Westchnięcie.
To jedyne co zdołało opuścić usta Lorelei tuż po tym, jak Campbell zakończył połączenie.
Jak na zawołanie pieniądze praktycznie same do niej przyszły w związku z ostatnim narzekaniem na ich brak. Jedyne, czego mogłaby się przyczepić był niefortunny czas – Lorelei znalazła się w zawirowaniu związanym z zadaniami, które miała na głowie; najpierw Jeffrey, teraz między tym wszystkim lata sobie gdzieś telefon od Campbell'a. To był na pewno nie najlepszy czas na dodatkowe zawracanie sobie myśli, ale nie mogła powstrzymać się przed usatysfakcjonowanym uśmieszkiem wręcz marzącym o pieniądzach, które wołały ją o przygarnięcie.
W związku z brakiem jakichkolwiek informacji na temat jej rzekomego celu, liczyła jedynie, że ten nie będzie wielce wymagający – zamierzała uwinąć się z nim dostatecznie szybko i uniknąć zbytniego rozbryzgu krwi. Bułka z masłem. Przymykała już nawet oko na fakt, że na takowym spotkaniu najpewniej będzie pełno bogatych cwaniaków – za dużo jak na jej gust, choć wiedziała, że w takim właśnie towarzystwie obracał się Mark. Mogła się domyślić, że żyłka na jej czole pulsować będzie przez cały wieczór.
Odrzuciła telefon gdzieś obok na materac i zamyśliła się. Campbell zasugerował jej zabranie ze sobą kogoś zaufanego; był to najmniej istotny aspekt całej sytuacji, jednakże zajął jej umysł na krótką chwilę. Zaufani byli raczej jej współlokatorzy, o których naturalnie od razu pomyślała, tak więc zaczęła po kolei analizować każdego.
Meyer? Zdecydowanie bardziej woli spędzić czas ze swoimi lalkami, pomyślała, więc od razu skreśliła go z listy. Ann raczej nie byłaby zainteresowana, o czym bardzo dobrze wiedziała, więc nawet nie zamierzała się fatygować. Helen Otis nie nadawał się na tego typu wydarzenia – jego natura introwertyka była widoczna na pierwszy rzut oka.
Puppeteera, broń boże, nie brała pod uwagę. Prawdopodobnie wyrządziłby więcej krzywdy.
Jej oczy mimowolnie skierowały się na brązowowłosego, który siedział naprzeciwko niej i z zainteresowaniem świdrował ją wzrokiem.
Z jednej strony niezbyt była zadowolona z tego faktu – być może już tak dla zasady, z drugiej jednak jego towarzystwo nie było takie tragiczne. A przynajmniej już nie, w pewnym sensie przywykła do jego obecności co nie zmienia faktu, że lubiła go czasem podirytować. I na takiej misji będzie miała na to wiele czasu.
Uniosła brwi skanując wzrokiem jego sylwetkę. Nie wyglądał przecież najgorzej, blizny na jego twarzy nie przykuwały tak wielkiej uwagi ze względu na ich prawie całkowite zagojenie się, zresztą nikt by o to też nie wypytywał. W razie jakiegokolwiek poślizgu była w stanie wymyślić coś na szybko. Dzieliło ich wiele rzeczy, choćby względem charakteru co aż nadto oczywiste, ale nie wydawało jej się by ten był w stanie zepsuć jej plan (którego jeszcze, de facto, nie miała).
CZYTASZ
𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liu
Fiksi Penggemarlorelei delafontaine zbyt dosłownie wzięła do siebie przysłowie ❝wróg mojego wroga to mój przyjaciel❞. ❝eisoonu, 2022/23❞