Spokojny, jesienny wieczór, z lekką mżawką, był chwilą jaka go uspakajała po męczącym dniu w szkole. Idąc przez park, który spowiła delikatna mgła, czuł pewnego rodzaju wewnętrzne oczyszczenie ze wszystkich złych myśli i zmartwień. Czuł się wolny, jak każdy inny nastolatek bez problemów.
Domyślał się, że mama musiała się o niego martwić - jako, że ojciec miał go pewnie w czterech literach - i gdyby nie fakt, że pod wpływem ataku paniki roztrzaskał swój telefon o ścianę, tak to by odebrał teraz połączenie od swojej rodzicielki, która nic nie wiedząc, musiała wydzwaniać już pełno razy.Zasiadł na drewnianej ławce oddychając świeżym powietrzem, nie myśląc o konsekwencjach swojej decyzji, jakie mogłyby go spotkać po powrocie do domu.
Był wręcz pewien, że ojciec wykorzysta tą okazję, by się na nim wyżyć po całym dniu pracy, a on pozwoli mu na zrobienie z siebie worka treningowego, bo nie umie się mu postawić. Jaki popełnił błąd, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie? Co poczynił źle? Jeszcze niedawno byli idealną, kochającą się rodzinką, a teraz, w przeciągu trzech lat, stracił ludzi których nie chciał stracić, doszedł do najgorszego punktu jego stanu psychicznego, nie rozmawia z ludźmi, którzy czynili go szczęśliwym i jest bardziej samotny niż kiedykolwiek był.Lśniące łzy, niczym błyskawica na niebie, każdej nocy opuszczały jego zmęczone, zaczerwienione oczy, ukazując jak bardzo był wyniszczony. Nawet szkarłatna ciecz, ulatująca z jego ciała, dawała mu znak, że ciągle mało, a gojące się blizny sprawiały, że chciał robić ich więcej i więcej. Niejednokrotnie zanurzał się we wannie i nie myślał o tym co będzie kiedy się nie wynurzy, ale o tym, że pragnie umrzeć snadnie. Zniknąć raz na zawsze, tym razem robiąc wszystko tak jak należy, byleby nie popełnić takiego samego błędu, jakiego dokonał ponad rok temu. Dychał ledwo, czując okropne zmęczenie i mimo, że próbował kilka razy, to wciąż marzył by oddać się w śmierci pragnienie.
On nie chciał góry pieniędzy, najnowszego modelu telefon czy tabletu jak większość dzieci w tych czasach, pragnął, żeby w końcu mieć normalne życie jak każdy nastolatek.
Za każdym razem, kiedy widział uśmiechnięte grupki przyjaciół, czuł zazdrość jaka ogarniała całe jego ciało, a w oczach zbierały się łzy, które jednak udało mu się odganiać.
Myślał też, czy lepiej byłoby mu, gdyby miał osobę, która by go wspierała, nie z litości, a z własnej woli, zwyczajnie się o niego martwiąc.
Chciałby mieć taką osobę, która wyciągnęłaby go z szarej rzeczywistości i dodała nieco kolorów do jego życia. Wiedział, że szanse na spotkanie takiej osoby były małe i prawdopodobnie nigdy nie odzyska zdolności widzenia kolorów. Jego serce krzyczało o pomoc i tę jedną osobę, na której mógłby polegać w 100%, która znałaby go bardziej niż ktokolwiek, dzięki czemu wcale by nie musiał mówić, że coś go dręczy. Właśnie tak sobie wyobrażał przyjaźń, której niestety od dłuższego czasu nie zdążył doświadczyć.
W końcu kto by chciał się zadawać z takim dziwolągiem jak on? Swoim wyglądem odstrasza innych, a tym bardziej charakterem, którego nienawidzi. Kiedy poznaje kogoś innego, albo jakaś osoba stara się o kontakt z nim, on odpycha tą osobę najbardziej jak się da, żeby zniechęcić ją do siebie, a później żałuje jakim człowiekiem jest.
Chciałby mieć znajomych, którzy by go rozumieli, ale bał się odezwać do ludzi, nawet tych z bliskiego mu otoczenia.
Wrażenie, że zostanie wyśmiany kiedy się otworzy, ciągnęło się za nim od dobrych dwóch lat - o ile nie więcej - dlatego wolał zamykać się w swoim pokoju, odcięty od szarej rzeczywiści i podłych ludzi.— Wooyoung? Czy to ty? — usłyszał znajomy głos. Unosząc głowę do góry, ujrzał tego samego, jasnowłosego chłopaka, którego przyłapał na rozmowie z Seonghwą.
Nie miał zamiaru wchodzić z nim w głębszą znajomość i tak samo inni nie chcieli zadawać się z czarnowłosym, więc dlaczego nagle w jego życiu pojawia się on i nie daje mu spokoju?
Pewnie ponownie padł ofiarą jakiegoś żałosnego zakładu.Momentalnie spanikował i mimo, że miał w planach tu trochę posiedzieć, tak teraz gnał do domu, zostawiajac blondyna w nie małym szoku.
— Ej no zaczekaj! — słyszał jeszcze jak krzyczał, kiedy znikł między blokami za skrzyżowaniem.
Nie marzył o tym żeby spotkać tego człowieka, a życie i tak ciśnie sobie żarty z niego i postanawia zsyłać mu takie sytuacje, jak ta przed chwilą. Gdyby był chrześcijaninem, już dawno zacząłby dawać monolog do Boga, dlaczego tak bardzo go nienawidzi.Wszyscy z klasy, jak i nie tylko, dostrzegli, że San zainteresował się Wooyoungiem, ale nikt nie mógł zrozumieć z jakiego powodu i co było w nim specjalnego - nawet sam czarnowłosy tego nie rozumiał.
Czemu nie mógł uganiać się za resztą lasek ze szkoły, których było dość sporo, a wybrał sobie na cel kogoś takiego jak on?
Nie było w nim nic nadzwyczajnego i miał nadzieję, że San w końcu to zrozumie.

CZYTASZ
Rescue Me, Please | Woosan
FanfictionSiniaki zdobiące jego ciało, były dla niego niczym nowym. Zdążył przywyknąć do takiej rzeczywistości już nie przejmując się bólem, który za każdym razem odczuwał, gdy jego ojciec nie panował nad sobą. - Wooyoung to cichy uczeń szkoły w Incheon, igno...