Po skończonych lekcjach, Choi postanowił zrezygnować z propozycji jego przyjaciół na wspólne wyjście i udać się prosto do domu. Jak na złość, pogoda była okropna przez deszcz i dość mocny wiatr, więc odechciało mu się robić cokolwiek.
Za to jego myśli biegły w kierunku czarnowłosego.
Był tak bardzo zamyślony, że o mało co nie wpadł pod auto przechodząc przez pasy.— Znowu dzieje się coś w twoim domu? Jeśli chcesz mogę porozmawiać z twoim ojcem.
O co mogło do cholery chodzić? Te słowa nie chciały mu dać spokoju. Nie chciał w to wierzyć, ale wszystko mu podpowiadało, że Wooyoung mógł być nękany przez swojego własnego ojca. Tylko dlaczego?
Nie ważne co chłopak mógł zrobić, jego biologiczny opiekun nie powinien go tak traktować. A był wręcz pewny, że on na to nie zasługuje. To straszne jak w szybkim czasie może się czyjeś życie zmienić.
Jednego dnia możesz widzieć tą osobę uśmiechnięta od ucha do ucha, a następnego jej życie wywraca się do góry nogami i niszczy jej samopoczucie.
Gdzie tu jest sens i sprawiedliwość?Przekraczając próg domu, do jego nozdrzy dostał się przyjemny zapach naleśników - uwielbiał je.
Z truskawkami, słodkim serem, nutellą, bananami, jagodami - po prostu je uwielbiał.— Cześć, Sannie — jego rodzicielka uśmiechnęła się, witając jej syna ciepłym objęciem — zjesz może naleśniczka z bananami?
— Bardzo chętnie — blondyn odwzajemnił jej uśmiech, zasiadając do stołu w salonie. Wczorajszej nocy sprawdzał wszystkie portale społecznościowe jakie posiada, wyszukując Wooyounga, ale na marne.
Nie było go nigdzie, jakby ten po prostu się rozpłynął, albo nigdy nie istniał. W końcu kto w tych czasach nie posiada konta na takim Instagramie, czy też TikToku?
A może to on został zaślepiony przez internet?
Miał jedną wielką burze myśli, która z minuty na minutę rosła coraz bardziej. Nawet nie zauważył kiedy jego mama wróciła z obiadem.— O czym tak myślisz, słońce? — podała mu talerz z dwoma naleśnikami, zasiadając tuż obok.
— Och, o niczym? Jest tylko taki jeden chłopak w mojej klasie i-
— I ci się podoba? — poruszyła sugestywnie brwiami, uśmiechając się.
— C-co? Oczywiście, że nie! Skąd w ogóle taki pomysł? — zaśmiał się nerwowo. Odkąd jego mama znała orientację Sana, za każdym razem kiedy padał temat jakiegoś chłopaka, ta bez chwili namysłu zarzucała, że musi się on mu podobać. To było frustrujące.
— To czemu się rumienisz?
— Ugh, nie ważne — zamilkł skupiając się na krojeniu naleśnika. Dlaczego niby miałby się zauroczyć w Wooyoungu? Nie zna go długo, a wie o nim tyle co nic. Można rzecz ująć, że w ogóle go nie zna, bo czarnowłosy nigdy nie wydawał się chętny do rozmowy z nim, więc skąd mógł wiedzieć, że mu się nie narzuca? — taty znowu nie ma?
— Tak, musiał załatwić coś pilnego i zostanie trochę w nadgodzinach w pracy.
— Coś często zostaje po godzinach...
— Nie wiń go o to, jest prezesem który założył własną firmę, więc nic na to nie poradzisz. Niedługo będzie weekend, to spędzimy razem czas w trójkę — uśmiechnęła się do niego. Była tego pewna, ale czy San był? Nie zliczy ile razy jego ojciec musiał pojechać do pracy w dni wolne bo coś się stało w firmie, a czasem była to nawet niedziela. Cieszył się, że miał taką wysoką posadę, ale chciał też spędzać z nim czas, jak to ojciec z synem.
— Ta, jasne — wywrócił oczyma, szczerze w to powątpiewając. Nie pamiętał dnia ani godziny kiedy to ostatnio spędził z nim normalnie czas. Rozumiał, że miał ciężką pracę i tak dalej, ale był prezesem! Mógł sobie brać wolne kiedy by chciał, a obejrzenie głupiego filmu z żoną i dzieckiem, z kubkiem gorącej czekolady w dłoni raczej nie było wysiłkiem.
— Było pyszne, dziękuję — uśmiechnął się do kobiety i biorąc ze sobą plecak, poczłapał do swojego pokoju.Wchodząc do pomieszczenia, rzucił zbędną
mu rzecz w róg pokoju, kładąc się na swoim
wygodnym łóżku, z podwójnym materacem.
Rozmyślał. I to bardzo dużo, co szczerze wiele osób mogłoby uznać za niezdrowe.Czarnowłosy chłopak z białą skórą niczym wampir, nie mógł jednakże opuścić jego głowy. Krzątał się po niej i krzątał, robiąc naprawdę porządne porządki z ludźmi,
którzy mieli dobry kontakt z Sanem.— Jung Wooyoung... kim ty jesteś? — wyszeptał do siebie patrząc na wyświetlacz swojego telefonu — kim ty jesteś i jak do ciebie dotrzeć — złapał się za głowę, chowając twarz w dłoniach.
Kimkolwiek ten człowiek był, wiedział, że mu musi pomóc. Chciał móc czytać z niego jak z otwartej księgi, by znów otworzył się na ludzi i nie bał się tego kim jest.
A mogła mu pomóc w tym tylko jedna osoba.
***
otwieramy szampana - dałam radę napisać tu rozdział
ostatnio strasznie mi brak motywacji i chęci do tego bo nic mi nie wychodzixddd
ale obiecałam sobie, że dokończę tą książkę, więc muszę wziąć się w garść.

CZYTASZ
Rescue Me, Please | Woosan
FanfictionSiniaki zdobiące jego ciało, były dla niego niczym nowym. Zdążył przywyknąć do takiej rzeczywistości już nie przejmując się bólem, który za każdym razem odczuwał, gdy jego ojciec nie panował nad sobą. - Wooyoung to cichy uczeń szkoły w Incheon, igno...