Szliśmy bardzo krótko, stanęliśmy przed bramą która była otwarta,
- Idziemy- powiedział Boka
Chłopcy poszli za nim a ja stałam w miejscu, Boka popatrzył mi w oczy potem na Czonakosza a Czonakosz na Ernesta a on popatrzył się z powrotem na Bokę a on powiedział
- Czemu nie idziesz? Dalej milczałam, Janosz poszedł do mnie i chwycił mnie za rękę zrobiłam się czerwona ale dalej stałam w miejscu a on popatrzył mi w oczy i powiedział
- Ale ty jesteś uparta, co chcesz mi przekazać tym milczeniem?
W końcu przestałam trzymać go w niepewności i odpowiedziałam
- Chcę powiedzieć że to nie jest dobra droga- Janosz osłupiał ze zdziwienia ale jako kapitan nakazał chłopcom zawrócić i pójść drogą którą ja mam wskazać, szłam z Janoszem za rękę i czułam że coraz bardziej robi mi się gorąco i jemu też czułam jak poci mu się ręka. Doszliśmy do małej ale dla ludzi idealnej dziury w ceglanym płocie wchodziliśmy po kolei a przed nami były tylko krzaki i drzewa ruszyliśmy przed siebie, po krótkim czasie zobaczyliśmy staw a przy brzegu leżała łódka, usłyszeliśmy czyjeś kroki
- Na ziemię już!- krzyknął Boka
Nim się obejżeliśmy przed nami pojawił się stróż z latarką poczekaliśmy aż pójdzie i podbiegliśmy do łodzi Janosz wystawił dłoń i dodał
- Panie przodem
Położyłam dłoń na jego dłoni i ostrożnie wsiadłam do środka następnie wsiadł Ernest zaraz po nim Czonakosz a na końcu Boka, przeprawiliśmy się na drugi koniec ostrożnie wysiedliśmy z łódki i schowaliśmy się pomiędzy drzewami, chłopcy zaczęli czołgać się po ziemi w stronę Janosza a ja po cichu zaczełam się od nich oddalać, za dobrze znałam to miejsce ,ponieważ kiedyś należałam do gangu Feri'ego Acz'a wiedziałam gdzie prowadzi która droga i że chłopaki mogą dojść do nikąd jeśli nie zauważą że zniknęłam.
Szłam dalej i ukryłam się za największym w ogrodzie krzakiem, z tego miejsca było najlepiej widać spotkanie czerwonych koszul i słychać też nie najgorzej było o czym rozmawiają jednak ktoś bardzo mi znajomy patrolował teren przed bazą ,to był Gereb, nie spodziewałam się że mógłby dopuścić się do tak okropnej zdrady Chłopców z Placu broni.
Chłopaki chyba nie przyjęli się tym że zniknęłam z pola widzenia za chwilę ich zauważyłam ale nie w komplecie to był tylko Ernest i Janosz nigdy nie mogłam zauważyć Czonakosza więc postanowiłam wrócić za drzewa, tak jak myślałam czy ona korzystała na czatach i bacznie wszystko obserwował najwidoczniej i on nie zauważył że mnie nie ma.
Nie czekaliśmy zbyt długo na janosza i Ernesta za chwilę wróci i powiedzieli że misja się powiodła a teraz trzeba jakoś uciec. Chwyciłam ja noszę zadzwoni i powiedziałam chodźcie pokażę wam najlepszą drogę wyjścia, chłopcy wytrzeszczyli oczy ale poszli za mną weszliśmy przez tą samą dziurę przez jaką weszliśmy byłoby bezpiecznie jednak czerwone koszule nas zauważyły zaczęli nas gonić na szczęście zauważyli tylko Czonakosza i Ernesta, na szczęście niedaleko ogrodu botanicznego szło dwóch chłopców głupi feri acz kazał swoim ludziom biec za nimi nie wiedziałam że on jest taki głupi kiedyś uważałam go za wzór do naśladowania i za godnego stanowiska kapitana ale teraz widzę że się myliłamWidzę że w większości z was podoba się moja książka jestem wam bardzo wdzięczna za te miłe komentarze jak widać pomiędzy Lili i i boką coś faktycznie zaiskrzyło ale jeszcze może się to zmienić nie wiem na co wpadnę ale ten rozdział jest dość długi nie sądziłam że mogę się tak rozpisać więc jeszcze raz wam bardzo dziękuję za to że czytacie moją książkę i za to że na nią głosujecie kolejny rozdział pojawi się niebawem<33333333
