Wszystko co działo się przez ostatnie dwa miesiące mogę nazwać czystym szaleństwem. Jestem w dziewiętnastym tygodniu ciąży i w sumie to prawie półmetek. Dowiedziałam się o dziecku stosunkowo późno, przecież byłam wtedy w dziesiątym tygodniu i zupełnie nie gotowa na bycie mamą. Teraz jednak wszystko się zmieniło, będę miała córeczkę i jestem przeszczęśliwa. Zaczęłam już czuć delikatne kopniaki, wyobrażam już sobie co będzie później, mój brzuch już odstaje ale przecież się tego nie wstydzę, wciąż pracuje jednak w fartuch brzucha wciąż nie widać. Jeszcze dwa miesiące temu nie chciałam tego dziecka, ale to maleństwo nie jest niczemu winne. Już nie mogę doczekać się aż ją zobaczę i przytulę. Co do spraw sercowych, na moim palcu widnieje piękny pierścionek zaręczynowy. Wszystko dzieje się tak szybko, że myślę iż to jakiś sen. Luke oświadczył się mi miesiąc temu, a ślub mamy brać po narodzinach Madison. Chyba nie będzie to dziwne jak napiszę, że nie zapomniałam o Zayn'ie? Otóż nie, nie zapomniałam, ciągle pamiętam a naprawdę chciałabym wymazać go ze swojej głowy. Pamiętam każdy drobny pieprzyk na jego ciele i każdą malutką bliznę. Teraz jednak zaczęłam nowe życie, u boku faceta który da miłość mi i mojej córce.
***
Wysiadamy z mamą na lotnisku w Sydney. Auto które kazałem postawić pod samolot już na nas czeka. Cholera, nie powinienem ciągnąć mamy aż do Australii, ale podobno mają tu najlepszą klinikę ginekologiczną, a jej dyrektor jest dobrze znanym lekarzem na całym świecie. Toteż postanowiłem, by usunęli mamie jajnik, który może mieć komórki rakowe. Diagnoza jaką postawili jej lekarze w Paryżu złamała nas wszystkich - rak. Mama nie zdawała się martwić, ale doskonale wiedziałem że gra tylko taką twardą. Przecież teraz gdy ją odzyskałem, nie mogłem tak świadomie patrzeć na jej śmierć. Zostawiłem wszystko w cholerę, przecież rodzina jest najważniejsza. Mój biznes powierzyłem Harremu, chłopak w każdej branży da sobie radę. Przez ostatnie dwa miesiące zakupiłem trzy centra handlowe, jedno w Nowym Jorku, jedno w Londynie i jeszcze jedno w Paryżu. Stary biznes zostawiłem za plecami, choć było cholernie trudno. Dałem radę.
Zabrałem mamę i siostry właśnie do Sydney. Wynająłem dom na czas leczenia mamy. Obok tej kliniki jest też prywatna klinika onkologiczna i to własnie tam będzie później leżeć mama.
Przemierzamy przez centrum Sydney w ciszy, ja z wiadomego powodu, mama z powodu problemów zdrowotnych a dziewczyny chyba zachwycają się miastem.
- Zaynieee - usłyszałem głos Safy. Dziewczynka zapatrzona w okno, nawet nie spojrzała do przodu.
- Słucham kochanie.
- A czy tu są kangury? - uśmiecham się pod nosem i odwracam w stronę siostry.
- Tak kochanie, obiecuję że je zobaczysz.
Wyjeżdżamy kawałek za miasto i dojeżdżamy do naszego domu. Jest styczeń a tu jest totalny upał, ale przecież tu mamy środek lata. Dziewczyny cieszą się, że wynająłem dom z plażą na wyciągnięcie ręki. Dwie kucharki witają nas w progu i zapraszają do środka. Nie mam czasu na zwiedzanie domu więc od razu wracam do auta i jadę w pewne miejsce, muszę osobiście spotkać się z tym dyrektorem.Zajeżdzam na wielki parking i parkuje auto niedaleko wejścia. Wychodząc uderza we mnie gorące powietrze, więc ściągam marynarkę i zostaje w samej koszuli. Ide w kierunku drzwi wejściowych, budynek jest duży i kremowy, ma jakieś trzy piętra i wcale nie wygląda na prywatną klinikę.
Idę powoli bo zapatrzyłem się na kobietę z ogromnym brzuchem. Moje dziecko byłoby już na świecie, gdyby nie tamto porwanie. Krecę głową i wchodzę do środka. Idę do recepcji i proszę o spotkanie z doktorem. Pani w recepcji prosi bym przeszedł do korytarza i poczekał w kolejce, wszystkie kobiety na mój widok mają przyspieszony oddech. Nieważne czy są w ciąży, z mężem dzieckiem czy same, wszystkie patrzą się jakby miały mnie zjeść. Staje pod ścianą i czekam aż wyjdzie pacjentka, bo wtedy mam na chwilę wejść.
Drzwi gabinetu otwierają się, pierwsze co przychodzi mi na myśl to - sen, jednak za chwilę widzę jak porusza się w moim kierunku. Jestem w totalnym szoku, że nie obdarza mnie spojrzeniem, ona nawet mnie nie zauważa, co jest ciosem w samo serce, którego kiedyś nie miałem. Zapamiętuje jej wygląd, piękna, gładka twarz, lekko pomalowane oczy, włosy spięte w koka, ubrana w biały fartuch, jestem pewny że tu pracuje, Boże wróciłeś mi moją Julię. Szukałem jej w domu rodzinnym, Londynie, Paryżu ale nie pomyślałbym, że ucieknie tak daleko. Muszę wejść do gabinetu więc nie mogę zobaczyć, gdzie idzie dziewczyna. Szybko płacę za pobyt mamy w klinice i wychodzę. Rozglądam się ale już jej nie ma. Wychodzę i widzę jak Julia wsiada do czarnego auta, biegnę do swojego samochodu i postanawiam jechać za nimi...Wszystko do dupy :/ za kilka rozdziałów to zakończę bo nie mam pomysłu już :/