Szli już kolejny dzień do przodu. Wpierw niezauważalnie zmieniał się krajobraz, lecz uważny Yuuri, zauważył jak z każdym kolejnym krokiem, drzewa stawały coraz bardziej obdarte z liści, a na ich miejscu można było zobaczyć tylko stare i suche gałęzie. Odkrył, że trawa nie była też już tak zielona jak wcześniej, a w zamian przybierała żółty odcień.
- Co tu się stało... - Zapytał Naoki rozglądając się dookoła, gdy zieleń była już ledwo zauważalna. - Przecież to miejsce tętniło życiem.
- To dzieło Gregorego. - Rzekł Jurij, zaciskając mocno pięści, lecz szedł dalej równym krokiem. - Jego magia bierze źródło z natury, a przez to niszczy po mału jej piękność i zabiera moc życia. Niegdyś walczyły z nim jeszcze Ferie, lecz ten pozbył się ich jak najszybciej. Nie chciał się dzielić z nimi magią, ponieważ przez to posiadał jej mniej. Bez tych skrzatów przyroda obumiera. Nie daje rady sama regulować cyklu, który jest zanurzany przez gwałtowne zabierania z niej życia.
- Trzeba go jak najszybciej pokonać. - Odezwał się Yuuri, rozumiejąc jeszcze bardziej ogrom szkód czynionych przez Króla Myszy. - Zagraża on nie tylko ludziom, ale też i samej matce Naturze.
- On jest bardziej niebezpieczny niż nam się wydaje. To straszne co potrafi robić władza z człowiekiem. - Powiedział blondyn z żalem. - No ale trudno, nie ma co się załamywać. Trzeba iść dalej mimo wszytko.
- Tak właściwie... To gdzie my jesteśmy? - Spytał Yuuri, który zastanawiał się od dłuższego czasu, ile zasadniczo drogi jeszcze im zostało.
- Tuż przy morzu Czterech Wiatrów. - Oznajmił Otabek, a w tym samym momencie, wszyscy usłyszeli dźwięk szumiącej wody. Nie minęła chwila, a ciemna ścieżka, zaczęła się zmieniać w blady piasek, który prowadził do końca umierającego lasu.
Wyszli oni niedługo, z boku plaży,l dzięki czemu od razu ujrzeli nieskończone morze, które pod wpływem silnego wiatru nie panowało nad ogromnymi falami. Dalej znajdywały się pagórki, które były ostro zakończone od strony morza tworząc klify.
- Jak przedostaniemy się na wyspę? - Zapytał Yuuri spoglądając na wzburzoną wodę.
- Jest tu blisko wioska rybacka. - Rzekł Otabek wskazując na dachy ukryte pomiędzy drzewami. - Powinni mieć do pożyczenia jedną łódź.
- Czy to nie jest niebezpieczne? - Spytał nie do końca przekonany chłopak.
- Owszem, jest. - Wtrącił się Jurij. - Lecz jeśli tylko to ma nas zatrzymać w uratowaniu królestwa, to podejmiemy to ryzyko i będziemy śmiać się mu w twarz.
- - - - -
- On już tu był. - Rzekł Yuuri ze smutkiem patrząc na zniszczoną wioskę. Ta nie różniła się zbyt wieloma szczegółami od poprzedniej, którą ciemnowłosy już ujrzał. Po tej podobnie było widać ślady spalenia, lecz te, wygasły wiele tygodni temu, pozostawiając tylko za sobą ruiny.
- Mimo to musimy, jakoś sobie poradzić. - Przerwał mu Jurij zakładając ręce na piersi. - Proponuję się rozdzielić. Ja z Otabekiem poszukamy całej łodzi i może znajdziemy jakieś przydatne rzeczy w tych ruinach, a za to wasza dwójka poszuka jedzenia.
- Może być. - Odpowiedział Naoki, by po chwili oddalić się z Yuurim w kierunku klifu.
- - - - -
- Znasz to miejsce? - Spytał ciemnowłosy, gdy dotarli na miejsce. Stąd wszytko mogli zobaczyć dokładnie. Całe morze, stare lasy, wioskę i nawet dwóch towarzyszy, których pozostawili na dole.
- Stąd pochodziła moja matka. - Powiedział srebrnowłosy spoglądając na zdziwionego Yuuriego. - Wbrew wszystkiemu, następca tronu nie ożenił się z inną osobą z rodziny królewskiej, tylko z wiejską dziewczyną. Podobno była to miłość od pierwszego wejrzenia. - Uśmiechnął się smutno. - Miałem chyba coś po niej, ponieważ kochałem czuć wolność i spokój, tak jak ona. Obowiązki korony wydawały mi się wtedy takie trudne i wymagające cierpliwości, dyscypliny oraz zaangażowania którego nie posiadałem.
CZYTASZ
|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||
FantasyKrótka, zimowa opowieść o drewnianym chłopcu oraz czarnowłosym wybawicielu, którzy starają się uratować królestwo przed Królem Myszy. Prócz tego, robią co w swojej mocy, by uwolnić siebie samych spod jego klątw. W przyszłości będzie w renowacji :)