SMACZNYCH MIKOŁAJEK!!
24 grudnia, rok 2001
- Synku chodź już, jedziemy! - Zawołała Anne stukając kluczami o drzwi.
Harry wziął czerwony zeszyt i pakując go do małego plecaka zbiegł po schodach na dół. Kobieta powitała go pogodnym uśmiechem i pomogła mu się ubrać.
Pogoda nie sprzyjała tego dnia wyjazdom. Śnieg padał grubymi płatkami od każdej możliwej strony prawie całkowicie osłaniając widoczność. Temperatura również była niska, co nie było dla nikogo zdziwieniem ze względu na porę roku.
Mimo wszystkich przeciwności Harry nie pozwolił rodzinie aby zostali dziś w domu.
Robin zajmował już miejsce kierowcy gdy pozostali wyszli z domu. Młodsza, kilkuletnia siostra Harrego - Gem osłaniała rękawami kurtki drobną twarzyczkę przed płatkami śniegu ściskając mocno dłoń swojej mamy.
Kilka minut później byli już w drodze. Opady śniegu zaczęły ustawać i w pewnym momencie przez zachmurzone niebo można było zauważyć przebijające się przez chmury zachodzące słońce. Jego pojedyncze promienie padały w różne miejsca, co jakiś czas znikając by następnie pokazać się ponownie. Przez to chmury zdawały się wyglądać jak różnokolorowa wata cukrowa.
Cała droga minęła w ciszy. Pierwsza wysiadła Anne i Harry. Za nimi Robin biorąc na ręce małą Gem.
Słońce zaczynało znikać za ziemskim horyzontem. Rodzina szła wąską ścieżką prowadzącą do niedużej furtki. Gdy ją przekroczyli na pierwszy rzut oka widoczne było mnóstwo starych pomników obstawionych zniczami. Większość z nich wyglądała na zapomniane. Na końcu ulicy znajdował się mały grób, na którym widniała tabliczka z nazwiskiem oraz krótki tekst.
†
LOUIS WILLIAM TOMLINSON
24.12.1991 - 01.07.1999Pierwszy do grobu podbiegł Harry rzucając się na kawałek betonu tak, jakby chciał go objąć i już nigdy nie puścić zrzucając przy tym jednego znicza, który uderzając o twardą płytę roztrzaskał się na drobne części.
- Przepraszam Lou, nie chciałem. - Chłopiec posmutniał spoglądając na rodziców.
- Harry, uważaj. Tu nie chodzi o kawałek szkła tylko o twoje bezpieczeństwo. - Dodał spokojnie Robin podając córkę Anne po czym pochylając się zebrał rozrzucone kawałki szkła.
W tym czasie Harry wpatrywał się w tekst wyryty drobnymi literami na małej tabliczce obok imienia i nazwiska przyjaciela. Analizował w ciszy każde słowo.
†
LOUIS WILLIAM TOMLINSON
24.12.1991 - 01.07.1999
•Światło w mroku
Ludzie
Szum
Kropla wody wpadająca do oceanu
Ja
Ocean
Ty
Słowo
Jak wydobyć słowo
Gdy ocean szumi podczas sztormu
Gdy nie może Cię usłyszeć
Słońce
Mgła
Słońce rozświetla każdy dzień
Mgła ogranicza widoczność
Chciałaby być niezauważona
A jednak widzi Ją każdy
Tęcza
Powstaje gdy świeci słońce
Podczas deszczu
Mgła
Ciepło w chłodne poranki
Słońce i woda
Tęcza
Jak niebo bez gwiazd -
Jedno bez drugiego nie istnieje- Mamo, kim był Louis? - Zapytała mała dziewczynka wyrywając się z objęć rodzicielki po czym małymi kroczkami pobiegła do brata wdrapując się na jego kolana. On natychmiast objął ją czując na sobie to dziecięce, cudowne ciepło.
- Naszym przyjacielem. - Odpowiedział Harry. - Jest naszym przyjacielem. - Dodał spoglądając na siostrę.
- Jak to jest? Przecież już go tu nie ma, mamusia mówiła że zmarł. - Powiedziała nie bardzo rozumiejąc własne słowa.
Czas mijał szybko i niebo stawało się już coraz ciemniejsze. Oświetlał je tylko księżyc i kilka gwiazd.
- Spójrz tam Gem. - Harry chwycił jej małą rączkę i wskazał nią niebo, które coraz bardziej uwidaczniało gwiazdy.
- Co to? - Zapytała zdziwiona zachowaniem brata dziewczynka. - Nie chcę tam patrzeć, boję się ciemności.
- Nie bój się. Właśnie tam jest Louis. - Uśmiechnął się patrząc w pustą przestrzeń.
- Jak to? On tam jest? - Zapytała śmiejąc się. - Louis jest ptaszkiem? Potrafi latać?
- Nie, Lou nie jest ptaszkiem ale byłaś blisko.
- W takim razie kim jest? Dlaczego nikt z nas go nie słyszy?
- Jest gwiazdką. - Powiedział Harry a dziewczynka tylko poruszyła się z zachwytu.
- Chciałabym kiedyś go poznać. - Szepnęła wtulając się w swojego brata.
- Poznasz go, obiecuję.
Za nimi stał Robin obejmując ramieniem wpatrzoną w gwiazdy Anne.
- Córeczko, musimy już iść. - Powiedziała Anne podchodząc do niej i biorąc ją na ręce.
- A co z Harrym? - Nie chciała zostawiać brata. Przecież było ciemno. - Nie może zostać sam!
- Spokojnie, Harry nie jest sam. Zaraz do nas przyjdzie. - Robin pogładził ją delikatnie po twarzy poprawiając zsuwającą się z główki czapkę po czym spoglądając na syna poszli w stronę parkingu, na którym znajdował się ich samochód.
Harry zawsze zostawał tam chwilę dłużej niż pozostali. Chciał być z Louisem sam. Chciał opowiadać mu bajki, tak jak kiedyś to właśnie Lou opowiadał je mu przed snem gdy zostawali razem w wakacje na noc. Tym razem przeczytał mu listy. A tak naprawdę były to zwykle kartki z pamiętnika chłopca. Kartki, które miały tak ogromną moc, że udało im się zmienić przyszłość.
- Moja mama zabrała mnie do cioci Jay i pojechaliśmy z nią na cmentarz. Przyniosłem Twoją ulubioną zabawkę.. - Zaczął czytać jeden z listów dedykowanych prosto do nieba. Do tych błyszczących gwiazd.
Opowiedział też o gwiazdozbiorach, o ich siostrzyczkach i kolegach z klasy. Opowiedział mu wszystko, co chciał aby jego przyjaciel usłyszał. Wszystko, co go martwiło.
Gdy skończył spojrzał na niebo. Po północnej stronie widniała maleńka gwiazda, która wręcz krzyczała "Hej! Tu jestem! Spójrz na mnie!". Harry uśmiechnął się jakby słyszał co owa gwiazdka do niego mówi. Delikatny powiew wiatru otulił jego ciało. Co dziwne, nie był on zimny, wywołujący dreszcze. Wręcz przeciwnie. Był to ciepły, czuły jakby żywy podmuch powietrza zesłany na niego z wyjątkową troską. Z miłością.
Wtedy też Harry siedząc i obejmując swoje ciało okrążone ciepłym powiewem wiatru próbując przytulić samego siebie nie wiedział, że przytulał też jego.
CZYTASZ
Diary From Heaven || Larry Stylinson
FanfictionTen chłopiec przeżył więcej niż niejeden dorosły. Właśnie dlatego narodził się, dorósł i odszedł. Tak jak każdy. Tak przecież wygląda schemat życia. Ale on oszukał los. Udało mu się przeżyć średnio siedemdziesięcio letnie życie zdrowego człowieka w...