Pora się za siebie wziąść

149 6 6
                                    

Obudziłam się i od razu wzięłam do ręki lusterko które leżało tuż obok wazonu z różą od Boki, łza spłynęła mi po policzku a w lustrze widziałam tylko moją opuchniętą twarz i czerwone jak porzeczka oczy.
Dobra koniec użalania się nad sobą pora znów zacząć trenować,podniosłam się z łóżka i obudziłam Ernesta
Byłam gotowa błyskawicznie, Ernest zazwyczaj czeka na mnie.
Wyszliśmy z domu po drodze napotkaliśmy Bokę z Amandą, nienawiści rosła z każdą chwilą,
- Uspokój się proszę, ona nie była warta twojej przyjaźni a on twojego serca
- W sumie to masz rację, po co komu taki palant jak on
- No,ale będziesz chodzić ze mną na Plac Broni po lekcjach?
- No będę
Odwróciliśmy się i poszliśmy, zaprowadziłam Ernesta do szkoły i sama nie ominęłam swoich zajęć, gdy odbierałam Erno ze szkoły podszedł do mnie Czonakosz i zaczął dość dziwną rozmowe
- Hej
- No cześć
- Wiesz że już każdy z nas wie o twojej spinie z Boką
- Nie ale dzięki że mi powiedziałeś
- A będziesz przychodzić z Nemeczkiem na Plac ?
- Zobaczysz - Poczułam jakby ktoś mnie obserwował, nie pomyliłam się to był Boka i Czele, na szczęście zjawił się Ernest
- Lili!- chłopiec wpadł w moje ręce i mocno mnie objął,a następnie odwróciliśmy się i poszliśmy do domu
Zjedliśmy obiad i tradycyjne udaliśmy się na Plac Broni gdzie była już Amanda i Boka był też Kolnay i Barabasz znowu się kłócili a Rychter i Lesik próbowali ich pogodzić, Amanda siedziała i chichotała pod nosem.
Zaczekaliśmy jeszcze dziesięć minut i zaczął się trening
- Żołnierze już niedługo czerwone koszule mogą podjąć pierwsze kroki do odebrania nam terenu a więc od dziś zaczynamy intensywne treningi- oznajmił Boka

Przez większość treningu siedziałam na workach z piaskiem i obserwowałam brata aż w końcu przyszedł czas na trening celność chłopcy w tym celu rzucali kamieniami i scyzorykami w puste butelki Boka cały czas poprawiał Ernesta w tak chamski sposób jakby chciał się zemścić ale nie na nim tylko na mnie, miałam tego dosyć wstałam i podeszłam do Boki
- Mogę spróbować?
- Jak chcesz
Wzięłam scyzoryk i rzuciłam tak mocno że butelka była przebita z obu stron
Chłopcy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia
- To było dla mnie za łatwe
- To w takim razie spróbuj rzucić kamieniami,ale w taki sposób aby można było zobaczyć że była wykorzystywana do treningu
- Ok nie ma problemu
Chłopcy stanęli z mną i zaczęli szeptać między sobą "nie da rady","to nawet Kapitan nie ma tyle siły"
Zamachnełam się i rzuciłam, Boka podszedł do butelki i wziął ją do ręki po chwili staną jak wryty, wszyscy byli zdziwieni oprócz Ernesta, on stał i patrzył się na chłopców z szyderczym uśmiechem i z wzrokiem mówiącym" jak moja siostra nie da rady to ja mogę być szeregowym do końca życia".
Boka podszedł do mnie i wydarł się
- Jak ty to zrobiłaś?!
- Normalnie
- To ile ty masz siły skoro butelki dla ciebie nie są wyzwaniem?
- Nie wiem, jak widać dużo
- Zmierz się ze mną
- Dobrze
Za chwilę staliśmy naprzeciw siebie
Czonakosz staną pomiędzy nami i zaczął
- Dobra kto pierwszy położy przeciwnika na ziemię wygrywa,możecie zaczynać
Boka jako pierwszy opuścił gardę i złapał mnie za nogi a konkretnie za kolana a ja chwyciłam go z kark i delikatnie żeby mu go nie załamać popchnęłam go w dół
- Ała - wrzasnął Boka z czystego bólu który właśnie odczuwał,
Wrzeszcząc puścił moje kolana a ja popchnęłam go na ziemię i tym samym wygrywając bójkę.
Wstawając z ziemi Janosz masował sobie kark
- My już idziemy!
- Ok!
Wracając do domu Erno opowiedział mi o tym jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy

Jak myślicie jak historia potoczy się dalej?

Pierwsza miłość Janosza Boki/Chłopcy z placu broni/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz