7

314 35 7
                                        

Jak co dzień, Wooyoung siedział na tyle klasy, głowę miejąc umiejscowioną na swoich rękach.
Przyszedł do szkoły dużo wcześniej, co stało się jego typową tradycją i uważał ją za bardzo przydatną, w końcu nie musiał się przedzierać przez innych uczniów pchających się do sal i tak samo było z wychodzeniem z klas, czekał, aż pozostali wyjdą i wtedy również opuści sale.
Każdy myślał ze śpi, kiedy weszli do sali, bo tak to wyglądało, ale nikt sobie nie zdawał sprawy, że docierało do niego każde słowa, co do jednego, jakie były o nim mówione.

— Starałem się, nawet specjalnie poszedłem późno spać przez to, że rozmyślałem, ale i tak nie mogę zrozumieć co tak bardzo zaintrygowało cię w tym człowieku — odezwał się Mingi, wchodząc do sali.
San wywrócił swoimi oczyma, iż takie zdania działały już mu na nerwy.
To, że oni się nim nie interesowali, nie znaczy, że on nie może.

— Ciekawi mnie, co takiego musiało się stać, że zamknął się w sobie — spojrzał na chłopaka, który chyba wybudował sobie już dom w jego myślach — wyszukałem jego imię wszędzie, na instagramie, twitterze, kakaotalku... w każdej aplikacji na jakiej mam konto! Ale nie znalazłem go nigdzie, jakby po prostu nie istniał i był jedną, chodzącą tajemnicą.
Dlaczego jest taki cichy?

— Ciężko stwierdzić. Nie ważne kogo spytasz, każdy powie co innego, bo są różne wersje tego. Ale wszyscy ci i tak powiedzą, że ma nasrane w głowie i coś z nim grubo nie tak — odpowiedział jego kolega z ławki, Hongjoong.
Gdyby nie byli przyjaciółmi, prawdopodobnie przywaliłby mu właśnie w twarz.
Wszystko ma swoje granice, a słowa jakimi opisywał tego nic winnemu człowieka, były okropne.

— Niby czemu?

Cała grupka spojrzała na Seonghwę, który jako jedyny był świadkiem tego traumatycznego zdarzenia. Przełknął gulę w gardle, wahając się przez spory czas, czy powiedzenie tej skrywanej prawdy będzie dobrym pomysłem.
Westchnął przeciągłe, zbliżając się bliżej Sana.

— Wooyoung to samobójca — wyszeptał, przez co blondyn poczuł dreszcze na jego karku.

— Że co?

— Usiłował się zabić z jakiś rok temu, skacząc ze szkolnego dachu. Wszyscy myśleliśmy, że mu się udało, bo wyglądał jakby się połamał, ale to chyba jakiś cud, że przeżył.
Próbowaliśmy mu przemówić, żeby nie skakał, ale on to i tak zrobił.

— Ale... dlaczego? — spytał, będąc w dużym szoku, przez prawdę jakiej się dowiedział.

— Szczerze? Nikt z nas tego nie wie, nawet Seonghwa, który był jego najbliższym przyjacielem, ale co ja ci mogę powiedzieć, psychopatów i samobójców w końcu się nie powinno tłumaczyć — wzruszył obojętnie ramionami, czerwonowłosy chłopak, Mingi.

— Nie sądzę, żeby był on psychopatą.
Skoro usiłował się zabić, musiało mu być naprawdę ciężko, a może i teraz jest, ale nikt o tym nie wie bo postanowiliście się od niego odsunąć, zamiast go wspierać, hę? — odezwał się już poddenerwowany całą sytuacją.

— Spokojnie, nie pruj się tak — uspokajał go Chenle, który jak na złość, popierał zdanie czerwonowłosego — żaden człowiek o zdrowym umyśle nie śniłby nawet o zabiciu się, a tym bardziej dokonaniu tego, więc napewno przez to nikt z nim nie rozmawia. Ty byś też tego nie zrobił.

— Ale nikt mu nie próbował pomóc lub porozmawiać z nim? Nawet wy?

— Tego to nie wiemy. My próbowaliśmy z nim rozmawiać, ale odkąd wrócił do szkoły po dość długiej nieobecności, to całe wydarzenie jakby poszło w niepamięć, a on sam przestał odzywać się do kogokolwiek, dlatego my poczyniliśmy z nim to samo. Nie zwracaj na niego uwagi i nie trać czasu, a będzie najlepiej.

— Jesteście żałośni — prychnął wymijając swoich znajomych, chcąc udać się na korytarz szkolny, żeby trochę ochłonąć po tej rozmowie.
Czyli wszyscy tacy byli? Zamiast pomóc osobie cierpiącej, postanowili zwyczajnie o wszystkim zapomnieć i dać sobie z tym spokój?
Gdyby byli jego prawdziwymi przyjaciółmi, nie postąpiliby w taki sposób, a byli przy nim.
Ich zachowanie było zwyczajnie samolubne i egoistyczne, a San czuł, że chęć pomocy temu człowiekowi wzrastała w nim coraz to bardziej, jednakże nie wiedział jak zacząć temat, żeby Wooyoung się do niego przynajmniej odezwał.

— Panie Choi, nie słyszał pan dzwonka? Zapraszam do sali — z zamyślenia wyrwał go nauczyciel geografii, dlatego też postanowił wejść do sali, odrazu patrząc w stronę cichego ucznia. Wciąż tkwił w tej samej pozycji, ale jego nogi i ręce drżały niespokojnie, przez co Sana aż nabrała myśl, aby się odezwać, chociaż myśląc nad tym dłużej, nie był to najlepszy moment na zaczepki.
Obawiał się, czy czarnowłosy przypadkiem nie usłyszał ich rozmowy, w końcu wyglądał jakby spał, ale nie wiadomo jak było naprawdę.

Teraz, starał się odgonić swoje myśli, żeby skupić się na kartkówce na którą uczył się do bardzo późna. Po napisaniu jej, cały czas patrzył w stronę Wooyounga, który zdążył coś napisać na kartce papieru i ponownie położyć głowę na ławce. Uważnie obserwował każdy jego ruch, a najbardziej niepokoiło go to drżenie nóg. Może to dziwne, że tak mu się przyglądał, ale nieważne jak bardzo na tym ucierpi, jak bardzo chłopak będzie go unikał i się do niego nie odezwie żadnym słowem, to on i tak spróbuje mu pomóc, bo zasługiwał na to, zasługiwał na wsparcie, jakiego nie otrzymał.

I tak jak San też się spodziewał, po lekcji, nie wrócili już do omawianego tematu, nie poruszając go do końca dnia.
Wiedział, że pewnie poczuli się niekomfortowo, ale to oni pozostawili swojego "przyjaciela" na pastwę losu i przez to wszystko, pytania same miały ochotę wydzierać mu się z ust.

Milczenie ze strony chłopaka, za nic go nie powstrzyma i nakręcało go do działaniu.
Był ciekawy jak brzmi jego głos i nawet jeśli nie wiadomo jak długo będzie musiał się za nim uganiać, postara się o to, żeby miał lepsze życie.
W końcu kto wie, może nawet w tej chwili chłopak myśli o śmierci?







***
inspiracje brane z książek jakie mam w domu, to chyba nie był najlepszy pomysł

Rescue Me, Please | WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz