13.12

5 2 4
                                    


Ze smakiem wsunął łyżkę do ust i przymknął oczy, delektując się smakiem. Vesh zacisnął usta w cienką kreskę. Doktorek, widząc wyraźne zdegustowanie ucznia mruknął jedynie zadowolony i połykając, rzucił, niby od tak;

– Wykurwista.

– I ty kogoś po to zabiłeś? – dopytał, mimo że wiedział, jaką odpowiedź uzyska.

– Niczego mi nie udowodnisz. – Napchał poliki galaretką.

... Ale tego, że jego nauczyciel nie był najmoralniejszą osobą na świecie, to był świadomy już dawno. Więc przymykając oko na sposoby otrzymywania, Vesh skupił się na samym przysmaku.

– A był w tym chociaż jakiś cel? – odezwał się sceptycznie. – Czy tak... Dla smaku?

– No jasne! Za kogo ty mnie masz? – Machnął łyżką, unosząc pięść do góry. – Wszystko w imię nauki! To jest jak mikstura many, tylko lepiej, bo w galaretce. Łatwiej spożyć, pyszniejsza. Same plusy. Daje takiego kopa, że idzie zmarłego ocucić.

– Myślisz, że byłbym w stanie uzdrowić...?

– Nie, ale ja za to mogę zrobić iluzję jakiegoś umarlaka i będziemy udawać, że ożył.

– Mhm.

– Ty i tak nie mógłbyś jej zjeść – powiedział doktor Freck i wzruszył ramionami. – Wysadziłoby cię najpewniej od środka, a przynajmniej uszkodziło jelita.

Widząc pytające spojrzenie Vesha, odłożył z cichym westchnięciem połowicznie wypełnioną miseczkę i złożył razem dłonie. Może żeby się skupić, może aby ze zdenerwowania nie miotnąć w niego tą miską.

– Zawarto za ciebie pakt z demonem. To czyni z ciebie czarnoksiężnika, i sprawia, że płynie w tobie magiczna energia, którą podarowuje ci owy demon, a nie magia. Boskim odpowiednikiem byłby czarodziej, pobłogosławiony przez któregoś z tych czubów. U was, ilość energii zależy jedynie od limitów waszych ciał! Więc jak kiedyś wybuchniesz, albo zużyjesz własne siły witalne lecząc kogoś, to tylko i wyłącznie twoja wina.

– Mhm... Czyli to-

Tu Vesh ze zgrozą wskazał na zielonkawą ciecz - energię - w kącie. Freck zaśmiał się lekko.

– Niee, to akurat z maga. Skubańce zamiast otrzymywać energię od demona albo bogów, to pobierają ją sobie ze środowiska albo tworzą na różne sposoby. Nie przejmuj się.

Machnął dłonią. Vesh kiwnął dłonią.

– Więc ty jesteś...?

– Druidem, bo się z moją mocą narodziłem. Już za dzieciaka lubiłem kiwać rodziców najróżniejszymi, głupimi iluzjami. Na przykład chowając w ten sposób ich rzeczy... No wiadomo, z czasem używałem jej coraz więcej, aż wyćwiczyła się, jak taki mięsień. Dlatego chcę coś przetestować, a żeby moc mnie nie zaczęła wpieprzać od środka, bum! Galaretka.

Podniósł z powrotem miseczkę, by delektować się swoim deserkiem. Vesh poukładał to sobie w głowie, ale doktorek przypomniał coś sobie i przełknął szybko, dodając:

– O, i są też wiedźmy. One też chyba na magii lecą...? A może całkiem bez niczego? Nie jestem pewien, ostatni raz jak miałem do czynienia z wiedźmą, to okazała się być tak naprawdę zwykłą, nie magiczną heretyczką i oszukała mnie na hajs. Dziwnym trafem tydzień potem straszyły ją duchy, dopóki nie oddała tych pieniędzy. Niesamowite.

Vesh pokiwał zrozumiale głową. Chyba pierwszy raz zgodził się z jakimś z rozwiązań swojego nauczyciela - nikt nie umarł, a ukarany został winny.

– Co prawda pieniądze wysypały się jej zza spódnicy, gdy akurat spadała ze schodów. Coś ją dziwnym trafem popchnęło, wiesz? Ale duchy też ją przestały nawiedzać.
Vesh odchrząknął, raz jeszcze przewertował słowa doktorka, desperacko próbując zmienić temat od jego niewyjaśnionych serii morderstw.

– A co będziesz sprawdzać? – zahaczył, przypominając sobie cel stworzenia tej nieszczęsnej galaretki. – Eksperymentować?

– Ooo! Spodoba ci się! – Uderzył dłonią w stół i poderwał się z lekka. – Stworzymy iluzję w pobliskiej wiosce, co nie?

– Nooo...

– Ale, ale nie wiesz czego iluzję! Bo nie byle jaką. Stworzymy iluzję tornada i będziemy oglądać jak ludzie panikują i próbują się uratować.

– To... – Vesh odetchnął głęboko, przeszły go po plecach ciarki. – Nad wyraz okrutne.

– No nie? – Ucieszył się Freck.

Opowieści WigilijneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz