19 marzec, 2016
𝐉𝐀𝐊 𝐋𝐎𝐑𝐄𝐋𝐄𝐈 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐖𝐈𝐄𝐃𝐙𝐈𝐀Ł𝐀, 𝐓𝐀𝐊 𝐓𝐄Ż 𝐒𝐈Ę 𝐒𝐓𝐀Ł𝐎. Mimo początkowej niechęci z jej strony do jakiejkolwiek współpracy z brązowowłosym (bo w końcu granatowowłosa opierała się raczej na niezależności), po dłuższej analizie nawet była usatysfakcjonowana obrotem spraw. Zdaje się, że mocniej nadepnie na ogon Woods'a gdy jego wrogowie również wezmą w tym wszystkim udział — ba! Miała przy sobie dosłownie jego brata, i choć wiedziała, że Jeffrey raczej jest obojętny, to i tak liczyła na cień zirytowania z jego strony. Tak też stwierdziła, że wspólne wybranie się do rzekomej rezydencji (w której de facto mieszkało zaledwie parę osób, tak samo, jak ona mieszka z Jasonem i resztą) nie będzie aż takim tragicznym pomysłem. Pomijając już fakt, że Jeffrey'a najprawdopodobniej tam nie będzie, ale z dwojga złego może dowie się czegoś ciekawego. Przynajmniej przywita się z Jackiem i Benem.
Z tego też powodu właśnie schodziła do piwnicy, wcześniej parkując swój samochód gdzieś na podjeździe, i gwałtownym ruchem otworzyła drzwi. By znaleźć się u celu musieli dość wcześnie wyjechać, a nie było to żadną tajemnicą, że Delafontaine nie lubi ekstremalnie porannych godzin.
Weszła do pomieszczenia i jej oczom od razu ukazał się mężczyzna z bliznami, który siedział jak gdyby nigdy nic i rozmawiał z Meyer'em. Cóż, najwyraźniej burgundowowłosy znał Liu bardziej niż zielonooka mogłaby podejrzewać.
— Spóźniłaś się, powinienem pojechać bez ciebie. — Zielonooki odezwał się z lekkim sarkazmem, przedrzeźniając jej ton głosu sprzed paru dni. Co za ironia, że to on był o wiele wcześniej a ta, która właściwie wszystko zaplanowała, spóźniła się. Najwyraźniej mają inną definicję słowa rano.
— Nie pozwalaj sobie. — Obrzuciła go oceniającym wzrokiem, zakładając ręce na klatkę piersiową i opierając się o framugę drzwi.
— Podobno miałaś nigdy więcej nie postawić stopy w tamtym domu. — Bloody Painter odezwał się nagle, dając znak o swojej obecności. Delafontaine szybko zrozumiała, że to właśnie ich mała wycieczka była tematem rozmowy. Odwróciła głowę w stronę Otisa, patrząc na niego jakby znał ją dopiero dwa dni.
— Jeśli w grę wchodzi zabawa to moje zdanie może się szybko zmieniać i bardzo dobrze o tym wiesz.
Faktycznie, Helen miał rację — granatowowłosa na myśl o rezydencji wręcz miała odruch wymiotny. Być może dlatego, że Jeffrey swojego czasu dość często tam przesiadywał, no, a przy okazji znajduje się tam parę innych osób, z czego niektóre jej zawsze działały na nerwy.
— Nie powinniśmy już ruszać? — Zielonooki mężczyzna ponaglił nagle, wstając z kanapy.
— Naprawdę nie możesz się doczekać. — Słusznie zauważyła, a ironiczny uśmiech mimowolnie wpłynął na jej usta, co ze zmarszczonymi lekko brwiami wyglądało dość komicznie. — Chciałam nacieszyć się spokojem dopóki nie ma Blake'a. — Westchnęła cierpiętniczo, kierując się w stronę wyjścia. — Zapraszam.
CZYTASZ
𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liu
Fanficlorelei delafontaine zbyt dosłownie wzięła do siebie przysłowie ❝wróg mojego wroga to mój przyjaciel❞. ❝eisoonu, 2022/23❞