9

2.3K 173 11
                                    

Siedzę za biurkiem od ósmej rano i jedyne o czym marzę to powrót do domu i kąpiel w masie piany. Pracuję tu dwa tygodnie i jeszcze nie zdążyłam poznać szefa, który jest jednocześnie lekarzem i najbardziej zapracowanym człowiekiem na ziemi. Klinika jest wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt, zajmują się tu wszystkim od drobnych zapaleń pochwy do odbierania porodów. W sumie to nie dziwię się, że nie poznałam doktora Twain'a, jestem zamknięta w jakiejś odległej sali z komputerem, telefonem i kartotekami pacjentek, jego gabinet jest podemną, na parterze.
Postanowiłam zrobić sobie przerwę wcześniej niż zwykle, zabrałam portfel i udałam się po Tracy - moją nową koleżankę, z którą bardzo się polubiłyśmy.
- Jaki on jest ? - zapytałam rudowłosą dziewczynę. Zatopiłam swoją twarz w ogromnym cheeseburgerze i czekałam, aż mi odpowie.
- Jest najlepszy, ma jakieś czterdzieścipięć lat i powiem ci że jest mega przystojny. Słyszałam od pielęgniarek, że potrafi wyczytać ciążę z oczu kobiety, rozumiesz to. Pieprzony jasnowidz - odpowiedziała dziewczyna popijając herbatę. Mój telefon zadzwonił , więc szybko wyciągnęłam go z kieszeni białego fartucha.
- Jai, coś się stało? - zapytałam
- Nie. Luke dziś cię odbierze, ja jadę z Beau do naszej ciotki w Melbourne, wracamy za tydzień. Staruszka złamała nogę i nie ma kto jej pomóc.
- Rozumiem, szerokiej drogi i pozdrów ciocie ode mnie, widzimy się za tydzień.
- Kocham cię mała.
- A ja ciebie - zielone oczy Tracy były wpatrzone w moją twarz niczym w obraz. Włożyłam telefon na swoje miejsce i kontynuowałam jedzenie. Dziewczyna cały czas patrzyła się na mnie.
- Co? - powiedziałam z zapchanymi ustami, połowa posiłku wypadła na talerz gdy usłyszałam jej słowa.
- Nie chwaliłaś się, że Jai to twój facet.
- Bo nim nie jest, to przyjaciel - dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Taak? A kto ostatnio spał w twoim łóżku trzy noce z rzędu? Kto biega ci po bułki rano i odwozi do pracy od dwóch tygodni? Kto pisze ciągle sms? - zaczęła wyliczać na palcach.
- Tracy wiem jak to wygląda. On śpi w moim domu jak pokłóci się z jednym z braci, a że to następuje bardzo często, śpi wtedy u mnie. Czy podoba ci się mój mały Jai ? - w oczach dziewczyny dostrzegłam błysk.
- Nie. Jestem już za stara na facetów.
- Żartujesz? Masz dwadzieściatrzy lata, to piękny wiek.
- Zbieraj się, wracamy do pracy - ucieła szybko temat. Będę musiała zabawić się w swatkę.

***

Idę po parkingu w poszukiwaniu auta Luke'a i kompletnie nie mogę go odnaleźć. Mój telefon dzwoni w momencie gdy dostrzegam czarnego Jeep'a jadącego w moją stronę. Odrzucam połączenie i wysiadam do auta.
Włosy Luke'a są skręcone, na twarzy ma lekki zarost i wygląda jakby dopiero wstał. Ma na sobie krótkie czarne szorty i białą koszulkę. Jego oczy zasłaniają czarne okulary przeciwsłoneczne.
- Hej, jak tam?- pyta wyjeżdżając z parkingu.
- Jestem padnięta, nie wiedziałam że siedzenie może tak męczyć - uśmiecham się słabo.
- Jesteś trochę blada i w ogóle dziwnie wyglądasz - mówi a ja głośno prycham.
- Świetny tekst na podryw.
- Kto powiedział, że to miał być podryw? - chłopak cały czas patrzy na drogę.
- Zaczynasz być bezczelny, co takiego ci zrobiłam? - pytam. Jego zachowanie w ostatnim tygodniu diametralnie się zmieniło. Zaczął być naprawdę wredny, ciągle mi dokuczał, zachowywał się jak kobieta w okres. Czysty debilizm, czy ja naprawę byłam tak złą osobą że niektórzy mnie tak traktowali?
Mój telefon kolejny raz zadzwonił więc tym razem postanowiłam odebrać. Luke otworzył usta ale gdy zobaczył, że odbieram połączenie zamknął je.
- Halo? Julka? Och jak dobrze że nie zdążyłaś zmienić numeru- usłyszałam zapłakany głos po drugiej stronie.
- Wal co się dzieje? - zapytałam dziewczynę.
- Zayn, on - gdy to usłyszałam moje serce rozpadło się na kawałki. W ułamku jednej sekundy przez moją głowę przeszły najróżniejsze myśli, może coś mu się stało? Może, a może on nie żyje? - Zayn znowu to robi Julia - z jednej strony poczułam ulgę z drugiej niepokój.
- Co takiego robi?
- Harry prosił bym do ciebie zadzwoniła, Zayn wie że jesteś w Australii ale nie namierzył konkretnego miejsca - na jej słowa moje ciało zdrętwiało, a więc był już tak blisko.
- Waliyha co się z nim dzieje, powiedz mi- mówię opanowanym tonem, dziewczyna jest strasznie roztrzęsiona.
- On zabił ponad dwadzieścia dziewczyn, mama nie wie co on robi. Tylko Harry wiedział, Julia co mam zrobić? Błagam wróć i go ogarnij on coś bierze, Julia proszę - wraz z wypowiedzianymi słowami Waliyhy coś we mnie pękło. Poczułam że miejsce i ludzie w którym jestem nie są ludźmi którzy mnie potrzebują. Targnęła mną chęć spakowania swoich rzeczy i wrócenia do Paryża, do mojego prawdziwego domu, do osoby przez którą mam tak wielki żal w sercu i przez którą dotyk obcego mężczyzny działa na mnie jak setki igieł wbijających się w moją skórę. Łzy płyną po moich policzkach i jedyne co mam w głowie to Zayn staczający się na samo dno, nie mam pojęcia dlaczego płaczę nad losem mężczyzny, nad losem mordercy który z zimną krwią brutalnie mnie zgwałcił i zabijał te wszystkie kobiety. Może odczuwam to tak bo jako jedyna poznałam jego dobrą stronę? Roztopiłam jego zlodowaciałe serce i sprawiałam, że poczuł miłość. Luke zatrzymuje się na poboczu widząc, że nie jest ze mną dobrze. Wciąż trzymam telefon przy uchu.
- Przykro mi Waliyha, on przestał dla mnie istnieć w dniu w którym dowiedziałam się że jest gwałcicielem i mordercą. Nie zmienię zdania, nie wrócę.
- Ale Julio błagam cię - wychlipiała.
- Podjęłam decyzję, Zayn może dla mnie umrzeć a nawet wtedy nie przyjadę na jego pogrzeb. Żegnaj Waliyha - mówię i kończę połączenie. Mój telefon wyrzucam za okno i przyglądam się jak rozpada się na kawałki gdy jakieś auto na niego najeżdża.
- Julia czy ja dobrze słyszałem? - słyszę i przypomina mi się że nie jestem sama w aucie.
- Zawieź mnie do domu.

***

Gdy dojeżdżamy pod dom rodziny Brooks jest po osiemnastej. Jedyne co mam z głowie jest butelka wódki, którą mam zamiar wypić. Muszę choć na moment zapomnieć o tym co przed chwilą usłyszałam. Idę w stronę domu, gdy wpadam na genialny pomysł.
- Luke chciałbyś się ze mną napić? - pytam załamana, chłopak odwraca się w moją stronę. Wiem, że za moment powie że jestem nienormalna , potrzebuje lekarza albo jakieś inne jego głupie teksty.
- Nie ma sprawy - kompletnie mnie zaskakuje swoją odpowiedzią.

Wchodzimy do mojego domu i odrazu nalewam alkoholu do szklanek. Ciecz pali mój przełyk, aktualnie mam to w dupie, muszę zapomnieć o tej rozmowie, o nim i o tym co w tym momencie wyprawia w Paryżu. Jego psychika jest słaba, wiedziałam to już gdy mnie więźił, dlaczego tak łatwo zrezygnował z leczenia?
Nagle wszystko przestaje mnie martwić, mimo gorzkich łez płynących po mojej twarzy śmieję się głupio z jakiejś głupoty która powiedział Luke. Jestem wdzięczna, że nie pyta o moją rozmowę z Wal. Oboje jesteśmy kompletnie zalani i chyba tylko to dodaje mi odwagi. Przysuwam się do niego bliżej i patrzę w jego oczy, przygryzam wargę i obieram jako punkt jego pulchne usta. Szklanka którą trzyma chłopak, ląduje na ziemi, dotyka moje usta kciukiem i uwalnia wargę.
- Wiesz o czym w tym momencie myślę? - pyta.
- O tym samym co ja - mruczę dotykając jego ramienia. Moje palce suną ku górze i w końcu docierają do jego włosów. Chłopak atakuje moje usta niczym głodny jastrząb, całuje gwałtownie i namiętnie. Nasze ubrania zaskakująco szybko znajdują się na podłodze. Potem jest już tylko czysta rozpusta.

Widzę coraz mniej wyświetleń i gwiazdek :( Wiem, że rzadko dodawałam rozdziały, miałam zbyt wiele na głowie i odbiło się to na wszystkich moich pracach. Proszę Was oceniajcie i komentujcie. Nic tak nie dodaje siły i chęci do pisania jak Wasze gwiazdki i komentarze. Chciałabym wiedzieć ile z Was zostało ze mną, proszę byście dodały choćby kropkę w komentarzu. Miłego weekendu :**

Truth, fight, love. (Ruthless sequel) |Z.M| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz