Czternastolatek siedział w swoim pokoju, w którym jedynym źródłem światła była czarna lampka stojąca na jego biurku, które w tym momencie było zawalone wszystkimi możliwymi podręcznikami z jego szkoły.
Zbliżał mu się bardzo ważny sprawdzian na koniec roku szkolnego i teraz codzienne siedział do późna nad jego książkami.
Nie chciał zawieźć swoich rodziców, a zwłaszcza ojca, który ostatnio zaczął zwracać dużą uwagę na jego oceny, a każda zła wiązała się z krzykami.Często przez to dochodziło do kłótni, a nienawidził kiedy rodzice krzyczeli na siebie z powodu błędów jakie popełnił.
Nie byli już tą samą rodziną co kiedyś.
Nie spędzali ze sobą tyle czasu co mieli w zwyczajach, nawet nie oglądając wspólnie filmów na weekendzie, co było czymś w rodzaju ich tradycji.
Było mu smutno z tego powodu, ale rozumiał, że pracowanie nie jest takie łatwe i nie miał im tego za złe.Nie potrafił za to zrozumieć dlaczego tak bardzo wszyscy się od siebie odsunęli.
Prawie, że ze sobą nie rozmawiali jako, że on przesiadywał do późna w swoim pokoju, starając się o dobre stopnie, a jego ojciec kończył prace o 22:30, ewentualnie 22:00 przy odrobinie szczęścia.
Czasem bał się odezwać do niego, kiedy widział jaki poddenerwowany wracał do domu. Wiedział, że zmęczenie może dać w kość, ale nie sądził, że aż tak może wpłynąć na ludzi, do czasu w którym sam z dnia na dzień zaczynał czuć się coraz to gorzej.
Potrafił płakać nad pracą domową, nie mając siły na przepisanie jednego zdania.
Wiązało się to również z tym, że niekiedy zapominał jeść, kładąc się spać z pustym żołądkiem, następnego dnia o dziwo nie czując głodu. Sprawa stała się poważniejsza, gdy dzisiejszego dnia zemdlał podczas zajęć z wychowania fizycznego.
Odrazu przyjechała po niego mama zabierając go do domu, gdzie ubłagała go wręcz, by ten odpuścił sobie na chwile robienie zadań i odpoczął. Tak więc zamierzał zrobić, jednakże kiedy sen nie przychodził, sięgnął do szkolnych książek nie mając innego zajęcia.Przekręcanie klucza w drzwiach i głośne kroki w przedpokoju były słyszalne nawet z góry, co oznaczało, że jego ojciec wrócił do domu, pewnie znów zmęczony zważając na godzinę 22:45 która wybiła na zegarku elektronicznym, jaki miał postawiony na biurku.
Zszedł spokojnie na dół, chcąc się przywitać ze swoim opiekunem i chociażby spytać jak mu minął dzień, jednakże jak tylko znalazł się blisko niego, dało się wyczuć woń alkoholu która mieszała się z odświeżaczem powietrza, co było dość nieprzyjemne.
— Hej tato... — mruknął niezbyt głośno, ale słyszalnie.
— Daj mi spokój! Nie widzisz, że jestem zmęczony?! — prychnął zirytowany rzucając płaszcz na podłogę, a buty zdejmując niechlujnie, kopiąc je gdzieś pod ścianę.
Jego mama była u sąsiadki, zaproszona na ciasto i jakieś wspólne pogaduszki, które znając baby składały się z odgadywania innych. Nie miał jej za złe, że długo jej nie było bo może to i nawet lepiej, że nie musiała oglądać swojego męża w takim, a nie innym stanie.Markowi nie zdarzało się często pić, chyba, że okazjonalnie. Ostatnie czasy coraz częściej wracał do domu upity, czasem też nie kontaktując z rzeczywistością. Za każdym razem tłumaczył się, że to taki rodzaj odstresowania po ciężkiej pracy, a jego mama i tak mu wybaczała.
— Potrzebujesz czegoś, tato? — spytał, widząc jak jego ojciec szuka czegoś w całym salonie, jakby liczyło się od tego życie i dusza jaką posiadał.
— Świętego spokoju! Zwłaszcza od ciebie! — krzyknął, odchodząc do kuchni, przy okazji pchając swojego syna ramieniem, który zatoczył się o mało nie przewracając się przez nagłe zawroty głowy. Od jakiegoś czasu uczęszczał na zajęcia taneczne - co bardzo polubił - i niestety grupka starszaków wzięła go sobie za pewnego rodzaju kozła ofiarnego i niejednokrotnie słyszał przykre wyzwiska kierowane w jego stronę. Ostatnio gdy mu powiedziano, że wygląda jak "ulana świnia" wziął to zbyt do siebie i skończył nie jedząc niczego od prawie pięciu dni.
Kiedy mężczyzna znalazł schowany w szafce alkohol, wziął szklany kufel i ignorując własnego syna, który był blady jak ściana w ich salonie, usiadł sobie na fotelu spokojnie włączając telewizor. Wooyoung stał przy jednej ze ścian mając ochotę się zaśmiać jak podobny się do niej stał i patrzył na niego nie do końca rozumiejąc, co mogło dokładnie spowodować, że zdecydował się upić w ten bezgwiezdny wieczór.
— Będziesz stał jak ciota czy ruszysz się wreszcie, huh?! Chce spokoju, a słuchanie twojego głośnego oddychania mnie irytuje — prychnął, upijając kolejne łyki trunku.
— Ale-
Mężczyzna poderwał się i zdzielił swojego syna prosto w policzek, zostawiajac mocno czerwony ślad. Blondyn upadł od siły uderzenia, łapiąc się za obolałe miejsce.
Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec, człowiek połączony z nim węzłami krwi, właśnie podniósł na niego rękę. Nie zdażyło się to nigdy do tej pory, jedynie czasem podniósł na niego głos, jednakże nic poza tym.
Nie ważne jak bardzo próbował się podnieść, chcąc się udać do swojego pokoju i dać upust łzom, tak nie potrafił przez okropny pół głowy który ze stresu jedynie się nasilił, a zażyte wcześniej tabletki nie wykazały żadnych skutków.— Podniesiesz się wreszcie, czy mam ci pomóc?!
— B-błagam... nie krzycz — wyszeptał, czując, że lada moment a rozpłacze się w salonie.
— Co tam mamroczesz? — kopnął go w plecy jakby miało to w jakiś sposób sprawić, że ten się podniesie i popędzi na górę po schodach.
Wooyoung jedynie po raz kolejny stracił równowagę, leżąc na podłodze co wyglądało na coś w rodzaju oczekiwania na skazanie.
Nie miał pojęcia dlaczego mężczyzna się na nim wyżywał, bo w końcu nie zrobił nic złego, a martwił się jedynie.
Świat wirował mu przed oczyma, przez co mocno je zacisnął, co było wielkim błędem, iż wszystko się pogorszyło, a on sam miał ochotę wręcz zwymiotować.Czując mocny chwyt na włosach i podnoszenie go do góry, krzyknął z bólu.
Nie wiedział co się dzieje, dosłownie jakby znalazł się w jakimś transie lub innym wymiarze. Mark popchnął syna na schody, o których kant chłopak niefortunnie uderzył głową, ale nic sobie nie robiąc z łez które opuszczały zaczerwienione oczy, powrócił do salonu trzaskając drzwiami.
Blondyn wił się z bólu, łapiąc się za głowę na której poczuł nieprzyjemnie ciepłą ciecz, co jak się okazało, było jego krwią.
Nigdy nie lubił widoku krwi i za każdym razem jak ją widział, to go mdliło.Przeczołgał się szybko do łazienki, zamykając się w niej i zwymiotował do toalety.
Okropnie mu się kręciło w głowie i czuł, że zaraz zemdleje, o ile nie padnie na przedwczesny zawał.
Tak też się stało, kiedy próbując wstać, wywrócił się uderzając o zlew, co dało kres wszystkiemu, sprawiając, że ostatnie co zobaczył, to była ciemność.
I ta ciemność się utrzymywała i utrzymywała bardzo długo, dając początek chorób psychicznych, które zaczynały pojawiać się coraz szybciej w jego życiu.A on co? Zmienił się nie do poznania, z czasem czerpiąc radość i satysfakcję z cierpienia, jakie sam sobie wytwarzał.
***
nie jestem dumna z tego rozdziału 💀

CZYTASZ
Rescue Me, Please | Woosan
Fiksi PenggemarSiniaki zdobiące jego ciało, były dla niego niczym nowym. Zdążył przywyknąć do takiej rzeczywistości już nie przejmując się bólem, który za każdym razem odczuwał, gdy jego ojciec nie panował nad sobą. - Wooyoung to cichy uczeń szkoły w Incheon, igno...