Obudziłam się o piątej rano podniosłam się z łóżka i zaczęłam budzić Ernesta a do szkoły ale on nie wyrażał chęci do wstawania ,niestety moje niezawodne metody nadal na niego działały. Ernest szedł do szkoły a ja na zajęcia dla dziewczyn które dla mnie były najnudniejsze na świecie,więc zamiast uczyć się pokory i szacunku do mężczyzn napisałam dla chłopaka mojego serca piosenkę
Moim zdaniem słowa są dobrane idealnie,tak jak on.
Każde słowo płynące z jego ust były dla mnie czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym, on jest taki cudowny, odpowiedzialny, dojrzały, radosny,mimo że dla wielu dziewczyn które go znały to był zbyt poważny i spięty ale dla mnie był idealny, może dlatego że przy mnie zachowywał się jak dziecko, nie rozumiem dziewczyn które mówią że Czonakosz jest idealny a Janosz jest tylko ideałem dla kujonek ale jest jedna dziewczyna która jest na zabój zakochana w Czele, w sumie to jej się nie dziwię, Czele to dżentelmen i elegant,a tak konkretnie chodzi o Amandę Nagy tylko ona nie ma mnie za dziwaczkę w klasie. Dziś po lekcjach zabieram ją ze sobą na Plac Broni, Amanda jest o rok młodsza ale mi to nie przeszkadza, uwielbia grać na pianinie i komponuje naprawdę chwytliwe melodie, jest bardzo ładna napewno ładniejsza ode mnie,bo jest zielono oką brunetką jej figura wygląda jak tych modelek z okładek gazet o modzie.
Po lekcjach rozeszłyśmy się do domów, musiałam jeszcze odebrać Ernesta,stojąc przed bramą czekałam aż Ernest wyjdzie ze szkoły, gdy w końcu wyszedł był bardzo zdziwiony co ja tu robię?
- Po co po mnie przyszłaś?
- Mama uważa że nie znasz drogi do domu i kazała mi po ciebie przyjść
- Ok, mi to pasuje
- Ok
Nagle usłyszałam głos Boki on również nie ukrywał zdziwienia
- O hej
- Hej, co tam chowasz?
- Te kartki?
- Tak, te kartki
- Idziesz dziś na Plac Broni?
- Tak i zabieram ze sobą gościa
- To super, a ty co tannim chowasz?
- Nic
- To spotykamy tradycyjne o czternasta Placu Broni
I rozeszliśmy się do domów
O trzynastej trzydzieści byłam gotowa i wyszłam z domu, umuwilam się na miejscu.
-Hej!- zawołałam
-Hej, to co wchodzimy?
-Czekaj
-Ale na co?
-HOPLA HO HOPLA HO
-Po co się drzesz?
-Żeby nam otworzyli
-Ahaaaaa
Otworzył nam Czonakosz
- A co ty tu robisz tak wcześnie?- zapytał
- A wolał byś żebym się spuźńła,a tak na marginesie to jest Amanda
-Hejka
-hej, jestem Czonakosz
-Czonakosz mamy tu tak stać czy raz w końcu wpuścisz?
-Oj zapraszam do środka
Weszłyśmy do środka, na Placu był już Ernest, Czele, Boka Kolnay, Barabasz, Rychter,Weiss,
Kende i Lesik, czyli wszyscy z ich bandy.
- Hej - zawołałam
- Cześć- odpowiedzieli
- Poznajcie Amandę
- Hej!
- Cześć
Boka wystąpił na przód i spojrzał na mnie, jego wzrok zatrzymał się na moich oczach, przez parę minut ale tą bajeczną chwilę przerwał nam Weiss
- Panie Kapitanie,mamy zaczynać trening?
- Tak, możecieTen rozdział moim zdaniem jest najlepszy ze wszystkich i też najdłuższy. Polecam obserwować ponieważ w następnym rozdziale będzie grubo<33333
