09. TAG, YOU'RE IT

45 8 44
                                    

2 kwiecień, 2016

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

2 kwiecień, 2016

               WSTAJĄC RANO LORELEI MOGŁA PRZYSIĄC, ŻE COŚ SIĘ STANIE. To prawdopodobnie to ciężkie uczucie w kościach sprawiało, że czuła, iż ten dzień zaowocuje czymś dobrym, nawet najmniejszym szczegółem, z którego i tak de facto będzie usatysfakcjonowana i zadowolona, bo w danych okolicznościach niewiele potrzeba jej było do szczęścia. Jej myśli standardowo popłynęły ku mordercy, co za ironia, że ostatnimi czasami tak bardzo zaprzątał jej głowę.

Miała nadzieję, że Jeffrey'a nogi daleko nie poniosą i nie upodoba mu się kolejne miasto w zbyt krótkim czasie, naprawdę nie rozumiała jego raczej... podróżniczego trybu życia, o ile tak można nazwać najzwyklejszą w świecie ucieczkę. Ten człowiek był dla niej zagadką w kwestii charakteru i nic dziwnego, że większość osób jej znanych za nim nie przepadała. Najprawdopodobniej byłaby bardziej zszokowana faktem, że ktokolwiek go znosi. 

Nie podobało jej się to, że również przez niego sama poniekąd zmuszona była do uczestniczenia w takiej gonitwie, czuła się, jakby grała w berka, ale przynajmniej przypiętą miała tę rolę, którą od zawsze wolała. Zdecydowanie lepsza była jako osoba, przed którą warto się chować. W każdym razie odczuwała niemałą determinację, która chociaż skakała z wyższego poziomu na niższy, to wcale nie znikała. Długowłosy spowodował o wiele więcej zamętu w społeczeństwie, sprawiając, że policja o mało co nie wywracała miast do góry nogami, średnio co tydzień otrzymując kolejne zgłoszenia. Woods nigdy — na szczęście — nie był częścią jej życia, i choć teraz poniekąd tak się działo, bo przecież jej myśli kręciły się wokół niego, to prawdopodobnie właśnie to było powodem, dla którego nie czuła krzty współczucia. 

Zielonooka związała włosy w niski kucyk i zabrała ze sobą parę swoich rzeczy walających się po jej hotelowym pokoju i po raz ostatni rzucając okiem na pomieszczenie chwyciła za klamkę, opuszczając sypialnię. Przez chwilę zastanawiała się, czy aby na pewno powinna podejść do drzwi tuż obok i do nich zapukać, ale zdecydowała się to zrobić gdy zdała sobie sprawę, że Liu najprawdopodobniej zrobiłby jej raban za to, że wychodzi sama w celu szukania jakichkolwiek informacji. Nie dlatego, że czyhało na nią jakieś niebezpieczeństwo, bardziej z powodu tego, że co jak co ale przyjechali tu razem, a w jego mniemaniu powinni załatwić to razem. 

— Idziemy. — Lorelei mruknęła, gdy ten jak gdyby czuł jej obecność i otworzył drzwi zanim jeszcze zdążyła zapukać. Widząc go, stojącego tak jedynie w luźnych dresach miała ochotę wywrócić oczami. Dobrym aspektem jej niebezpośredniej „znajomości" ze Slendermanem było to, że nie musiała się co krok ukrywać czy też chodzić w kapturach mocno nasuniętych na głowę, miała przynajmniej tyle komfortu i bardzo cieszyła się z faktu, że Jeffrey takowego nie miał, co swoją drogą jedynie bardziej ułatwiało sytuację.

𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz