1-2 kwiecień, 2016
𝐃𝐑𝐎𝐆𝐀 𝐙𝐀𝐂𝐙𝐘𝐍𝐀Ł𝐀 𝐒𝐈Ę 𝐃Ł𝐔Ż𝐘Ć, 𝐈 𝐙𝐃𝐀𝐉𝐄 𝐒𝐈Ę, Ż𝐄 𝐙𝐀 𝐂𝐇𝐖𝐈𝐋Ę 𝐊𝐑𝐎𝐏𝐋𝐄 𝐃𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐔 𝐌𝐈𝐀Ł𝐘 𝐒𝐏𝐀ŚĆ 𝐙 𝐍𝐈𝐄𝐁𝐀. Cleveland i Warren dzieliło sporo kilometrów, które chcąc nie chcąc Lorelei i jej klient musieli przebyć. Pogoda być może nie dopisywała, choć to nie miało większego znaczenia dla granatowowłosej, bo i deszcz szczerze lubiła. Jazda w ulewie nie była czymś co siadało na jej nerwy, a dźwięk kropli deszczu obijających się o szyby samochodu był nawet nieco kojący. Od dzieciństwa właściwie lubiła taką pogodę, pamiętała, jak zawsze wychodziła na dwór narażając się i na chorobę, i na złość swoich rodziców. Potem już właściwie tylko swojej matki.
Cicha melodyjka dobiegała z podniszczonego radia, gdy Liu wbił lewy kierunkowskaz i finalnie skręcił również w tamtą stronę. Została jeszcze godzina z groszami, kusiło Lorelei by zagadać brązowowłosego i normalnie nie hamowałaby się przed tym, ale widziała, że tego dnia był dziwnie nie w sosie. Nie powinno jej to ani zaskakiwać ani obchodzić, ale mimo wszystko od czasu do czasu rzuciła w jego stronę okiem, na co zdaje się on sam w końcu zareagował.
— Coś na twarzy mam? — Liu mruknął ironicznie gdy ta po raz kolejny na niego spojrzała stukając paznokciami o swoją torbę. Zielonooka parsknęła.
— Na twarzy nie, ale za to twoja twarz wyraża, że coś nie w sosie dzisiaj jesteś.
— No jestem.
Delafontaine wzruszyła ramionami po dłuższej chwili.
— No spoko.
Po tych słowach na moment ponownie zapadła cisza, którą okazjonalnie przerywał deszcz obijający się o szybę — w końcu zaczęło padać. Lorelei tylko miała nadzieję, że ani ona ani jej towarzysz nie zaśnie w trakcie drogi; jedną z najlepszych rzeczy jakie ją spotkały to zasypianie w trakcie deszczu. Z drugiej strony gdyby sam Woods zasnął to doszłoby raczej do tragedii, biorąc pod uwagę fakt, że dosłownie siedział za kółkiem.
— Czemu właściwie chcesz się zemścić na swoim bracie? — To pytanie zdecydowanie rozbudziło zielonookiego, który nie ukrywał swojego zdziwienia unosząc głowę i obdarzając kobietę pytającym spojrzeniem. Ta kwestia ją nurtowała od dłuższego czasu, nie miała nawet zamiaru tego ukrywać, a to, że zadała to pytanie akurat teraz to chęć... podtrzymania rozmowy? Chyba tak mogła to określić, zresztą, Jeffrey był jej wrogiem i to samo mógł powiedzieć Liu, a wiadomo, że nic bardziej nie łączyło niż wspólny wróg. Być może właśnie z tego powodu traktowała go na równi z Helenem czy nawet Nurse Ann, jedyne co różniło tą relację to czas znajomości; ale czas dla Lorelei nie miał żadnego znaczenia, w większości sytuacji on nawet nie istniał.
CZYTASZ
𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liu
Fanficlorelei delafontaine zbyt dosłownie wzięła do siebie przysłowie ❝wróg mojego wroga to mój przyjaciel❞. ❝eisoonu, 2022/23❞