Prolog

11.2K 203 23
                                    

12 lat wcześniej

W sali jadalnej zasiadły dwie bliskie sobie rodziny, które od lat łączyły sprawy ich firm. Rodzina Calvaro, w której skład wchodzili Johnatan i Jenna wraz z ich dwudziestojednoletnim synem — Vincentem.

Rodzina ta miała w posiadaniu jedną z największych firm bankowych New Jersey. Nie można było nazwać tego legalnymi zarobkami, ale ze względu na pozycję rodziny, nikt nie dochodził ich brudnych spraw.

Gospodarzami tego ważnego wieczoru była rodzina Hossa. Piękna starsza brunetka o zielonych niczym szmaragdy oczach Christina i jej mąż Domenico. Mieli oni siedmioletnią córkę Valentine, której życie miało zmienić się zaledwie kilkanaście lat później.

Domenico przekładał pomiędzy aktami poszukując umowy, która została sporządzona w dniu narodzin jego córki. Valentina została wtedy sprzysiężona Vincentowi Calvaro, gdy ten odziedziczy spadek firmy po ojcu.

Dziś mieli podpisać się pod nią wszyscy deklarując swoją wolę na ich ślub w przyszłości.

Znajdując dokument na twarz Hossy wpłynął uśmieszek szczęścia. Pragnął oddać swoją jedyną córkę komuś na kim mógł polegać i komu tym bardziej mógł zaufać.

Położył kartkę na środku stołu podając wpierw czarny długopis jego przyjacielowi Johnatanowi, ten złapał przedmiot i pochylił się, by złożyć swój odręczny podpis. Za nim kolejno złożyły go kobiety i sam Domenico.

Vincent stał sparaliżowany nie patrząc ani razu na jego przyszłą żonę. Czuł wstręt do wszystkich w tym domu za to, że dali mu w opiekę dziecko. Nie znali dokładnie daty ich ślubu, lecz wiedzieli, że odbędzie się on zapewne zaraz po odejściu Johnatana na emeryturę, co mogło odbyć się już niebawem.

Gdy jego ojciec podał mu do ręki długopis bał się go upuścić przez brak kontroli nad samym sobą. Brunet jednak otrząsnął się, również podpisując przysięgę. Spojrzał ponad głowy innych widząc, że ojciec jest z niego zadowolony.

Vincent był dorosłym mężczyzną, ale nadal podlegał wolom jego ojca, chcąc odziedziczyć firmę i wszystko co ten mógł mu dać.

— Valentino. — dopiero teraz, gdy ktoś wypowiedział jej imię odważył się unieść na nią wzrok.

Ona jest jeszcze dzieckiem, pomyślał widząc ją w pełnej okazałości.

Jej czekoladowe za łopatki włosy były potargane od zapewne zabawy. Twarz lekko pulchna, a ciało dziecięce. Nie potrafił dostrzec w niej w żadnym stopniu swojej przyszłej żony. Ciężko było mu wyobrazić sobie ją przy nim.

Podczas, gdy on sam wyglądał jak dorosły mężczyzna jakim też był. Miał ciemne prawie czarne włosy, piwne oczy, mocne rysy twarzy, które najczęściej odstraszały od niego ludzi. Był nazbyt wysoki przewyższając ją dwukrotnie, a przede wszystkim był umięśniony przez co ona gubiła się, gdzieś w jego cieniu.

To nie mogło wyjść pod żadnym względem, a mimo to dziewczynka sięgnęła do papieru marząc po nim swoje imię i nazwisko.

— Zatem jesteśmy rodziną. — oznajmił hucznie Domenico unosząc w radosnym geście ręce ku górze.

Podszedł do ojca bruneta klepiąc go po barku i składając podziękowania. Wszyscy byli szczęśliwi łącznie z nią, oprócz młodego Calvaro.

Dwudziestojednolatek sięgnął po kieliszek szampana zapijając strach jaki miał w sobie. Gorzka ciecz spłynęła po jego gardła nadając mu nieco więcej odwagi, by podejść do dziewczynki.

— Vincent. — wypowiedziała jego imię na co złapał ją za jej drobną dłoń i złożył na jej wierzchu pocałunek.

Patrzyła na niego przenikliwie doprowadzając do jeszcze większej odrazy z jego strony.

Przyglądał jej się chcąc dostrzec choćby krztę zmartwienia, czy może strachu. Nie dostrzegł w niej tego.

Gdyby tylko mógł sprawić, by nie spoglądała tak na niego spod jej długich ciemnych rzęs, które przysłaniały jej zielone oczy.

— Pobawimy się? — zapytała go w tak niewinny i uroczy sposób, że jego spojrzenie zmieniło się na zakłopotane.

Ona nie zdawała sobie sprawy w co wpędzili ją rodzice.

Ta nadzieja, która błyszczała w jej oczach sprawiała, że Vincent czuł się źle. Za kilka może kilkanaście lat miał ją zniszczyć.

Miał pozbawić ją tej radości jaka z niej biła i zastąpić wiecznym cierpieniem z nim. 

Nie wiedzieli komu oddają córkę, sądząc, że będzie z nim szczęśliwa.

SWBHORLEY

Zobowiązani życiem 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz