6

267 30 3
                                        

Spokojny, jesienny wieczór, z lekką mżawką, był chwilą jaka go uspakajała po męczącym dniu w szkole. Idąc przez park, który spowiła delikatna mgła, czuł pewnego rodzaju wewnętrzne oczyszczenie ze wszystkich złych myśli i zmartwień. Czuł się wolny, jak każdy inny nastolatek bez problemów.
Domyślał się, że mama musiała się o niego martwić - jako, że ojciec miał go pewnie w czterech literach - i gdyby nie fakt, że pod wpływem ataku paniki roztrzaskał swój telefon o ścianę, tak to by odebrał teraz połączenie od swojej rodzicielki, która nic nie wiedząc, musiała wydzwaniać już pełno razy.

Zasiadł na drewnianej ławce oddychając świeżym powietrzem, nie myśląc o konsekwencjach swojej decyzji, jakie mogłyby go spotkać po powrocie do domu.
Był wręcz pewien, że ojciec wykorzysta tą okazję, by się na nim wyżyć po całym dniu pracy, a on pozwoli mu na zrobienie z siebie worka treningowego, bo nie umie się mu postawić. Jaki popełnił błąd, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie? Co poczynił źle? Jeszcze niedawno byli idealną, kochającą się rodzinką, a teraz, w przeciągu trzech lat, stracił ludzi których nie chciał stracić, doszedł do najgorszego punktu jego stanu psychicznego, nie rozmawia z ludźmi, którzy czynili go szczęśliwym i jest bardziej samotny niż kiedykolwiek był. 

Lśniące łzy, niczym błyskawica na niebie, każdej nocy opuszczały jego zmęczone, zaczerwienione oczy, ukazując jak bardzo był wyniszczony. Nawet szkarłatna ciecz, ulatująca z jego ciała, dawała mu znak, że ciągle mało, a gojące się blizny sprawiały, że chciał robić ich więcej i więcej. Niejednokrotnie zanurzał się we wannie i nie myślał o tym co będzie kiedy się nie wynurzy, ale o tym, że pragnie umrzeć snadnie. Zniknąć raz na zawsze, tym razem robiąc wszystko tak jak należy, byleby nie popełnić takiego samego błędu, jakiego dokonał ponad rok temu. Dychał ledwo, czując okropne zmęczenie i mimo, że próbował kilka razy, to wciąż marzył by oddać się w śmierci pragnienie.

On nie chciał góry pieniędzy, najnowszego modelu telefon czy tabletu jak większość dzieci w tych czasach, pragnął, żeby w końcu mieć normalne życie jak każdy nastolatek.
Za każdym razem, kiedy widział uśmiechnięte grupki przyjaciół, czuł zazdrość jaka ogarniała całe jego ciało, a w oczach zbierały się łzy, które jednak udało mu się odganiać.
Myślał też, czy lepiej byłoby mu, gdyby miał osobę, która by go wspierała, nie z litości, a z własnej woli, zwyczajnie się o niego martwiąc.
Chciałby mieć taką osobę, która wyciągnęłaby go z szarej rzeczywistości i dodała nieco kolorów do jego życia. Wiedział, że szanse na spotkanie takiej osoby były małe i prawdopodobnie nigdy nie odzyska zdolności widzenia kolorów. Jego serce krzyczało o pomoc i tę jedną osobę, na której mógłby polegać w 100%, która znałaby go bardziej niż ktokolwiek, dzięki czemu wcale by nie musiał mówić, że coś go dręczy. Właśnie tak sobie wyobrażał przyjaźń, której niestety od dłuższego czasu nie zdążył doświadczyć.
W końcu kto by chciał się zadawać z takim dziwolągiem jak on? Swoim wyglądem odstrasza innych, a tym bardziej charakterem, którego nienawidzi. Kiedy poznaje kogoś innego, albo jakaś osoba stara się o kontakt z nim, on odpycha tą osobę najbardziej jak się da, żeby zniechęcić ją do siebie, a później żałuje jakim człowiekiem jest.
Chciałby mieć znajomych, którzy by go rozumieli, ale bał się odezwać do ludzi, nawet tych z bliskiego mu otoczenia.
Wrażenie, że zostanie wyśmiany kiedy się otworzy, ciągnęło się za nim od dobrych dwóch lat - o ile nie więcej - dlatego wolał zamykać się w swoim pokoju, odcięty od szarej rzeczywiści i podłych ludzi.

— Wooyoung? Czy to ty? — usłyszał znajomy głos. Unosząc głowę do góry, ujrzał tego samego, jasnowłosego chłopaka, którego przyłapał na rozmowie z Seonghwą.
Nie miał zamiaru wchodzić z nim w głębszą znajomość i tak samo inni nie chcieli zadawać się z czarnowłosym, więc dlaczego nagle w jego życiu pojawia się on i nie daje mu spokoju?
Pewnie ponownie padł ofiarą jakiegoś żałosnego zakładu.

Momentalnie spanikował i mimo, że miał w planach tu trochę posiedzieć, tak teraz gnał do domu, zostawiajac blondyna w nie małym szoku.

— Ej no zaczekaj! — słyszał jeszcze jak krzyczał, kiedy znikł między blokami za skrzyżowaniem.
Nie marzył o tym żeby spotkać tego człowieka, a życie i tak ciśnie sobie żarty z niego i postanawia zsyłać mu takie sytuacje, jak ta przed chwilą. Gdyby był chrześcijaninem, już dawno zacząłby dawać monolog do Boga, dlaczego tak bardzo go nienawidzi.

Wszyscy z klasy, jak i nie tylko, dostrzegli, że San zainteresował się Wooyoungiem, ale nikt nie mógł zrozumieć z jakiego powodu i co było w nim specjalnego - nawet sam czarnowłosy tego nie rozumiał.
Czemu nie mógł uganiać się za resztą lasek ze szkoły, których było dość sporo, a wybrał sobie na cel kogoś takiego jak on?
Nie było w nim nic nadzwyczajnego i miał nadzieję, że San w końcu to zrozumie.

Rescue Me, Please | WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz