lipiec, rok 2011
Jeszcze wieczorem, wtedy po nowym - pierwszym spotkaniu Harry bał się zasnąć. Cały czas myślał o słowach Louisa."Gwiazdy też płaczą"
"Była blisko Ciebie"
"Kiedyś zrozumiesz, skarbie"
"skarbie"
- Lou? - Zapytał cicho będąc pewnym, że chłopak już śpi.
- Tak, skarbie?
Kolejny raz to samo. S k a r b i e. Zapadła cisza. Brunet nie mógł skupić się na tym, co chciał powiedzieć. Wszystko działo się za szybko. Jego myśli były kłębkiem tysięcy splątanych ze sobą nici. Nie mógł odnaleźć tej jednej. W końcu jednak biorąc głęboki oddech zapytał o to, na co w tym akurat momencie chciał znać odpowiedź.
- Ty byłeś tą gwiazdką, prawda? - Zawahał się spuszczając wzrok.
Louis zapalił małą lampkę nocną, aby mógł przyjrzeć się twarzy chłopaka. Następnie delikatnie wyciągając dłoń przed siebie chwycił nią podbródek bruneta tak, aby ten mógł patrzeć tylko na niego.
- Tak, Harry. A teraz..
- A teraz obaj jesteśmy gwiazdami. - Powiedzieli w tym samym momencie.
- Świecimy na tym samym niebie.
- I próbujemy pokazać innym ludziom - Zanucił delikatnie Harry zamykając na chwilę oczy.
- Że kiedyś istnieliśmy naprawdę.
- Bo teraz to niebo pisze o nas powieść. - Zakończyli. Tak brzmiały słowa jednej z bajek, które Anne i Jay odpowiadały im kiedyś przed snem.
Chwilę jeszcze rozmawiali. O gwiazdach, o przeszłości, o uczuciach. Tak, jakby nadal byli dziećmi. Bo tylko dzieci potrafią szczerze mówić o uczuciach, potrafią je pokazać. Nie boją się ich. Ktoś zabierze im zabawkę - walczą o nią. Zdenerwują się - krzyczą. Coś je boli - płaczą. Śmieją się tylko gdy na prawdę mają do tego powód a nie dlatego, że chcą ukryć przez chwilowe szczęście oczy zalane łzami.
Louis oparł się plecami o wysoko ułożone na łóżku poduszki zapraszając do siebie Harrego. Ten układając się powoli na jego ciele po chwili położył dłoń w miejscu, gdzie znajdowała się również dłoń szatyna.
Przez kilka minut leżeli w tej pozycji. Splecione dłonie, ciało Harrego ułożone na drugim tak, jakby pasowało tam idealnie. Jakby dwa zaginione puzzle odnalazły się po latach i układanka w końcu mogła ukazać kompletny obraz.
Do momentu, aż w końcu zasnęli, nie myśląc o niczym w ciszy obserwowali widoczny daleko za oknem księżyc. Kto wie, a może to właśnie księżyc obserwował ich?
***
Przespali cały poranek. Nie słyszeli Jay wołającej dzieci na śniadanie, nie słyszeli ptaków śpiewających za oknem ani innych dźwięków z otoczenia.
Przez sen Harry z głową ułożoną na torsie szatyna zapewne myślał o tym, że jego serce w końcu zabiło.
Może nawet zabiło dla niego?
Około godzinę później Louisa obudził popołudniowy blask słońca zaglądający przez okno.
Gdy tylko otworzył oczy zastał go tak piękny widok o jakim jeszcze niedawno mógł tylko pomarzyć.
CZYTASZ
Diary From Heaven || Larry Stylinson
FanfictionTen chłopiec przeżył więcej niż niejeden dorosły. Właśnie dlatego narodził się, dorósł i odszedł. Tak jak każdy. Tak przecież wygląda schemat życia. Ale on oszukał los. Udało mu się przeżyć średnio siedemdziesięcio letnie życie zdrowego człowieka w...