9

378 19 66
                                    

Po tamtej kłótni przez niemal całą noc grałam na wiolonczeli. Rączka przekręcał kolejne kartki zeszytu z nutami, choć nie musiał. Grałam sama.

Xavier miał rację.

Gdy grałam nie nosiłam na sobie żadnych masek.

Jedynie przy pomocy melodii okazywałam uczucia.

Ból.

Nienawiść.

Pustka.

Ukojenie.

To wszystko składało się na wyjątkowo dynamiczny utwór, po odgrywaniu którego przez resztę dnia miałam zakwasy.

Dlatego też poczułam lekki, przyjemny ból po tym, jak sięgnęłam po zwinięty, zżółkły kawałek papieru, gdy przeszukiwałam bibliotekę.

Jak się okazało ten niepozorny śmieć był ważnym elementem mojej układanki.

Rozłożyłam go. Od razu rozpoznałam w nim zaginioną stronę w księdze.

Wiedziałam, że skoro nadal tam była, zabójca w każdej chwili mógł wrócić.

***

Kiedy już znalazłam się w bezpiecznym pokoju, zaczęłam czytać:

...umieścić klucz, jakim jest amulet z kryształem krwistego półksiężyca.

Treść zaklęcia:

Kom, sterk, dapper en groot waterkrygers, julle sal die hitte van vandag se maan blus.
laat jou vrou opstaan ​​en ons geslag red.
O lente, veg!
Pyn!
Haat!
Leegheid!

Wiedziałam, że musiałam ukryć tę kartkę w odpowiednim miejscu.

Wyciągnęłam obluzowaną deskę i wraz z księgą umieściłam pod nią dwie z jej stron.

Nawet nie zdążyłam zamknąć skrytki, gdy do mojego pokoju wparowały bez pytania Enid wraz z Summer.

– We... – zaczęła młodsza, lecz przerwała w połowie, widząc czym się zajmowałam – Co ty robisz?

– Zapobiegam katastrofie stulecia – odpowiedziałam możliwe, że zgodnie z prawdą – Po raz drugi.

– Dobra tam – machnęła ręką moja współlokatorka – Powiedz nam czy przystojny artysta już zaprosił cię na bal?!

Nie chciałam o nim słyszeć.

– Albo uroczy pracownik kawiarni – dodała czternastolatka.

A o tej gnidzie tym bardziej.

– Nie, i tym bardziej nie. Nie mam zamiaru iść na to żałosne przedstawienie.

– A jak ktoś cię zaprosi? – spytała Sinclair.

– Nie.

– A jak powiem ci, że bal się odbędzie w kawiarni, więc będzie tam na sto procent zakochany w tobie po uszy kelner? – tym razem odezwała się Summer.

– Tym bardziej nie.

***


Byłyśmy na kwadracie. Enid na chwilę oddaliła się w kierunku swojego chłopaka, więc mogłam zostać sama ze swoimi myślami.

Nie na długo.

– Mogę się dosiąść? – spytał niepewnie Xavier, wskazując na miejsce na ławce obok mnie.

The End? ~ WednesdayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz