7.12

6 2 2
                                    


Opuszkami palców prześledziła wygrawerowany na pergaminie tekst. Wyczuła zagłębienia wyryte piórem poprzez któregoś z uczonych. Wokół dłoni uwiązała luźno złoty pasek, którym uprzednio przewiązana była jej lektura.

„Już setki lat temu ustawiliśmy fundamenty. Tworzyliśmy. Budowaliśmy. Uczyliśmy. Wytrwale dążyliśmy do sukcesu, by przyszłe pokolenia mogły objąć zaszczyt godnego żywota wśród ścian cywilizacji skonstruowanej jak wieczny ekosystem; Odgrodzeni od brudu, niegodności i grzechu, by nasze dzieci nie były zmuszone do zmagań z heretyckimi pokusami, by mogły żyć czyste od magii, bezpieczne i świadome."

Nie potrzebowała śledzić tekstu wzrokiem. W końcu już od wczesnych lat młodości, jej obowiązkiem było pojęcie najróżniejszych nauk. A który szanujący się mieszkaniec Deuswater, nie potrafiłby zacytować takiego klasyka?

„Od samego wnętrza państwa; będąc jednocześnie centrum i głównym fundamentem, Królewska rodzina De Lacarda dokłada wszelkich starań, by każdy mieszkaniec mógł spełniać swe ambicję w spokoju, nie martwiąc się żadnymi zagrożeniami zewnętrznymi. Pilnują ładu i porządku, w zamian za rozwój i oddanie. Wszystko w imię Jedynej Prawdziwej Bogini Światła, bowiem zaufała ona swemu ludowi. Nadając mu prawa, przywileje i cele, ukierunkowała zagubionych i wsparła oświeconych. Dlatego ród królewski z taką dbałością pilnuje, by w ich żyłach wciąż płynęła nieskalana niczym Czysta, Królewska Krew zesłana przez Najwyższą Eliorę."

Wyjrzała przez otwarte okiennice. Poranna bryza poruszała aksamitnymi zasłonami. Najbardziej przejmująca wydawała się jej jednak cisza. Już od pierwszych promieni słońca pilnowano, by jej nie zakłócać. Pomagała oczyścić umysł, odpowiadali jej, gdy lata temu, za dzieciaka, pytała o to uczonych, u których pobierała lekcje.
– To dlaczego z balkonu widzę zawsze tyle ludzi przy bramie? Czy oni też nie powinni się uczyć? Mogę do nich dołączyć?

Uśmiechano się wtedy do niej pobłażliwie. Mówiono,
– Oni nie są ci podobni. Służą innym celom, obowiązują ich inne zasady. To naukowcy, nie wśród nich twoje miejsce.

Brama, rutynowo, otworzyła się punkt siódma. Fala ludzi wlała się do środka, każdy kolejno wędrując ku swojemu stanowisku pracy. Podobała jej się rutyna oglądania ich. Mimo, że straciła gdzieś po drodze dziecięcą fascynację — w końcu teraz była w stanie bez zastanowienia wyrecytować obowiązki każdego z naukowców personalnie, nic nie uchowało się z dawnej otoczki tajemnicy jaka ich ogarniała. Było coś miłego w obserwowaniu zabieganych twarzy, ludzi spieszących do swoich prac, zająć swoje miejsca. Próbowała czasami wyobrazić sobie ich życia; gdyby mogła zdjąć błękitne, wyzłacane suknie i narzucić biel laboratoryjnego fartucha. I nawet widziała już oczami wyobraźni jak pędzi wraz z nimi, jak przechodzi szybkim krokiem przez otwieraną w punkt siódma bramę i wręcz przekracza już te duże, żeliwne drzwi laboratorium...

sen urywał się. Sercem nie potrafiła stworzyć czegoś, czego nigdy nie zaznała. I czasami tęskniła za opcją posmakowania czegoś nowego. Odłożyła księgę na bok i nie odrywając wzroku od wschodzącego słońca, wyrecytowała cicho, jak niegdyś jak i teraz.

– W Deuswater każdy traktowany jest równo. Mieszkańcy, by utrzymać skrupulatnie opracowany system w ryzach, mają wypełniać przydzielone im role, a w zamian zaopatrywani są we wszystkie potrzebne im do życia środka. Jednakże nie na tym koniec. Już nasi przodkowie zdawali sobie sprawę z ambitnego charakteru ludzkiej duszy, głodnej postępu. Dlatego Deuswater powstało z tą kwestią, bardzo dosadnie wziętą pod uwagę.

– Bardzo dobrze – odpowiedziała jej wtedy nauczycielka, a młoda dziewczyna wyprostowała się, gotowa zadać długo upragnione pytanie. Nim zdążyła się odezwać, kobieta kiwnęła głową, mówiąc. – Jeszcze raz.

– Ale zrobiłam to dobrze – wykłóciła się. – Czemu nie mogę iść?
– Oddawanie się przyjemnościom nie przynosi żadnego pożytku państwu. Rozrywka to pojęcie znajome klasom niższym. Panience nie przystoi. Przyjdzie czas na błahostki porą wieczorową.

Z czasem nauczyła się pytań zwyczajnie nie zadawać. Nie była w końcu wyjątkiem, świat po prostu był skonstruowany w ten sposób. Jej pozostało jedynie wierne oddanie się jej roli. W końcu,

Królewski Pałac stanowi nie tylko oparcie, ale i służy za symbol. Podział państwa na pierścienie wyznaczone kolejno wedle klas społecznych, ma pokazywać obywatelom dalszą drogę i motywować ich do stałego awansu. Królestwo w tym celu organizuje nabory, by niżej urodzeni mieli szansę wykazać się i wedle równych szans obrócić swój los. Wszyscy obywatele, wykazując się nadzwyczajną inteligencją, zdolnościami czy siłą, dumnie reprezentują swą kulturę i honorują tradycję Deuswater, w nagrodzie otwierając sobie schody coraz to bliżej szczytu.

I jako centralna część systemu, nie miała żadnego wyboru.

– Postęp konstruowany jest przez rozum, a do rozumu potrzebny jest rozsądek, lojalność i czystość. Produkuje on technologie, które natomiast napędzają państwo...

Wyszeptała. Żeliwne drzwi zatrzasnęły się za ostatnim z naukowców.

Rozległo się pukanie do jej komnaty.

– Panienko Feanelys? Wszyscy gotowi do śniadania. Czekamy na panią.

Zza drzwi rozległo się melodyjne wołanie. Dziewczyna wstała z miejsca, wyprostowała się i wygładzając błękitną suknię, otworzyła drzwi. Uniosła głowę, spojrzała na służkę i odpowiedziała.

– Możemy iść, Aasero.

Opowieści WigilijneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz