Moja ciąża jest przenoszona o dwa dni. Wyglądam jak zapaśnik sumo. Moja twarz jest owalna, usta wyglądają jak po zabiegu, a nogi są spuchnięte jak bańki. Brzuch mam już nisko, to oznacza , że Safi niebawem przyjdzie na świat. Z Zaynem nie rozmawiamy wcale, na szczęście jego siostry opiekują się mną jak tylko mogą. Harry zamieszkał w 'naszym' domu i szczerze mówiąc czasem nawet rozmawiamy. Nie jest to jednak żadna przyjaźń, no ale skoro jest niby ojcem mojego dziecka to muszę mieć z nim kontakt. To zabawne, że mieszkam z tą dwójką pod jednym dachem. Wygląda to kurwa dowcipnie.
Mała od rana jest niespokojna, wierci się bo nie ma już miejsca. Na ostatnim usg lekarz powiedział, że będzie miała ponad 4 kilogramy, miałam wskazania do cesarki, ale wolę urodzić siłami natury. Aktualnie leżę pod parasolem na kocu. Łapię promienie słońca, oczywiście brzuch mam zakryty. Gdy Wal prosi bym przyszła na obiad podnoszę się ostrożnie i ruszam w kierunku domu.
Wszystko mnie przytłacza, Boże moja rodzina nawet nie wie o mojej ciąży, jestem na drugim końcu świata. Nie żałuję, że będę mamą, ale gdybym wiedziała, że poznam Zayna nigdy nie poszła bym pracować do baru dziadka Harrego. Kocham go, to oczywiste, ale nie umiemy się dogadać.Po zjedzonym obiedzie idę się położyć. Nawet nie wiem kiedy zasypiam, a gdy się budzę jest ciemno. Na zewnątrz szaleje burza, pięknie. Wstaję by sprawdzić godzinę i pójść do toalety. Północ. Nagle cały mój brzuch się napina a ja czuję jak po moich nogach coś cieknie. Kurwa! Odeszły mi wody! Ja rodze! Po chwili czuję kolejny chlust wody i przeszywający ból w krzyżu. Odruchowo łapie się w kroku bo nie wiem czy nie mam rozwarcia i idę do pokoju Zayna, który jest tuż obok mojego.
- Zzayn...
Jęczę, bo skurcze to coś niewyobrażalnego.
- Nie przypominam sobie żebym pozwolił Ci tu wchodzić. Wyjdź.
Zaciskam zęby z bólu i patrzę na jego kamiennie poważną twarz.
- Zaczęłam rodzić ty egoistyczny pajacu więc zadzwoń po karetkę bo wątpię, że zdążę dojechać do szpitala.
Mężczyzna wyskakuje w panice z łóżka i każe mi się położyć. W międzyczasie dzwoni po karetkę.
- Oddychaj tak jak uczyli Cię w szkole rodzenia.
Nie chodziłam kurwa do szkoły radzenia.
- Nie umiem, nie chodziłam.
- To improwizuj.
Kobieta z pogotowia mówi, że Zayn ma zrobić na głośnomówiący i zaczyna do mnie mówić.
- Witam. Karetka już wyruszyła powinni być w ciągu 20 minut. Który to tydzień?
Zaraz podrę prześcieradło.
- Dwa dni po terminie.
- Kiedy odeszły Ci wody?
- Jakieś pół godziny temu.
-Dobrze, niech mąż mnie słucha uważnie.
Mąż? Ja pierdole.
- Proszę przygotować nożyczki , coś do odkażenia i dużo gazy. Nożyczki wygotować a następnie polać czymś dezynfekijącym. Musimy być przygotowani na to, że to właśnie pan odbierze poród.
Zayn zalewa się potem, ale wyciaga nożyczki z szuflady i wychodzi z pokoju.
- Ja się pani czuje?
- Źle, mam co chwile skurcze.
- Karetka utknęła przy przewróconym drzewie. Ratownicy dalej idą piszo.
O Boże, Zayn musi odebrać mi poród.
-Wszystko gotowe.
Zayn wraca do pokoju z nożyczkami, gazą i kocykiem dla małej? O tym kobieta na dyspozytorni nie wspominała.
- Dobrze. Zaczynamy poród. Jak masz na imię kobieto?
- Julia.
- Julia, ja jestem Ally. Pomogę wam, nie martwcie się. W momencie skurczu musisz przeć z całych sił. To takie uczucie jakbyś robiła kupę. Od następnego skurczu właśnie tak musisz robić. Jak skurcz puści nabierasz dużo powietrza i podczas parcia wypuszczasz powolutku.
- Dobrze.
Pierwszy skurcz i parcie. Ból okropny, z mojego ciała dalej leje się woda. Po czole spływa pot, boli ale świadomość, że za chwilę będę trzymać w ramionach moją córkę sprawia, że znajduję w sobie siłę.
Zayn twardo siedzi miedzy moimi nogami i czeka cierpliwie na znaki. Kolejne parcie i kolejne i kolejne. Czuję, że już jest blisko. Czuję ją prawie w kroczu. Ale Zayn nic nie widzi. To śmieszne, ze akurat na niegi trafiłam. Myślałam, że odmówi mi pomocy, ale okazał się mieć wiecej serca niż ja, osoba która nie powiedziała mu prawdy. A on właśnie odbiera mi poród, poród swojej córki.- Julia jeszcze dwa parcia i kruszyna będzie z wami. Wybraliście imię?
To ten moment. Za chwilę Zayn dowie się, że jest ojcem. Patrzy na mnie z litością w oczach. Jakby błagał bym wyznała mu prawdę. Wiele się zmieniło podczas mojego porodu. Zrozumiałam że nie ma co toczyć wojny skoro on koha mbie a ja jego.
- Tak, Safi.
Oczy Zayna robią się wielkie. Kolejny skurcz...
- Widzę główkę.
Zayn zaczyna się denerwować.
- Dobrze, jak główka wyjdzie poprostu złap ją przy brodzie i wyciągnij. Spokojnie dziecku nic się nie stanie.
-Ok.
Ostatnie parcie i słyszę płacz. Boże święty, moje dziecko. Łzy lecą mi strumieniami po polikach i czuję jak Zayn wyciaga małą. Robię jeszcze jedno parcie i rodze łożysko.
- Brawo, jesteście zgranym małżeństwem. Czy z dzieckiem wszystko w porządku? Oddycha, placze?
-Tak, jest piękna!
Krzyczy Zayn. Do pokoju wchodzą ratownicy i odcinajaą pępowinę. Dostaję mój mały skarb na klatkę piersiową.
Ma długie czarne włosy. Jest przecudowna. Zayn siada przy moim boku i całuje rączkę Safi.-Wiesz, że od tej chwili wszystko się znieni? Wiesz o tym, że już nie opuszczę Was na krok?
- Wiem.
Mówię i chwytam jego dłoń.
Skoro wszystko co najgorsze mam już za sobą, teraz może być tylko lepiej.Koniec.
Chciałam serdecznie podziękować wszystkim którzy wytrwali do końca. Wiem, że miały być jeszcze trzy rozdziały, ale lepiej zakończyć to teraz niż wymyślać głupoty). Zapraszam na resztę moich ff i najnowsze 'Dirty Harry' :)
KOCHAM WAS!