Rozdział 4

6 0 0
                                    


Mężczyzna rzucił na stolik teczkę z dokumentami w której były informacje o kradzieży i lista potencjalnych sprawców. 

- W teczce są wszystkie informacje na temat tej sprawy.  W zeszłym tygodniu skradziono moje obligacje ze skrytki w banku. Kamery jakimś dziwnym cudem były wyłączone tego dnia i nie było świadków. Masz kontakty w tym mieście, tobie ludzie bardziej zaufają i udzielą jakichkolwiek informacji niż moim chłopakom. - Powiedział mężczyzna.

- Rozumiem, że ze względu na pochodzenie obligacji sprawa nie została oficjalnie zgłoszona organom ścigania? - Powiedziałam pytająco. 

Mężczyzna spojrzał na mnie zażenowany.

- Oczywiście obowiązuje mnie tajemnica zawodowa wiec może pan śmiało przejść do sedna sprawy.- Powiedziałam pewnie.

- Masz dojść do tego kto był na tyle odważny, a raczej zwyczajnie pierdolnięty by mi je skraść. Te obligacje są warte miliony i nie odpuszczę póki nie znajdzie się ten skurwysyn. Mam nadzieje że podołasz temu zadaniu, i innym wypadku kariera twoja, twojego szefa i cała kancelaria zakończy się w błyskawicznym tempie. - Powiedział.

Wolałam po prostu rozwiązać tę sprawę i nie mieszać się w szczegóły, ale ciekawość wygrała. 

- Co takiego masz na mojego szefa, że zgodził się abym pomogła ci w brudnych interesach?

- Wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- powiedział

- W takim razie tam trafie.

- Skoro szef ci nie powiedział to z chęcią cię uświadomię o co toczy się gra. Z Twoim szefem poznaliśmy się na studiach prawniczych. Od razu załapaliśmy dobry kontakt i planowaliśmy zostać wspólnikami i założyć kancelarie . Oboje nie pochodziliśmy z bogatych rodzin,  a zwykłą praca na etacie w restauracji nie dawała nam dużych dochodów. Pewnego dnia w restauracji poznaliśmy jednego dilera, który zaproponował nam współpracę. Chcieliśmy szybko dorobić i założyć kancelarie, więc mimo obaw podjęliśmy współpracę. Tak oto powstała kancelaria, a ja do dnia dzisiejszego mam dowody na pochodzenie środków, dzięki którym powstała ta firma.- powiedział.

- Założyliście ją wspólnie, a ty taką łatwością jesteś w stanie zniszczyć to co razem zbudowaliście? - Powiedziałam.

- Wiesz kochana..... odchodząc z kancelarii zabrałem co moje i szczerze nie pałam sentymentem do tego miejsca, więc mi nie zależy. Jeśli nie dostane od ciebie tego czego chce.... wtedy nie będę miał już nic do stracenia i zniszczę was. - Powiedział.

- Przy okazji możesz też zniszczyć siebie.- Powiedziałam.

- Tak jak już wspomniałem, wtedy nie będę miał już nic do stracenia.

- A teraz jak już wszystko wiesz, zabierz się do pracy. Moi ludzie skontaktują się z tobą za kilka dni aby omówić czego się dowiedziałaś.- powiedział.

Mężczyzna wstał i podszedł do mnie wyciągnął rękę, całując moją dłoń na pożegnanie.

Nie zadziałało to na mnie tak jak on przewidywał, popatrzałam na niego oczami pełnymi zażenowania.

Mężczyzna widząc moją postawę uśmiechnął się i schował ręce do garnituru.

- Do zobaczenia- powiedział i opuścił kawiarnie ze swoimi ochroniarzami.

Jeszcze chwile tak siedziałam gapiąc się na teczkę przede mnie i rozmyślając o tej całej sytuacji. Czemu ja? Co ta sprawa może na mnie sprowadzić? Czemu mój szef nie poinformował mnie o tym wszystkim wtedy w gabinecie? Czyżby uznał że wtedy bym się nie zgodziła? Może i odmówiłabym, to prawda , w końcu jestem prawnikiem i powinnam dbać o przestrzeganie prawa, a nie pomagać ludziom, którzy mają je za nic. 

Spakowałam dokumenty do torby i wyszłam z kawiarni kierując się w stronę 'Old River' aby się przewietrzyć i pomyśleć co zrobić dalej. 

Po 20 minutach spacerowania i wspominania jak uwielbiałam tu przychodzić z rodzicami wróciłam do samochodu i skierowałam się w stronę domu, aby zacząć prace i postanowić jaki będzie mój kolejny krok.

Przejeżdżając obok domu Shawna nawet na niego nie spojrzałam. Nie miałam zamiaru się rozpraszać a po drugie on raczej już nie pamiętał że istniałam. 

Weszłam do domu, rzuciłam dokumenty na wyspę kuchenną i poszłam do sypialni przebrać się w wygodne dresy, bo coś czułam że trochę spędzę czasu nad tymi dokumentami i rozmyślaniu co dalej.

W międzyczasie zamówiłam chińszczyznę i zeszłam na dół. Cały wieczór spędziłam nad dokumentami i czyszczeniu barku, w którym moja babcia trzymała kilka butelek wina lub innego trunku.

Nie mam pojęcia kiedy i o której zasnęłam, ale wiedziałam jedno, wiedziałam od czego zacząć by rozwiązać te sprawę i wrócić jak najszybciej do mojego codziennego życia.

NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz