❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑽𝑰𝑰.

540 48 3
                                    

   Czas mijał szybko ale przyjemnie, niczym wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. I teoretycznie mogło się to sprawdzić, ponieważ na kartkach kalendarzy zawitał pierwszy grudnia, a wraz z nim śnieg. Oczekiwanie na nadchodzące święta Bożego Narodzenia było bardzo chaotyczne, ponieważ wraz ze swoją matką starałyście się wszystko zaplanować. Trzeba było kupić choinkę i nowe bombki, ustalić jakie ciasta się upiecze oraz porozwieszać na całym domu lampki.

Sachiko kochała święta. Cieszyła się z nich bardziej niż jakiekolwiek dziecko i zawsze pełna życia ochoczo zabierała się do przygotowań. W tym roku jednak była bardzo przytłoczona. Nie dość, że w piekarni klienci złożyli bardzo wiele zamówień na świąteczne wypieki to jeszcze jej mąż znajdował się w szpitalu. Minął jakiś tydzień odkąd przeprowadzono na Narumim zabieg, na szczęście wszystko było z nim dobrze, a lekarze powiedzieli, że wypiszą go przed świętami.

Rozumiałaś swoją matkę, dlaczego tak bardzo załamała się na wieści o zawale serca jej męża. Był dla niej kimś bardzo ważnym i po tylu wspólny chwilach nie wyobrażała sobie go stracić. Uświadomiło ci to te paręnaście dni wraz z Izaną. Chłopak niebywale się tobą zaopiekował. Troszczył się, pomagał dojść do siebie, nawet sprawiał, że się uśmiechałaś. Był przy tobie w ważnych chwilach, kiedy było ci ciężko, i dzięki jego obecności czułaś się znacznie lepiej.

Tego dnia, kiedy u ciebie nocował, obejmował cię delikatnie zapewniając ciepło i bezpieczeństwo. Potem przychodził każdego pojedynczego ranka, by sprawdzić jak się czułaś i siedział do późna. Oglądaliście filmy, rozmawialiście, śmialiście a nawet gotowaliście wspólnie obiady. Raz nawet odwiedził z tobą pana Narumiego, by życzyć mu zdrowia co poskutkowało tym, że Sachiko bardziej go polubiła. Może nie zaakceptowała go w pełni ale wiedziała, że nie trafiłaś na jakiegoś zwyrodnialca.

No cóż... Gdyby tylko znała prawdę.

Poprzedniego wieczoru Kurokawa napisał ci, że nie przyjdzie dzisiaj rano, ponieważ miał jakieś sprawy do załatwienia. Nie powiedział ci o co dokładnie chodziło, lecz i tak tobie dzisiaj też zbytnio nie pasowało. Pomagałaś bowiem mamie przy ubieraniu choinki oraz przy innych świątecznych dekoracjach. Sachiko zapragnęła poczuć już ten klimat, dlatego zabrałyście się za to aż tak szybko.

— Izana dzisiaj nie wpadnie? — zapytała kiedy przeglądała kartony z jakimś lampkami.

— Nie. Musi coś załatwić. — odpowiedziałaś z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

Zdążyłaś się już do niego przyzwyczaić, uzależnić od jego obecności. On jedyny sprawiał, że czułaś te charakterystyczne motylki w brzuchu i rumieńce na policzkach. Chciałaś by był przy tobie i mówił nawet o nieistotnych rzeczach. Po prostu go potrzebowałaś. Sachiko tego nie skomentowała tylko dalej grzebała w pudełku, a ty zawiesiłaś kolejną bombkę. W radiu leciały świąteczne piosenki a za oknem prószył biały śnieg.

— Kochanie, skoczysz do sklepu po baterie? — zapytała po jakimś czasie kobieta. — Nigdzie nie mogę ich znaleźć, a potrzebuje ich koniecznie!

— Tak, jak najbardziej. — odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się w jej stronę. — Już właśnie kończę ubieranie choinki.

— Byłoby super, gdybyś przy okazji podeszła na pocztę i wysłała mojej kuzynce kartkę świąteczną. — dodała Sachiko idąc po portfel, aby przekazać ci pieniądze oraz pocztówkę, którą wcześniej kupiła. — Na poczcie są zawsze długie kolejki, a ja zaraz jeszcze muszę pójść do Narumiego.

𝑬𝒗𝒊𝒍 ❀ 𝑰𝒛𝒂𝒏𝒂 𝑲𝒖𝒓𝒐𝒌𝒂𝒘𝒂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz