Prolog

815 21 1
                                    

     Odgłos szpilek na chodniku utwierdził mnie w przekonaniu że to ten moment. Wysiadłam z czarnego samochodu i poprawiłam niezauważalnie suknię. Długie białe falbany materiału dotykały ziemi sprawiając że moje nogi były niewidoczne. Postawiłam pierwszy krok w duchu prosząc o to by nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi, jednak widząc pierwszy błysk już wiedziałam że mogę o tym pomarzyć. Weszłam na dywan ze stalowym wyrazem twarzy, jakby chcąc pokazać swoją niechęć do tego miejsca. Kręcone włosy, spięte tak by wyglądały jakby były w nieładzie, lekko załaskotały mnie w policzek gdy zawiał delikatnie wiatr. Poprawiłam szybko niesforny kosmyk, po czym ustawiłam się na ściance pozwalając zrobić sobie zdjęcia. Dalej się nie uśmiechałam, nie chciałam tego, a tym bardziej tego, co nastąpiło po chwili. Kobieta średniego wzrostu ubrana w malinowy garnitur podeszła do mnie z mikrofonem zadając pytania. Nawet nie drgnęłam, odpowiadając że cieszę się z zaproszenia na galę i że nie mogę się doczekać. Kłamstwo, jedno wielkie kłamstwo. Wchodząc do budynku weszłam w znaną mi dobrze wnękę, gdzie zdjęłam znienawidzone buty, a następnie resztę drogi przemierzyłam już na boso.

Usiadłam na miejscu oznaczonym moim imieniem. Znajdowało się akurat przy przejściu, więc obok mnie usiądzie tylko mój trener. Szybkie spojrzenie po pomieszczeniu utwierdziło mnie w przekonaniu że już prawie wszyscy są, a to znaczy że zaraz się zacznie. Chcę mieć już to z głowy, by wrócić do domu i położyć się z książka. Dwa rzędy przede mną dostrzegłam sekcje tenisa, która napewno nie mogła się już doczekać, zważając na to że mieli świetny sezon. Ja siedziałam jako jedyna, bez tak zwanych, kolegów po fachu.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos kobiety, która stojąc na środku sceny informowała o rozpoczęciu gali. Miejsce obok mnie dalej było puste, więc trener pewnie siedział piętro wyżej przy barze. Pewnie spodziewał się wyniku, że będzie taki jak rok temu. Ceremonia przebiegała dosyć sprawnie, a ja czekałam tylko na dwie kategorie, młody talent i sportowiec roku. Ta druga nawet mnie nie obchodziła, wiedziałam że trafi ona do Nadala i nawet się nie zasmuciłam gdy moje przewidywania okazały się prawdziwe. Za to przy innej kategorii miałam wymalowany na twarzy szok. Gdy na scenę wszedł Javier Gomez, trzymając w rękach kopertę z wynikiem, naprawdę miałam cichą nadzieję. Jednak jego słowa szybko sprawiły że przestałam w to wierzyć.

- Pablo Martín Páez Gavira - powiedział do mikrofonu z uśmiechem gdy otworzył kopertę

Szybko odnalazłam wzrokiem chłopaka który wchodził na scenę i przyrzekłam sobie, że następnym razem, choćby świat miał się kończyć, to wręczą mi tutaj nagrodę. Kolejny raz wrócę do domu z pustymi rękoma, a myśl że moje starania znowu nie zostały docenione odbiera mi radość z osiągnięć. Pragnę tylko, by moje zasługi sportowe były trochę bardziej znane, jednak wątpię że kiedykolwiek to nastąpi.

Gdy chłopak skończył swoje przemówienie szybko poderwałam się z miejsca chcąc wrócić do domu. Kierowałam się na górę, gdy wśród tłumu ludzi poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Lekko podchmielony Manuel Sanz, człowiek który zna mnie od dobrych 13 lat, patrzył się na mnie ze spokojem czekając na moją reakcję. Jednak widząc że nie zamierzam się odezwać sam zaczął, nie odrywając ode mnie wzorku

- Paz, nie wychodź - puścił lekko moje ramię - teraz kolacja dla nominowanych, obecność obowiązkowa

Wiedziałam o tym, tylko nie chciałam tam iść. Siedzenie przy stole z ludźmi których nie znam, mając świadomość że nie będę się dobrze bawić nie zachęcała mnie do tego. Tylko teraz już nie ucieknę, Manuel miał problem jak zrobiłam to rok temu, w tym roku dopilnował by tak się nie stało.

- Pójdę - odpowiedziałam cicho kierując swoje kroki w dół, pozwalając by mężczyzna mnie prowadził

Wysokie szpilki ciągle trzymałam w dłoni, więc gdy zatrzymaliśmy się przed wejściem do sali bankietowej szybko je założyłam widząc karcący wzrok trenera. Manuel był dla mnie jak ojciec, więc przemęczenie się chwile w butach wytrzymam specjalnie dla niego. Gdy młody kelner zaczął nas prowadzić na miejsca, zauważyłam że jesteśmy ostatni. Sanz usiadł przy stole dla trenerów, ja za to zostałam usadzona z trzema siatkarkami, które kojarzyłam z zawodów w Japonii. Każdy zaczął jeść, a wtedy kobieta, która prowadziła dzisiejszą galę wyszła na środek. Rozległy się brawa, a prowadząca zaczęła przemówienie które niezbyt mnie interesowało. Zmieniło się to jednak w pewnym momencie gdy siedząca obok mnie dziewczyna szturchnęła mnie w ramię

- Panna De la Fuente, czy mogłaby pani podejść? - usłyszałam głos kobiety i lekko zdziwiona wstałam od stołu. Szpilki które potajemnie zdjęłam przy stole zostały pod krzesłem, a odgłos gołych stóp dało się usłyszeć na ozdobnych kafelkach.

Podeszłam do kobiety przy której stało już kilka osób, z chłopakiem ze statuetką na czele. Wiedziałam już że chodzi o zdjęcie które potem wyląduje w gazetach. Stanęłam trochę z tyłu, by nie rzucać się za bardzo w oczy i tak samo jak poprzednio, nie uśmiechnęłam się, w przeciwieństwie do pozostałych. Fotograf zrobił serię, a ja chciałam już się wycofać by usiąść znowu przy stole gdy zatrzymała mnie osoba która zagrodziła mi drogę.

- Jestem Pablo, ale mów mi Gavi - uśmiechnął się szeroko chłopak wystawiając do mnie rękę

- De la Fuente - odpowiedziałam lekko ściskając jego dłoń, po czym miałam nadzieje że da mi odejść

Jednak się przeliczyłam, bo chłopak zaczął mówić z taką prędkością i z takim zapałem że nawet mi byłoby głupio odejść w takiej sytuacji.

- Gdy dowiedziałem się że z tobą konkuruję, nie myślałem że mam jakiekolwiek szanse - potarł delikatnie nagrodę przy tych słowach - w końcu można powiedzieć że jesteś kimś, chociaż nie wiedziałem zbytnio że ktoś to jeszcze trenuje

Przewróciłam delikatnie oczyma po czym zeskanowałam go wzrokiem zatrzymując się na oczach

- To, że jestem kimś - zrobiłam cudzysłów palcami - nie znaczy że mam łatwo. Nawet teraz, to ty trzymasz tą głupią nagrodę, ze świadomością że to ja mam większe osiągnięcia - odwróciłam się do niego plecami i poszłam w stronę stolika gdzie siedział mój trener

- Wracamy, nie chcę już tu być - rzuciłam do mężczyzny i czekałam aż wstanie od stołu.

Do samochodu szliśmy w ciszy, nie miałam ochoty mówić mu co się stało. Miałam po prostu dość wszystkich tego dnia. Dochodząc do samochodu powiedziałam jednak ciche dziękuję, zauważając że w środku są moje ubrania. Manuel zasiadł za kierownicą, a ja na tylnich siedzeniach zaczęłam się przebierać. Długą bufiastą suknię rzuciłam na bagażnik, a szeroką bluzę i jeansy założyłam z radością. Zapomniałam moich butów z sali, mam nadzieję że nie dostanę za to po dupie. Zatracając się w rozmyślaniach ubrałam słuchawki i przy dźwiękach mojej ulubionej playlisty zasnęłam.

———

hejka, to takie skromne ff naskrobane w chorobie. Nie jest najwyższych lotów ale może komuś się spodoba!

Over the fence • Pablo Gavi •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz