8

247 27 13
                                        

Wooyoung szedł zatłoczonym korytarzem ze spuszczoną głową, bojąc się spojrzeć do góry.
Jego serce biło jak oszalałe kiedy tylko myślał o tym jak dużo ludzi go otacza.
Fakt, że spóźnił się na dwie lekcje nie robił mu zbytnio różnicy, gdyby nie to, że ojciec wparował mu do pokoju, drąc się, że jest niedorajdą i jeśli nie pójdzie do szkoły, to przez tydzień nie wyjdzie nigdzie. Nawet na te
"żałosne" zajęcia taneczne, które były jedynym co jeszcze czarnowłosemu w jakimś stopniu sprawiało radość.

W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że ktoś mu podłożył nogę przez co potknął się, lecąc na podłogę. Nie zdążył nawet się czegoś złapać i zbił sobie brodę, widząc jak wszystko mu się przyćmiło a w głowie zaczęło nie miło piszczeć. Śmiechy w tyle jedynie spowodowały, że miał ochotę się rozpłakać na środku korytarza, nie mając już na nic siły.
Dlaczego ludzie musieli być takimi chujami?

Czując czyjś dotyk nie miał siły protestować, gdy ktoś pomógł podnieść mu się do góry.
Jak się okazało, był to ten sam blondyn, które od kilku dni wywiercał w nim dziurę i usilnie próbował nawiązać z nim kontakt.

— Wszystko okej? — spytał przejęty, patrząc na poszkodowanego chłopaka, który jedynie kiwnął głową, chcąc się już oddalić.
San chwycił go za rękę chcąc go zatrzymać — odezwiesz się kiedyś? Jesteś strasznie cichy...

Wooyoung nie mając siły na cokolwiek, wyrwał mu się, chcąc w spokoju udać się do klasy i tak jak zawsze, położyć głowę na szkolnej ławce by udać się w objęcia Morfeusza. Skrycie miał nadzieję, że San sobie w końcu odpuści i da mu spokój, bo już wystarczająco dużo razy go zbywał, żeby ten się poddał. Minuty mijały, a on w myślach odliczał do końca przerwy, marząc jedynie o prysznicu i ciepłym łóżku.
Gdyby mógł, siedziałby w nim cały czas, nawet nie racząc zejść na dół do salonu bądź zjeść coś.
Chciałby w końcu otrzymać święty spokój, lub jeden, spokojny dzień poza domem gdzie siedziałby na jakiejś łące otoczony barwnymi kwiatami, grając na swoim ukulele.
Nie myślałby wtedy o żadnych problemach i czułby się szczęśliwy.

Teraz, gdy tylko zadzwonił dzwonek, zdawało mu się, że stał się niewidzialny dla wszystkich ludzi z jego klasy. Nikt nie spojrzał w jego stronę - ten irytujący blondyn również - i zwyczajnie w świecie zajęli swoje miejsca w ławkach, czekając na przyjście nauczyciela.
W szkole, nie musiał się w ogóle odzywać i był wręcz pewien, że pewnego dnia nie będzie mógł powiedzieć nic, bo po prostu zapomni jak to się robi. On szczerze nie czuł potrzeby odzywania się, skoro każdy traktował go jak powietrze, a nauczyciele nawet nie brali go do odpowiedzi z czegokolwiek. Był tylko on i jego nieobecny umysł, przez co wszystkie głosy jakie słyszał, nie docierały do niego w żadnym stopniu.
Wolał zdecydowanie porozumiewanie się w myślach ze samym sobą.

— Dzień dobry uczniowe — do sali weszła jak zawsze uśmiechnięta nauczycielka chemii, a Wooyoung naprawdę ją podziwiał, że mimo pracowania w tak okropnej placówce i tak była w stanie uśmiechać się do swoich uczniów — no to co, piszemy kartkóweczkę.

Po sali rozległy się dźwięki oburzenia i szepty uczniów, którzy niczego się nie nauczyli - Wooyoung był jednym z nich, ale jedynie wpatrywał się tępo przed siebie, ledwo widząc poprzez za długą grzywkę. Wielokrotnie mu mówiono, żeby ją podciął bo może przez to jakimś cudem popsuć sobie wzrok, ale on miał to gdzieś, bo nie mógłby pozwolić, żeby inni widzieli jego zmęczone i opuchnięte od często płaczu oczy. Wystarczało, że musiał egzystować w tym miejscu i słuchać tych wszystkich wyzwisk kierowanych w jego stronę.

Gdy nauczycielka położyła obok niego na ławce kartkę z zadaniami, wiedział, że jego ojciec nie będzie za szczęśliwy, widząc kolejną jedynkę.
Miał ochotę zacząć się modlić, byleby Pani Seo nie wpisała dziś ocen do dziennika.
Ale z jego szczęściem to różnie bywało.

Rescue Me, Please | WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz