19.Zabierzcie ją od niego...

100 5 13
                                    

Steve zaczął cicho dyszeć gdy zacząłem mu walić.
-Musimy iść...Doominic...oh...-przedłużał tak seksownie zdania.
-Cii,kochanie,nie musimy...-zacząłem go całować.
Rozpiąłem sobie spodnie i zacząłem ocierać swoim kutasem o jego.
Steve się odsunął i spojrzał na mnie.
-Możemy później ?-uśmiechnął się.
-Możemy,ale wolałbym teraz...-opuściłem wzrok.
-A jak zrobię ci loda to będziesz szczęśliwy ?
-Nie.-zapiąłem spodnie.
Poszedłem usiąść na łóżko i patrzyłem na niego.
Po chwili ubrał czarne spodnie i białą koszulę.
Dołączył czarny krawat,ah jakby cudownie było go nim dusić i patrzeć jak błaga żebym przestał.
Nie byłem pewny czy kręci go to samo co mnie,ale zarażę go tym.
-Ale bym cię udusił tym krawatem...
-Co ?-spytał Steve.
O kurwa,jednak powiedziałem to na głos.
-Tylko nie uduś się tym krawatem.-wybrnąłem.
-Słyszałem co innego,chciałbyś mnie dusić tym krawatem ?-podszedł do mnie.
Spojrzałem na niego,wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi oczami.
Złapałem go za krawat,usiadł tym sposobem na moich kolanach.
-Chcę,ale ty nie chcesz,gwarantuje ci to.-uśmiechnąłem się.
-Lubię ostre gierki,wiesz ? -przejechał mi dłonią po klacie.
Rzuciłem go na łóżko i zacząłem podduszać.
-Takie ostre ?-powiedziałem bez żadnej litości w głosie.
-Mhm...-nadal na mnie patrzył.
Przysunąłem się z kutasem do jego twarzy i włożyłem mu do ust.
-Teraz poznasz prawdziwego mnie.-uśmiechnąłem się zabójczo.
-Mam się bać ?
-Ociągaj szmato,na co czekasz ?
Steve zaczął mi obciągnąć,robił to tak profesjonalnie.
Z moich ust zaczęło wydobywać się ciche dyszenie.
-Szybciej...dław się nim-wydyszałem pchając mu kutasa jeszcze bardziej do buzi.
Jak powiedziałem tak zrobił,dławił się.
-Pokaż jak bardzo mnie kochasz...-jęknąłem.
Steve ścisnął moje jądra,przez co ja doszedłem mu do buzi.
Odsunąłem się od niego,miał na szyi ślad od mojego duszenia...
-Przepraszam,że...-opuściłem głowę.
-Że co ? Podobało mi się.-uśmiechnął się.
-To co ? Chcesz powtórkę ?
-Pozwól,że teraz ja spróbuje.
Zszedłem z niego i pozwoliłem mu kontynuować.
Złapał mnie za szyję.
-Będziesz błagał mnie żebym przestał.
Drzwi do pokoju się otworzyły,wszedł Dawid.
Momentalnie zakrył oczy.
-Nie chce wam przerywać,ale za chwile widzę wszystkich na dole,łącznie z wami,koniec zabaw.
Zebraliśmy się,oboje byliśmy źli,że Dawid nam przerwał,ale i tak wyrucham go gdzieś w kiblu.
Wsiedliśmy do czarnego BMW i wyjechaliśmy z miasta.
-Daleko jeszcze ?-spytał zniecierpliwiony Steve.
-Tak,zamknij już mordę,pytasz 10 raz.-odpowiedział mu Dawid.
-A jeszcze raz się do niego tak odezwiesz to ciebie wyrucham,więc uważaj sobie.-powiedziałem.
-Ty też uważaj,bo nie dostaniesz kasy.
Po chwili David zatrzymał się przed klubem ze striptizem w tym samym co pracowała kiedyś Ala.
-Chyba jakiś żart.-skomentował Steve.
-Mi pasuje,jestem biseksualny.
Poszedłem za Davidem z uśmiechem dlatego,że popatrzę sobie na jakieś obce laski.
Usiedliśmy w rogu gdzie na środku stołu stała rura.
Wszyscy usiedli z nami,po chwili barman przyniósł tacę z koksem,a drugi drinki.
-Tak to ja mogę żyć.-skomentował Patrick rozdzielając już kreski.
-Zrób też mi.-powiedziałem.
-Ty nic nie bierzesz.-zobaczyłem stojącego nade mną Steva.
-Wezmę,nie zabronisz mi.
-Jeśli weźmiesz ja się do ciebie nie odezwę.
Usiadł koło Marcina i Sebastiana,patrzył na mnie.
Patrick oddał mi tacę z rozdzielonymi dwoma kreskami,wciągnąłem je jedną po drugiej.
Spojrzałem na Steva pociągając nosem.
Faktycznie się nie odezwał.
Uśmiechnąłem się będąc z siebie dumny.
Nie długi czas potem przyszła striptizerka.
Chuda,czarne włosy,duże cycki,duża dupa...
Wszystko co lubiłem.
Zaczęła tańczyć,wpatrywałem się w każdy jej ruch tak samo jak David siedzący obok mnie.
Posłała lecz uśmiech w moją stronę,schodząc z rury usiadła mi na kolana i przejechała palcem po klacie.
-Szybki numerek w kiblu ?-szepnęła mi na ucho.
Nie chciałem zdradzać Steva,ale zapewniałem go,że go zranię,a on nadal mnie chciał więc wina będzie po 2 stronach.
-Jasne.-zeszła z moich kolan i pociągnęła mnie do łazienki.
Pev.David
-Gdzie on poszedł ?-spytał Steve.
-Pytała go o szybki numerek w kiblu,odpowiedział jasne.
Steve odrazu posmutniał i wziął tacę.
Zaczął rozdzielać sobie kreski,wciągał jedną po drugiej,widać miał doświadczenie.
Chyba był w nim zakochany,niestety z tego co widziałem po Dominicu był dla niego tylko szybkim pocieszeniem na czas kiedy jest mu smutno,jakby zabawką.
-Steve,starczy. Już,przestań.-upomniał go Marcin.
Miał rację,starczy mu,ledwo się trzymał nad tacą.
Zabrałem mu ją,a on wstał i poszedł w stronę łazienek.
Poszedłem za nim bo wiedziałem,że to może się źle skończyć.
-Stój Steve,to źle się skończy,nie idź tam.
Zatrzymywałem go,lecz nie słuchał mnie.
Oboje weszliśmy do łazienki,z jednej z kabin było słychać jęczenie i dyszenie.
-Jesteś pierdolonym chujem !-krzyknął Steve.
-Steve,dość. Chodź...-próbowałem go zabrać.
-Zabierzcie ją od niego...
-Musisz sobie go odpuścić,nie jest ciebie wart,zobacz nawet się nie odzywa tylko dalej się rucha...-nie umiałem pocieszać ludzi.
Po chwili jęki ucichły,wyszła z niej laska od rury z całym rozmazanym makijażem.
Spojrzała na mnie i wyszła szybkim krokiem.
Steve podszedł do Dominica.
-Jesteś kurwa okropny...-zaczął uderzać w jego ramię.
-No już,tylko ją ruchałem,nic strasznego.
Próbował go przytulić,ale Steve dalej się nie dawał.
-Nic strasznego ? To ja też pójdę kogoś wyrucham i to będzie nic strasznego ?-spytał.
Dobrze go jechał. Byłem z niego dumny.
-Ty nie możesz,nie jesteś po za tym taki odważny,za bardzo jesteś we mnie wpatrzony żeby mi nie wybaczyć.-Dominic go wyminął i wyszedł.
-Nie wybaczyłbym zdrady,ale rób co chcesz.-skomentowałem.
-Chciałbym nie umieć...
Usiadł pod ścianę i schował głowę w ręce,usiadłem obok i go przytuliłem.
-Ej młody,dobrze będzie,nie przejmuj się.
Pev.Dominic
-Koks z chuja ? Podniecające...
Sheya,bo tak się nazywała dziewczyna z którą się ruchałem w kiblu,zrobiła kreskę na moim kutasie.
Wciągnęła ją i zaczęła robić mi loda,przyciskałem jej głowę trzymając ją za włosy.
Marcin,Patrick i Sabastian też mieli robione lody więc żaden nie miał problemu.
Tak seksownie się dławiła. Szkoda,że była tylko striptizerką,bo nie pogardziłbym takim lodem codziennie.
Wciągnąłem parę kresek i byłem już tak zjechany,że widziałem podwójnie.
Doszedłem jej do ust,połknęła i wstała.
-Zapniesz mi spodnie ?-spytałem.
Zrobiła to o co ją prosiłem i posyłając mi uśmiech poszła,ja odlatywałem.
Czułem się szczęśliwy jak nigdy,wszedłem na stół.
Złapałem za rurę i zacząłem na niej tańczyć.
-Dajesz.-Patrick patrzył na mnie.
Pev.Steve
Dawid mnie pocieszył trochę,poszliśmy do stołu.
-Co jest kurwa...-razem z Dawidem dostaliśmy laga gdy zobaczyliśmy tańczącego na rurze Dominica.
Po kilku sekundach zdjął on majtki,a Patrick zaczął robić kreskę na jego kutasie,wciągnął ją i wszedł do niego,Dominic zszedł,a Patrick zaczął tańczyć,teraz już się wkurwiłem.
Dominic założył spodnie i usiadł.
Z Dawidem także poszliśmy usiąść,usiadłem koło Dominica,bo wszędzie leżały czyjeś ubrania.
-I co kochanie ? Już się nie gniewasz ?-spytał Dominic.
-Pierdol się,usiadłem tu bo nie ma miejsca.
-Chcę wciągać kokainę z twojego kutasa kochanie...-zaczął się do mnie przymilać.
-Nie stoi mi.
-Postawię go zaraz...-zaczął całować mnie w szyję.
-Zostaw,nie dotykaj mnie,pierdol się.-wstałem i wyszedłem z klubu.
Zadzwoniłem do mojego starego dilera.
-Masz 6 gramów amfetaminy ?
Pev.Dominic
Zaczęły się zjazdy...
Co ja zrobiłem Boże...
Zdradziłem go,a dobrze wiedziałem,że nie powinienem go ranić,jebane zjazdy...
Niech to wyjdzie z mojej głowy...
Sięgnąłem po tacę,ale na niej już nic nie było.
Spojrzałem na Dawida.
-Nie dostaniesz już.-powiedział.
-Proszę,nie wytrzymam,mam zjazd...
-Trudno,może skumasz jak bardzo go zraniłeś.
-Kocham go...
-Nie kochasz,jest tylko zabawką na smutne dni dla ciebie,gdybyś go kochał to byś go nie zdradził ze striptizerką.
Słyszałem po chwili tylko głosy w głowie i szumy...
Nie wiedziałem co się dzieje,ale znów było mi w chuj wesoło.
Pev.Steve
-Dzięki. Masz kasę tutaj i reszty nie trzeba.
Wzięłam woreczki i poszedłem do kibla wciągać.
Wciągnąłem niecałe 3 gramy i wyszedłem resztę chowając w kieszeń.
Chodziłem pare godzin po mieście,aż wreszcie przestałem kontaktować.
Rano obudziłem się w domu mojej mamy,siedziała nade mną i patrzyła tak jakbym miał umierać.
-Steve,dzięki Bogu,żyjesz...-powiedziała przytulając mnie.
-Koocham Cię mamoo...-ledwo na nią spojrzałem.

Striptizer na wagę złotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz