Obudziłam się.
Nagle przyjemna pustka, przypominająca tak upragniony przeze mnie koniec życia, przemieniła się w pełną świadomość.
Otworzyłam oczy, po czym od razu je zamknęłam. Oślepiło mnie jasne światło nade mną i biel pomieszczenia.
To nie był ani mój pokój, ani tym bardziej sypialnia z Nevermore.
Za to coś było nie tak.Zmusiłam się do rozchylenia powiek i zmiany pozycji z leżącej na siedzącą. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego gdzie byłam.
A byłam w szpitalu.
Poczułam nie małe zaskoczenie, gdyż nie przypominałam sobie wtedy żadnego ataku serca, wypadku, czy wizyty potencjalnego mordercy.
Cóż jeśli był to ten ostatni, to powinien zmienić pracę. Nawet moja matka potrafiła skuteczniej pozbawić kogoś życia.
Przynajmniej w teorii.
Otaczały mnie liczne laurki, bukiety kwiatów i pluszowe misie.
Ochyda.
W sali nie było nikogo. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia sześć.
Zdecydowanie nie miałam zamiaru leżeć bezczynnie w miejscu. Robią tak tylko ludzie niezadowoleni i niepotrafiący znaleźć sensu swojej egzystencji. Ja do nich nie należałam.
Sprawdziłam, czy aby na pewno miałam wszystki kończyny na miejscu, po czym zsunęłam się z łóżka.
Materac bardziej twardością przypominał wieko trumny, niż pióra.
Jak wygodnie.
Na szczęście potrafiłam się poruszać niemal bezszelestnie. To wszystko zawdzięczałam moim rodzicom, którzy, gdy miałam siedem lat, zabraniali mi zabawy gilotyną po dwudziestej. Oczywiście, że ich nie słuchałam. Około północy wymykałam się z pokoju, aby wykonywać egzekucje.
Wystrój budynku bardzo mi się spodobał. Przypominał te nawiedzone szpitale z horrorów. Do tego migające żarówki sprawiały, że klimat był niepowtarzalny.
Kiedy dotarłam do końca korytarza, zobaczyłam drzwi z tabliczką Nie wchodzić bez pozwolenia, więc od razu szarpnęłam za klamkę.
O dziwo ustąpiły.
Żenujące jest zabezpieczenie w tym budynku. Wszędzie można spokojnie wchodzić i wychodzić.
Trafiłam do pokoju, który przypominał poczekalnię w przychodni.
No tak, a czegóż innego mogłam się spodziewać?
Już miałam wejść do kolejnego pokoju, gdy nagle zamarłam.
– To znaczy? – dobrze poznałam głos swojej matki, mimo iż był stłumiony przez ściany.
– To znaczy, że nie mają państwo wyboru – odezwał się głos jakiejś kobiety, którego nie kojarzyłam – Może wreszcie nastąpi przełom w badaniach?
– Tak, szkoda tylko, że nasze dzieci zdecydowanie się o to nie proszą – mruknął wyraźnie poirytowany, męski głos.
Zaczęłam się zastanawiać o czym i o kim mówią. Tak, na pewno chodziło o jakieś eksperymenty, które miały być przeprowadzane na dzieciach. Skoro była tam moja matka, to znaczyło, że chodziło między innymi o mnie.
– Jeśli chce pan mieć na sumieniu kolejne osoby, to pana wybór. Proszę bardzo.
Miałam dosyć zagadek, które zazwyczaj kochałam. Chociaż jestem raczej opanowaną osobą, poczułam potrzebę wejścia do środka i spytania, dlaczego rozmawiają w jakimś tajnym gabinecie o trzeciej nad ranem.
CZYTASZ
The End? ~ Wednesday
FanfictionMój pomysł na to, co mogłoby się zdarzyć w 2 sezonie Wednesday. Wednesday budzi się w tajemniczym miejscu. Okazuje się, iż zostaje wplątana w zawiłą sprawę i zmuszona przez los do pozostania w kontakcie z kimś, o kim wolałaby zapomnieć. A poza tym w...