Załamany Yuuri nie miał pojęcia co teraz miałby uczynić. Nie miał jak wydostać się samemu z tej wyspy, ani nie miał jak wezwać pomocy. Był sam na całej tej dziwnej lodowej ziemi, na której nie chciał już więcej przebywać. Wydawało mu się, że nie miał już żadnej drogi ucieczki. Siedział łkając cicho, gdy zrozumiał, że jego przyjaciele zostali złapani przez Gregorego, a co za tym idzie zapewne już nie zobaczy ich nigdy więcej. W końcu wiedział, że Król Myszy chciał się jak najszybciej pozbyć swojego wroga.
Tuż obok czarnowłosego stała ewidentnie zaniepokojona stanem chłopaka, Feria z oklapniętymi uszami i ogonem. Chwilę później, jakby wymyśliła plan, podeszła wolno do Yuuriego i pyszczkiem zaczęła go szturchać, by jakkolwiek zwrócić na siebie jego uwagę. Ten jednak ją zignorował, przez co mały skrzat jeszcze bardziej zawzięcie walczył o atencje. Westchnął cicho i zaczął ciągnąć go za kawałek bluzki.
- Przestań, proszę. - Szepnął ręką odpędzając istotę. - Czemu mnie wtedy odciągnąłeś na bok? Dlaczego pozwoliłeś mi się rozdzielić z resztą?
Na to pies warknął i jakby zirytowany spojrzał na czarnowłosego.
- No co. Przynajmniej byłbym razem z nimi, a nie na tej pustej wyspie. - Mruknął, pocierając oczy. - Nie patrz tak na mnie. Po prostu nie wiem nic o tym świecie, a jedyne osoby które poznałem nawet nie wiem czy jeszcze żyją.
Skrzat ponownie głośno wypuścił powietrze i teraz spokojnie podszedł do Yuuriego i kładąc się tuż przy nogach, położył pysk na nogach chłopka. Ten widząc czyny Ferii delikatnie wtopił w grube futro swoją roztrzęsioną dłoń. Po mału starał się uspokoić siebie i swoje myśli które bez przerwy podsuwały myśli o śmierci Naokiego. W końcu teraz wydawał się Yuuriemu taki bezbronny.
- Myślisz, że będę w stanie jeszcze zobaczyć Victora? Może od razu Gregory pozbył się go, nie dając nawet możliwości by się bronić. Ile bym dał, byle wiedzieć, że jest jeszcze bazpieczny. - Szepnął wpatrując się w brązową kulkę pod sobą. Ta jakby rozbudzona tymi słowami, podniosła się gwałtownie i odleciała pozostawiając za sobą zdziwionego chłopaka. Nie minęła nawet minuta, gdy skrzat wrócił, trzymając w zębach długi koc. Yuuri od razu rozpoznał w nim ten, którym tak nie dawno chłopak okrywał blondyna.
- To ze statku? - Spytał, patrząc na materiał w pyszczku Ferii. - Po co jest on ci potrzebny?
Na to niestety nie dostał odpowiedzi. Za to mała istota położyła koc na ziemi i zębami zaczęła rozkładać jego wszzytkie boki, do póki oczom Yuurimu nie ukazał się prosty kwadrat. Po tym pudel spojrzał na chłopaka, usiadł na środku materiału i szczeknął zachęcająco. Następnie zszedł i stanął obok, wpatrując się w czarnowłosego znacząco.
- Wiesz, że nie mam pojęcia o co ci chodzi? - Spytał zgadując, że zwierzę przed nim chciało coś od niego. Słysząc to, zniecierpliwiona Feria prychnęła i powtórzyła ruch z przed chwili. - Chcesz bym tam usiadł?
Sekundę później rozległ się wesołe szczeknięcie i puchaty ogon, na nowo zaczął energicznie machać.
- Czyli zgadłem. - Zaśmiał się delikatnie i wstając, wykonał to czego oczekiwał już teraz zadowolony skrzat. - Po co mam to robić?
Na jego pytanie, Feria odpowiedziała głośnym wyciem. Yuuri mógł się założyć, że jej skowyt rozniósł się po całej ziemi. On sam poczuł jakby przez niego przeszedł dreszcz, a po chwili uszedł z niego dech. To było niezwykłe. Nie minęła nawet minuta, a ze wszystkich stron zaczęły wylatywać małe, kolorowoszkrzydłe pudle. Przystawały one dopiero za ich przywódcą, stawając w równym rzędzie. Zdziwiony Yuuri tylko spoglądał na to wszytko nie będąc pewnym co pies planuje zrobić.
- O co chodzi? Czemu zawołałeś innych? - Zapytał na co główna Feria, znów wydała głos, a po chwili jej wierne towarzystwo zleciało się do krańców koca i na całej długości, by później złapać materiał w zęby.
- Oj nie, nie. - Zaczął Yuuri gdy domyślił się już planów niebieskoskrzydłego. Nie chciał przecież wykorzystywać niewinne stworzenia. Już miał wstawiać z środka, gdy nagle poczuł jak koc się unosi, dzięki skrzatom. - Zniżcie się! Nie możemy tak lecieć!
Przywódca Ferii spojrzał się tylko na chłopaka przelotnie i głośno szczekając rozkazał swojemu stadu.
