Rozdział 7

48 8 12
                                    

Obiecany rozdział. Zapraszam!
🥰🥰👇👇👇






Obudziłem się zlany potem, z głową tak ciężką, jak z ołowiu. Zamiast Gianny, zobaczyłem więzienną lekarkę, siedzącą tuż przy łóżku. Kątem oka widziałem, jak zmoczyła ścierkę w metalowej misce z wodą i mocno ją odsączyła, nie dostrzegając, że właśnie otworzyłem oczy. Dopiero, kiedy miała zamiar przyłożyć mi do czoła wspomniany materiał, lekko rozchyliła wargi, kończąc szybko ową czynność, której efektem stał się chłód momentalnie rozchodzący się po ciele. Spowodował on gęsią skórkę, nie tylko na rękach, lecz również na plecach i nogach.

– Majaczył pan przez sen – oznajmiła nagle kobieta. Dziwnie na mnie spoglądała, jakby przed chwilą usłyszała coś, czego nie należało komentować. – Gorączka znacznie zelżała, ale ostatnie godziny... – podkręciła głową – no cóż, było ciężko – dokończyła. Widziałem, jak wymuszała na twarzy uśmiech, natychmiast uciekając gdzieś wzrokiem. Z jakiegoś powodu zaczęła unikać kontaktu wzrokowego, a jej policzki płonęły ognistym rumieńcem. Przez chwilę zastanowiło mnie jej zachowanie, jednak odpuściłem, sądząc że nawet jeśli zapytam, to i tak niczego się nie dowiem.

– Dziękuję – powiedziałem dosyć cicho i niewyraźnie.

Dostrzegłem, że pomimo czerwonego koloru na twarzy, miała też podkrążone oczy.

– To moja praca, więc zrobiłam, co mogłam, by złagodzić powikłania, po takiej dużej dawce – zaznaczyła. – Musiał pan solidnie zajść tym więźniom za skórę. Może pomogłaby rozmowa, by na przyszłość...

– Nie, naprawdę nie chcę drążyć tego tematu – przerwałem lekarce, nie pozwalając dokończyć zaczętego zdania.

– W porządku, ale gdyby pan jednak zmienił zdanie, to chętnie poznam pańską wersję wydarzeń. Zatajanie takich szczegółów, nie jest dobrym rozwiązaniem, a działanie na własną rękę, może okazać się gorsze niż cokolwiek. – Nie zdołałem niczego odpowiedzieć, ponieważ zmieniła temat i pospiesznie wstała z krzesła. Pokręciłem głową, jednak ona tego nie dostrzegła. Może i dobrze? Nie miała zielonego pojęcia ile myśli roiło się w mojej głowie odnośnie zemsty. Odstawiła na bok miednicę, po czym przesunęła ją nogą pod łóżko, tak, aby nie przeszkadzała. Napełniła szklankę wodą i pomogła mi ugasić pragnienie. – Za jakiś czas powinien pan wrócić do swojej celi. Stan zdrowia poprawia się, więc nie ma sensu przedłużać tego pobytu. Przekaże informację strażnikowi oraz skonsultuję się telefonicznie z dyrektorem. Zanim jednak to zrobię, podłączę jeszcze jedną kroplówkę nawadniającą, która powinna spłynąć w ciągu pół godziny. Chwilowy przypływ energii powinien wkrótce nastąpić.

Skoro tak mówiła, to chyba wiedziała lepiej. Nie zamierzałem się przeciwstawiać. Z jednej strony było mi wszystko jedno gdzie trafię, ale z drugiej, ciągle znajdowałem się w więzieniu, i dobrze było chociaż przez moment porozmawiać z kimś normalnym, albo nawet pomilczeć w obecności takiej osoby.

– Gdybym nie był świadomy, gdzie jestem, stwierdziłbym, że trafiłem do jakiegoś prywatnego szpitala, pod opiekę najlepszego lekarza. – Nie chciałem wchodzić jej za przeproszeniem w tyłek, ale taka była prawda. Pomogła mi, mimo że na to nie zasługiwałem. – Równie dobrze, mogła mnie pani potraktować, jak wszyscy tutaj. Czyli nijak, jak zwierzę. Trafiłem w naprawdę dobre ręce.

– Bez przesady, wykonuję tylko swoje obowiązki – powiedziała, a następnie zdezynfekowała dłonie, zakładając lateksowe rękawiczki. – Większa część pacjentów nie jest taka jak pan, panie Nathanielu, ale staram się pomagać wszystkim, bez względu na wszystko. Nie zawsze można mieć to, co się chce, prawda?

SkazanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz