04. NOT YOUR ENEMY

70 13 36
                                    

 19 marzec, 2016

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 19 marzec, 2016

               𝐃𝐄𝐋𝐀𝐅𝐎𝐍𝐓𝐀𝐈𝐍𝐄 𝐖𝐂𝐇𝐎𝐃𝐙Ą𝐂 𝐃𝐎 Ś𝐑𝐎𝐃𝐊𝐀 𝐑𝐄𝐙𝐘𝐃𝐄𝐍𝐂𝐉𝐈 spodziewała się raczej rzuconego w jej stronę noża w geście przywitania, aniżeli totalnego braku reakcji — lekkie zaskoczenie nie miało związku z jej ego i upragnionym wejściem smoka, raczej spowodowane ono było tym, że mieszkańcy tej ruiny nie zauważyli zbliżającej się dwójki do ich dachu nad głową. Z początku granatowowłosa rozmyślała jeden wariant, być może zwyczajnie nikogo w środku nie było, ale słysząc donośne rozmowy ze środka i głos jednego z jej ulubieńców od razu odrzuciła tę teorię i pewnym siebie krokiem skierowała się do przodu. Kierowała się głównie intuicją i pamięcią, bo przynajmniej miała nadzieję, że salon wciąż znajduje się w tym samym miejscu jak parę lat temu.

Kobieta na chwilę zapomniała o towarzystwie brązowowłosego mężczyzny i zatraciła się w myślach, z niechęcią spoglądając na gdzieniegdzie obdarte z tapety ściany i jeden obraz na środku, który wyglądał jakby miał zaraz runąć na dębowy parkiet. Mimo typowego zapachu starości jaki dało się wyczuć szczególnie na korytarzu, zbyt wiele się nie zmieniło a miejsce mimo wszystko wydawało się być w miarę zadbane. W każdym razie kompletnie mijało się z wyobrażeniem Lorelei, gdzie to oczekiwała co najmniej burdelu.

— Co ty tu robisz? — Apatyczny głos wybił ją z oceniania wnętrza mieszkania, sprawiając, że oderwała spojrzenie od zadrapanej ściany i spojrzała prosto na twarz chłopaka.

— Zależy kogo pytasz. — Stwierdziła z lekkim rozbawieniem (o dziwo!) i machnęła głową w stronę Woods'a, który stał za nią parę kroków.

— Oboje. — Eyeless poprawił się, kierując uwagę w stronę gdzie — jak mógł założyć — stał Liu. Delafontaine wcale nie dziwiła się, że Jack był pierwszą osobą która wyczuła jej obecność — wyczuł i to dosłownie, bo perfumy zielonookiej dało się rozpoznać z kilometra. — Oboje co tu robicie?

— To się zaraz dowiesz. — Kobieta cmoknęła ustami i wyminęła go, finalnie znajdując się w salonie. Teraz dopiero miała okazję by przyjrzeć się dokładniej mieszkańcom rezydencji. Parsknęła od razu widząc Bena, który jak mogła zgadnąć do tej pory grał na konsoli, ale w związku z jej pojawieniem się odwrócił od niej na chwilę wzrok. Wyglądał tak samo jak go zapamiętała, z tymi niesfornymi, przydługimi pasmami włosów i niskim wzrostem. Przejechała jeszcze wzrokiem po innych, w tym Ouellette, która jednym okiem przeskakiwała z sylwetki Lorelei na Liu, to znów na Lorelei. Jej wzrok był wyraźnie podejrzliwy i tu granatowowłosa również stwierdziła, że niewiele się zmieniło. — Miło wrócić na stare śmieci... — Westchnęła nagle, przerywając ciszę panującą w pomieszczeniu w związku z jej przybyciem.

— Liu? — Natalie odezwała się nie ukrywając zaskoczenia, tym razem przykuwając uwagę do zielonookiego, a Delafontaine skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

𝗜𝗧 𝗚𝗘𝗧𝗦 𝗪𝗢𝗥𝗦𝗘 ; homicidal liuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz