeczuwał, że coś było nie tak, przecież po coś pilnowały te myszy pustego miejsca. Dlatego właśnie zaczął dotykać ścian i za koleją iść w prawą stronę, jakby chciał coś wyczuć. Przeczesywał on centymetr po centymetrze, aż w końcu jego palce nie natrafiły na jakąś przeszkodę, której nie sposób można było ominąć. Gdzieś w połowie pomieszczenia, na jego drodze stała przestrzeń, której nie potrafił przeniknąć.

- A więc to w tym rzecz. - Cicho rzekł, odsuwając się trzy kroki do tyłu. Przesunął wzrokiem po miejscu gdzie spodziewał się bycia ściany,  gdy nagle dostrzegł w powietrzu ledwo co widoczny odcisk dłoni. Zdziwiony po mału podszedł i kucnął tuż przed nią. Następnie podnosił swoją rękę i dokładnie w miejsce gdzie widział ślad, położył swoją dłoń.

Wtedy wszytko stało się tak szybko, że Yuuri nie mógł zrozumieć co tak właściwie się wydarzyło. W chwili gdy jego skóra dotknęła odcisku, spod dłoni czarnowłosego szybko zaczął tworzyć się szron ukazując tym samym przed nim białą ścianę. Nie minęła nawet minuta, a mur zaczął pękać, aż w końcu rozkruszył się jak szkło na kawałki, spadając w dół.

Pierwsze co Yuuri wtedy ujrzał to była obca dłoń na końcu jego dłoni. Należała ona do srebrnowłosego, który teraz wpatrywał się uważnie w zdziwionego chłopaka.

  - Odnalazłem cię. - Rzekł szczęśliwy czarnowłosy, splatając ich palce ze sobą. Ogromny ciężar zastąpiła duża ulga, a serce zaczęło na nowo spokojnie bić.

  - Czyli równie dobrze mogłoby tu nas nie być. - Mruknął blondyn do Otabeka, spoglądając na dwójkę przed nimi, która wręcz tryskała pozytywną energią.

  - Nawet nie wiesz jak się bałem. - Westchnął głośno Yuuri i nie myśląc wiele, mocno przytulił się do chłopka przed sobą. - Całe szczęście, że była przy mnie Feria. Gdyby nie ona, nigdy bym was nie znalazł.

  - Cieszę się, że cię znów widzę. - Odpowiedział, również oddając uścisk. Położył mu jedną dłoń na włosach i delikatnie zaczął gładzić czarne kosmyki, przez co otrzymał pomruk zadowolenia.

  - Nigdy nie chcesz ze mną tak robić. - Rzekł cicho niezadowolony Jurij, zakładając ręce na piersi.

  - Przecież ty tak nie lubisz - Powiedział patrząc zdziwiony na blondyna, a mówiąc te słowa, lekko poczerwieniał wyobrażając sobie ich w takiej sytuacji. Musiał jednak przyznać, że ta wizja ociepliła trochę jego samotne serce.

  - Skąd możesz to wiedzieć, skoro nigdy nie pytałeś. - Mruknął kolejny raz w tym dniu, udając przy tym, że jego zainteresowanie wzbudziła ściana na przeciwko. Nie miał zamiaru przecież się przyznawać, że tak na prawdę bardzo by tego chciał. Zasadniczo nie tylko tego, lecz nawet i takie same przytulenie mogłoby mu raz na miesiąc starczyć.

  - Będę w takim razie pamiętać. - Szepnął pod nosem notując sobie to w głowie. W końcu dla tych dwóch stron  to była ogromnie ważna informacja.

  - Musimy ruszać. - Zaczął Yuuri, teraz głośniej by dotarło również do innych, a nie tylko do srebrnowłosego chłopaka. - Nie wiadomo za ile myszy wrócą, a my nie możemy tu zostać.

  - Przyznaje ci teraz rację. - Przytaknął mu blondyn wstając z podłogi i otrzepując się potem z brudu. - Więc chodźmy stąd.

Wtedy to Yuuri wyplątał się z ramion Victora i razem z resztą powstał, kierując się w stronę wyjścia.

- - - - -

Każdy z osobna przeczuwał, że ten dzień będzie tym ostatnim, jednak nikt nie był pewien co on zakończy. Być może mógł być to koniec ich istnienia lub koniec panowania Gregorego. Niestety to od nich zależało jak to wszystko się potoczy.

Ich jedynym celem było przejście przez główny plac, gdzie jak się spodziewali, miał przebywać niczego nie świadomy król. Właśnie wtedy mieli go zaatakować i zniszczyć raz na zawsze.

Pierwszy krok tego planu, doskonale się udawał. Wszyscy stanęli po niedługim czasie na jednym z balkonów, skąd mogli dokładnie ujrzeć plac, na którego środku znajdował się wielki stos drewna, który jedna mysza podpaliła. Już sekundę później ogień zapłonął, buchając swoim blaskiem na wszystkie strony. Zapatrzony Yuuri obserwował z góry dokładnie każdy szczegół wnętrza pałacu. Według niego był to jedyny moment w którym na prawdę miał czas się przyjrzeć szczegółom, kiedy chłopaki tuż obok niego zaczęli planować następne posunięcie. 

Jednak nim to wszytko się stało, Jurij, który stał tyłem do wnętrza balkonu, został w jednej sekundzie złapany i wciągnięty przez włochate dłonie. Jego towarzysze od razu zaczęli walkę z myszami, lecz z góry przesądzone było, że nie mieli z nimi żadnych szans. Było ich zbyt dużo. Po cztery sługi Gregorego skupiły się na każdym pojedynczym chłopaku. Nie minęło dużo czasu, a wszyscy zostali mocno złapani i siłą zniesieni na dół, na główny plac, gdzie czekała już na nich nie miła niespodzianka.

|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz