03.10 W objęciach przeszłosci

334 16 4
                                    

Beatrix w końcu dotarła do Diamentowych Wzgórz na dalekim Eraklyonie gdzie miały mieszkać jej siostry. Rozwinęła kartkę od Stelli by jeszcze raz spojrzeć na adres pod którym miała znaleźć swoje siostry i już wiedziała, że stoi pod właściwymi drzwiami, ale były to drzwi domu dziecka z koszmarnym szyldem na budynku „Dom Sióstr Wielkiego Miłosierdzia".

- Co za koszmarne miejsce. - Stwierdziła Beatrix przytłoczona samym widokiem kiczowatych ozdób na elewacji białego budynku. Same kwiatki uśmieszki i inne malunki i te kolorowe rysunki wykonane przez dzieci przyklejone do okien.
Beatrix nacisnęła elektryczny dzwonek i po chwili otworzyła jej zakonnica, a to zdziwiło Beatrix, bo zakonnice w innym świecie, to raczej coś niespotykanego.

- Dzień... dobry. Przyszłam w sprawie sióstr Isobel i Darcy Daniels. - Przywitała się Beatrix zaczynajac temat swoich sióstr.

- Ah tak... co te nieznośne dziewuchy znowu zrobiły? - Zapytała niezbyt zaskoczona zakonnica ewidentnie znudzona ich tematem.

- W zasadzie, to ja chyba jestem ich siostrą. - Odpowiedziała Beatrix.

- Bardzo współczuję, ale skoro nie ma pani żadnych zażaleń, to do widzenia. - Chciała szybko zakończyć rozmowę zakonnica i chciała zamknąć już drzwi, ale Beatrix wsadziła but przy futrynie uniemożliwiając zakonnicy zamknięcie drzwi.

- Nie tak prędko. Gdzie znajdę Isobel i Darcy? - Zapytała Beatrix stanowczym tonem.

- Nie mogę udzielać takich informacji. - Odrzekła zakonnica.

- Doprawdy? Ciekawe jak to się stało, że jedna z trzech sióstr została rozdzielona jako niemowle. Ktoś w jakimś urzędzie mógłby się zainteresować tym jakim cudem dom dziecka nie zajął się pochodzeniem dwóch niemowląt. - Oznajmiła Beatrix.

- Czy pani mi grozi? - Dopytała Zakonnica.

- Grożę tobie? Nieeee... jak grożę całej waszej instytucji, a teraz ty batmanico wyśpiewasz mi gdzie one są. - Rozkazała Beatrix.

- Jesteś taka jak one, ale nie wiem gdzie są te diabelskie nasienia. - Odpowiedziała Zakonnica.

- Uważaj sobie pingwinie... lepiej gadaj co wiesz. - Chciała wymusić informacje Beatrix.

- Na prawdę nie wiem. Te dziewczyny są nieobliczalne, niepokorne i szalone... kto wie gdzie je Diabli ponieśli. - Stanowczo oznajmiła Zakonnica, a Beatrix patrzyła jej w oczy swoim wrogim spojrzeniem.

- Mogę już wrócić do swoich obowiązków? - Zapytała Zakonnica.

- Tak. - Odpowiedziała Beatrix i zabrała swoją stopę z progu drzwi.

- Z Bogiem. - Pożegnała się Zakonnica.

- Niech Szatan ma was w swojej opiece. - Odpowiedziała złośliwie Beatrix i odeszła, a Zakonnica z zezłoszczoną miną zamknęła drzwi i przekręciła zamki w drzwiach, a Beatrix oddalała się od drzwi i przewróciła oczami słysząc zamykanie zamków.
W tym czasie Bloom ze swoją ciotką Dorcas przebywały wewnątrz wieży i Dorcas przygotowywała przecier z dziwnych owoców.

- Co robisz? - Zapytała zaciekawiona Bloom siedząca na fotelu przy kominku popijając herbatę z filiżanki.

- Przecier z czarnych jagód. Niestety, to nie Alfea i małe wróżki nas nie wyręczą - Wyjaśniła Dorcas.

- Małe wróżki? Co masz na myśli? - Dopytała zaskoczona Bloom.

- Przybywasz z Alfei i nie wiesz o wróżkach? - Odpowiedziała pytaniem równie zaskoczona Dorcas.

- Z tego co wiem, to nie ma żadnych małych wróżek w Alfei. - Odrzekła Bloom.

- Jak to? Wróżki od zawsze tam były. W zasadzie Alfea powstała na zgliszczach wioski wróżek po ataku Trollów z Gloomy Wood. Potężna czarodziejka Arkadia w porozumieniu ze swoją bliźniaczą wróżką Ninfeą, która była przywódczynią małych wróżek. Stworzyła na miejscu wioski wielki i potężny zamek, a wręcz twierdzę, w której miały zgromadzić się i uczyć młode czarodziejki i tak się stało. Arkadia została pierwszą dyrektorką, założycielką Alfei, a w krótce nie było potężniejszej czarodziejki od niej. Nagromadziła potężne pokłady magii w tym zamku skryte w murach i ukrytych przejściach, oraz wielkie zbiory ksiąg magicznych, map, papirusów i zwoi z zaklęciami, magią i tego typu artefakty. Ten zamek jest naszpikowany bronią, magią i pozytywna energią odpychającą wszelkie zło magiczną barierą. Nikt czarnomagiczny nie miał tyle sił by przedostać się do Alfei, a po latach niektórzy magiczni zaczęli traktować ten zamek jak świętość, bo już legendarne zaczęło być powiedzenie „Pod dachem Alfei każdy znajdzie Azyl" i tak było bariera przepuszczała czarnomagicznych jeśli nie mieli złych intencji, ale jeśli je mieli robiła im sporą krzywdę dlatego było raptem pare przypadków próby przekroczenia tej bariery przez czarnoksiężników i wiedźmy. - Opowiedziała Dorcas.

- Myślałam, że Alfea już jest niezwykła, ale Alfea z przeszłości była niesamowicie niezwykła, a teraz, to zaledwie cień tego o czym mówisz. - odpowiedziała Bloom.

- Jak to? - Dopytała Dorcas.

- Rosalind... samozwańcza dyrektorka, która zabiła prawdziwą by zastąpić jej miejsce ocenzurowała większość ksiąg, a magicznej broni w Alfei nie było już gdy zaczęłam naukę... wiem co mówię, bo wywróciłam zamek do góry nogami w poszukiwaniu prawdy o sobie, ale nie natknęłam się na żadne tajemne przejścia. - Wyjaśniła Bloom.

- Przykro się słucha tego co mówisz... niegdyś Alfea przyjęła również mnie i moje wspomnienia... Ehh, to najlepsze momenty z mojego życia i czasów świetności Alfei, ale skoro nie odkryłaś tajemnych przejść, to nie oznacza, że ich tam nie ma, a magia która w nich się kryła może nadal tam być. - Odpowiedziała Dorcas z nostalgią.

- Ciociu... Terra... yyy moja przyjaciółka, która jest czarodziejką natury...... mówiła mi kiedyś że czarne jagody rosną w mroku i są trujące. - Chciała ostrzec Bloom przypominając sobie coś o tych owocach.

- Tak wiem, ale magia smoka potrafi cuda, jednym z nich jest usuwanie pewnych toksyn, a bez nich czarne jagody są smaczne, pełne witamin i są jedynym źródłem jedzenia na tym pustkowiu, a po coś innego trzeba oddalić się na wiele kilometrów, a tak w ogóle prosiłam żebyś mówiła mi po imieniu. - Odrzekła Dorcas.

- A więc... Dorcas opowiesz mi coś jeszcze o tych czasach gdy Alfea była taka niezwykła? - Zapytała Bloom.

- No jasne, a ty mi opowiedz o tym facecie, który zawrócił ci w głowie i o którego cały czas się tak martwisz. - Odpowiedziała uśmiechając się Dorcas, a w międzyczasie pobitego Oritela do celi wrzuciło dwóch strażników i wycieńczony Oritel leżał na zimnej podłodze cały we własnej krwi w jeszcze bardziej obdartych szatach.

- Jak nie zaczniesz gadać, to skończysz życie w tej celi chłopie. - Oznajmił strażnik aktywując magiczne kraty celi.

- Myślisz, że potraficie mnie złamać, ale się mylicie. Sieciówek w ciemnym wymiarze Obsydianu, wymiarze Omega i wielu innych strasznych miejscach wypełnionych potworami czekającymi tylko by mnie zabić, a wy głupcy liczycie, że wasze żałosne jak je nazywacie tortury złamią mojego ducha walki. Jak byłem dzieckiem w takim stanie wracałem z treningu, a więc mi nie zaimponowaliście panowie, a na jutro wymyślcie coś lepszego, bo jak tak dalej pójdzie to stracicie tylko czas. - Odpowiedział pogardliwie Oritel wstając resztkami sił z podłogi i głowę jak na króla przystało trzymał wysoko.

- Jak sobie życzysz, ale pewnego dnia spadnie korona z twojej głowy, a wtedy wyśpiewasz nam wszystko. Wystarczy znaleźć sposób, który cię przekona. - Odrzekł strażnik.

- Powodzenia w szukaniu tego sposobu. - Życzył szczęścia wątpiąc w możliwości strażników Oritel i strażnicy odeszli, a Oritel padł na kolana łapiąc się za żebra.

- Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. - Wyszeptał do siebie Oritel.

- Potrzebuję swojego miecza. Venite ad me ignem, venite ad me ingem, Venite ad me ignem.. Niee... to nie działa! - Wykrzyczał zły Oritel, a skonfiskowany miecz Oritela w szklanej magicznej gablocie mimo wszystko zareagował na magiczna inkantację przywoływania otaczając się magiczną ognistą aurą.

Przeznaczenie saga Winx sezon 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz