20 marzec, 2016
— 𝐃𝐀𝐑𝐔𝐉 𝐒𝐎𝐁𝐈𝐄, 𝐉𝐎𝐍𝐀𝐓𝐇𝐀𝐍. — Lorelei westchnęła, z impetem zatrzaskując drzwi prawą nogą. Jej osoba dała ewidentny znak wszystkim obecnym, że niespecjalnie była zadowolona, co swoją drogą z łatwością dało się stwierdzić po jej tonie głosu czy też wyczytać z mimiki twarzy. Stało się to swego rodzaju atrakcją dla Blake'a, który obiecał sobie, że na pewno podroczy się później z kobietą, która w szale najpewniej czymś w niego rzuci.
Złotooki zaśmiał się perliście na jej słowa — musiała być naprawdę zirytowana jeśli była choć na moment spokojna. Potocznie mówiąc cisza przed burzą, a Delafontaine była chyba uosobieniem tego przysłowia. To, że potem wpadnie w większą czy mniejszą furię przy jego najmniejszym pisku to całkowicie inna kwestia.
— Co tym razem? — Zdecydowanie spokojniejszym głosem wtrącił się Otis, na jego słowa z kolei granatowowłosa parsknęła krótko i oparła się plecami o drzwi. Być może była w stanie poświęcić chwilę na małą gadkę.
— Cóż, nikt nie umarł.
Tu Lorelei posłała jednoznaczne spojrzenie w stronę Liu, który jedynie uniósł brew, czego kobieta już nie była w stanie zauważyć.
— A było blisko. Dacie wiarę, jaka ta dziewczyna jest upierdliwa? — Delafontaine wróciła myślami do momentu gdy o mało co nie postradała zmysłów przez Natalie, jednocześnie mając nadzieję, że jej ironiczny opis sprawi iż reszta zrozumie o kim mowa. I nie myliła się.
— Ouellette? — Nurse Ann zaśmiała się krótko, piłując swoje paznokcie. Gdyby w tamtym momencie losowa, niewinna osoba weszła do środka pomieszczenia to z pewnością stwierdziłaby, że grupa znajomych zwyczajnie spotkała się by poplotkować — zważając na fakt, że większość siedziała na sofie a na stoliku leżała nawet jeszcze ciepła herbata. Panowała tam całkiem luźna atmosfera i poza tym, że byli tam dosłownie mordercy, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego.
— Ta. — Zielonooka kiwnęła głową z małym rozbawieniem. Jakże dumna była z tego, że nie tylko ona pałała niechęcią w stronę Natalie. — Wszyscy chyba zmądrzeli i pouciekali póki mogli — Wróciła wspomnieniem do wymownej ciszy i pustki w całym budynku, w końcu zapamiętała go jako nieco bardziej przepełniony, choć wciąż bez życia. Cóż, nie mogła być zadziwiona jakimikolwiek zmianami — bo przecież minęło wiele lat od jej ostatniej wizyty — bardziej zadziwiona była faktem, że ktokolwiek zechciał opuścić wygodne życie i szukać czegoś swojego.
— Dowiedziałaś się czegoś na temat Woods'a? — Helen zadał kolejne pytanie, niby mało zainteresowanym tonem głosu, jednocześnie wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z zielonooką.
— Jak myślisz? — Odburknęła niezadowolona, przeczesując dłonią włosy. Jej humor jak gdyby nagle się zmienił, najwyraźniej jakakolwiek porażka, nawet typowa drobnostka była w stanie wywołać u niej irytację większą czy mniejszą. Pokręciła głową jakby do samej siebie, po czym oderwała się od drzwi i bez słowa skierowała w stronę swojego — jak to nazywała — gabinetu. Liu nawet nie pytając o nic podążał zaraz za nią, wiedząc, że o to najpewniej jej chodzi.
CZYTASZ
𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liu
Fiksi Penggemarlorelei delafontaine zbyt dosłownie wzięła do siebie przysłowie ❝wróg mojego wroga to mój przyjaciel❞. ❝eisoonu, 2022/23❞