Yuuri panikował coraz bardziej z każdym wyższym metrem. Nie był przekonany to tego pomysłu wcale, więc wogóle nie chciał brać w tym udziału. Niestety ignorowany przez Ferie, siedział w środku koca, modląc się o to byle przeżyć końca tej podróży. Na początku podnieśli się tylko do połowy drzew lecz każda kolejna minuta podnosiła ich wysokość, by tylko później ruszyć z dużą szybkością w przód.
Czarnowłosy mocno się wystraszył, gdy przez przypadek spojrzał w dół. Właśnie lecieli nad wzburzonym morzem, którego fale agresywnie rozbijały się o siebie. Bał się, że za moment spadnie w tą niespokojną wodę. W końcu od Ferii zależało teraz jego życie. Najmniejszy błąd mógł kosztować chlopaka istnieniem.
Nie chcąc nawet wyobrażać sobie swojego końca, Yuuri wsunął się głębiej w środek, tak by nie widzieć już tego agresywnego żywiołu. Za ten czas spoglądał na pudla, który na samym początku przybył do niego. Dopiero teraz również dostrzegł niewielką różnicę pomiędzy przywódcą, a resztą stata. Feria o niebieskich skrzydłach była odrobinę większa i masywniejsza, za to te drugie, wyglądały bardziej drobrno i delikatniej. To co nie zgadzało się tylko chłopakowi, było tym, że mają na prawdę wielką siłę. Nie mógł wyobrazić sobie jak malutkie pieski miały tyle w sobie potegi, że dały radę podnieść człowieka na kocu. To przecież było abstrakcyjne.
- - - - -
Mijały minuty podróży już nad lasami, do póki na horyzoncie Yuuri nie ujrzał górę, na której znajdywał się ogromny zamek. Ciemne i grube kamenie dodawały postrachu i więcej podziwu.
- To tutaj jest pałac Gregorego? - Spytał, na co dostał twierdzącą odpowiedź w formie odszczeknięcia.
Nie minęło dużo czasu, gdy podfruneli od tyłu zamku i Ferie na końcu ułożyły deliknie materiał, pozwalając Yuuriemu by stanął już na własnych nogach.
Gdy czarnowłosy prostował kolana, to główna Feria pochyliła się nisko przed stojącą przed nią resztą i wyjątkowo cicho szczekając, odesłała swoich spowtorem. Później Skrzat odwrócił się w stronę skołowanego Yuuriego i delikatnie szturchając jego ramię, pokazał mu by za nim szedł. Chłopak zrozumiał jego przekaz i z nadzieją, że pudel wytropi jego przyjaciół, zaczął z uwagą stawiać kroki, tak by przypadkiem nikt ich nie usłyszał. Kroczył wolno tuż za latającą Ferią, która wąchała dokładnie coś w powietrzu.
Pierwszy odcinek przybyli bez żadnego problemu, lecz z kolejnymi minutami zaczęły się sprawy komplikować. Coraz więcej pojawiało się Myszy na które trzeba było wyjątkowo uważać. Yuuri miał świadomość, że jeśli choć jedna by go zobaczyła, nie uszedłby z tego cało. Brązowy Skrzat dobrze pilnował by przypadkiem go nie zauważono, a gdy tylko wyczuwał istoty na usługach Gregorego, zaraz ukrywał swojego towarzysza.Najgorszym jednak czasem było ukrywanie się na głównym korytarzu gdzie cały czas ktoś się pojawiał. Jednak mimo to zacięty Yuuri dalej pędził przed siebie chcąc odnaleźć swoich ludzi.
Gdy stanęli na skrzyżowaniu korytarzy, niebieskoskrzydły cicho zaszczekał, zaczynając energicznie machać ogonem i wskazał na schody prowadzące w dół. Niestety przy drzwiach, stało dwóch strażników. Nie pozostawało więc nic innego jak wymyślić plan, by jakoś ich unieszkodliwić.
Feria była jednak szybsza od czarnowłosego. Podleciała więc do nic nieświadomego chłopaka, polizała ciepłym językiem po policzku. Nim jednak Yuuri jakoś zareagował, skrzat odleciał w stronę stojącej dwójki i zaczął im latać przez oczami. Istoty jak zaprogramowane, chciały od razu złapać skrzata, lecz ten zwinnie im uciekał, a one go goniły. Już po chwili zniknęli oni z pola widzenia chłopaka.
Dzięki działaniom Ferii, schody zostały bez nadzoru, a co za tym idzie Yuuri mógł na spokojnie i niezauważalnie przedrzeć się do tego miejsca. W myślach czarnowłosy podziękował dzielnemu pudelkowi i choć na prawdę mocno martwił się o niego, postanowił nie marnować okazji i ruszył w stronę schodów zmierzających w dół.
- - - - -
Rozdział nie sprawdzony, lecz mam nadzieję, że nie ma w nim dużo błędów. Dziękuję za przeczytanie <3
CZYTASZ
|| Drewniany Chłopiec || Victuuri ||
FantasyKrótka, zimowa opowieść o drewnianym chłopcu oraz czarnowłosym wybawicielu, którzy starają się uratować królestwo przed Królem Myszy. Prócz tego, robią co w swojej mocy, by uwolnić siebie samych spod jego klątw. W przyszłości będzie w renowacji :)