Przymierze

89 8 0
                                    

Na następnym spotkaniu Poe był obecny. Co więcej był obecny również Hux. Leila stał oparty o stół przeglądając datapada. Wyglądał na skupionego.
- Jakieś postępy ?
- Drobne. - mruknął - Zbyt drobne. Potrzebuje więcej informacji. I pomocy - wskazał głową na Hux - Jego pomocy. I nikt nie będzie się wtrącał. Zawiadomię panią kiedy Pryde będzie gotowy mówić. Oczywiście bez... Fizycznej przemocy - westchnął.
- Fizycznej - Prychnęła Rose.
- Poprosiliście o przesłuchanie. Więc je przeprowadzam. Chcecie żeby było skuteczne. A on jest uparty. Nie wyda Najwyższego Porządku, bo ładnie go o to poproszę.
Leia westchnęła opierając się o stół.
- Poe też się tym zajmie.
- Im więcej osób tym..
- Ufam jego osądowi. - spojrzała na bruneta - ufam, że jeśli uzna, że informacje, których potrzebujemy nie są warte metod, których musimy użyć przerwie działania. Nie mogę powiedzieć tego samego o waszej dwójce. Więc Generał Dameron też tam będzie.
- W porządku. Potrzebujemy dnia na przygotowanie się. Chce żeby Pryde od popołudnia był w pokoju przesłuchań. Nie musi być skuty tylko dobrze zamknijcie drzwi. Za 10 minut u ciebie Dameron. - mruknął i wyszedł.
- Nie wygląda na zachwyconego.
- Ale będzie skuteczny. - Hux poczuł spojrzenia wszystkich na sobie. - To prawda - podniósł wzrok - A wy... My. Desperacko potrzebujemy tego co Pryde ma w głowie. I czy wam się to podoba czy nie jest wojna.
- Mówisz to nawet po tym co stało się na Supremancy ...
- Byłem torturowany dla zabawy, nie dla informacji. Dla czystej sadystycznej przyjemności. To co innego - warknął.
*******
- Powiedział, że będzie rozmawiał tylko z tobą.
Hux spojrzał zaskoczony na Leile.
- Co?
- Słyszałeś.
- Czemu nie powiedziałeś tego na spotkaniu?
- Wiesz dlaczego.
- Bo mi nie ufają. - mruknął - Nie ma mowy. Nie zostanę sam w jednym pokoju z tym człowiekiem.
Poe milczał idąc obok nich.
- Na pewno będzie chciał mówić?
- Nie wiem. Ale to najlepsza okazja. Potem są już tylko sposoby Najwyższego Porządku.
- To znaczy?
- Naprawdę o to pytasz Poe?
- Nie wiem. Wiem tyle, że po jednej rozmowie Hux uznał, że jesteś zdolny do przesłuchania Pryda i uzyskania od niego informacji. Powiedz mi czemu.
- Bo... Bo jestem do tego zdolny - prychnął rozdrażniony - Co nie znaczy, że chce z tego korzystać. Więc skorzystamy z każdej okazji. Jeśli nie porozmawia z Armitagem spróbujemy czegoś innego.
- Sposobów Najwyższego Porządku? Czyli co ? Przemocy ?
- Tak. Przemocy, upokorzenia, farmakologii.. ale... Nie sądzę żeby to zadziałało.
- Czego spróbujemy jeśli nie zadziała?
- Moich sposobów.
- Może od nich powinniśmy zacząć... Już zaczęliśmy. Odezwał się. Co mu powiedziałeś?...
- Podałem mu feramanol.
Hux zatrzymał się gwałtownie. Poe spojrzał na nich.
- Oświecicie mnie?
- To silny środek halucynogenny. Powoduje poważne ataki paniki, halucynacje, napady lęku agresji...
- Leila!
- Chcecie te informacje czy nie?... - syknął - Jeśli tak to trzymaj język za zębami Dameron. I poszukaj nowego terapeuty. To raczej nie będzie już możliwe po tym jak skończymy z Prydem, a ty.- spojrzał na rudowłosego - wkładaj mundur Hux. Porozmawiasz z nim chodźbym miał cię zaciągnąć tam siłą.
Poe zmrużył oczy stając między nimi.
- Uważaj na słowa.
- Uważaj na to co robisz Poe.
- Fermanol nadal działa?- spytał  Hux.
- Trochę. Tylko trochę. Ale wsyatraczajco. - rudowłosy skrzywił się
- Pójdę się przebrać.
- Nie mogę uwierzyć, że... Miałem cię za...
- Za kogoś kim nie jestem. Za kogoś kim byłem kiedyś... Poprosiliście mnie o wydobycie informacji i to właśnie zamierzam zrobić. Bo jeśli mam poświęcić życie i zdrowie jednego człowieka żeby uratować miliony to zrobię to bez wahania. Bo to jest właściwy wybór.
Dameron wbił wzrok w ziemię i skinął powoli głową. Nie chciał w tym uczestniczyć. Nie chciał na to patrzeć. Nie chciał..
- Jeśli Hux przez to ucierpi
- Dopilnuje żeby to było dla niego tak bezpieczne jak tylko może być. Obiecuje.. możesz to przerwać w każdej chwili. Tak jak mówiła Organa. - Poe obrzucił go niechętnym spojrzeniem i poszedł za Huxem. Wszedł do namiotu i pocałował go lekko w kark. Rudowłosy zapinał mundur.
- Nie musisz - szepnął pilot - jedno słowo i mu przyłożę pójdę do Lei i..
- I co Poe?... Powiesz, że nic nie mamy, bo bałem się zadać Prydowi parę pytań? - Hux spojrzał w bok i pokręcił głową. - Zrobię to.
Pilot przytulił go mocno przymykając oczy. Wsunął rękę w jego włosy.
- Nie musisz. Nic nie musisz Hux - szepnął - powiedz jedno słowo a... A zabiorę cię gdzieś daleko gdzie tylko chcesz. Z dala od Ruchu Oporu od Najwyższego Porządku. Ja... - głos mu się załamał. Rudowłosy podniósł na niego wzrok zdzwiony. Położył rękę na jego policzku.
- No no - powiedział cicho - chyba naprawdę przepadłeś Dameron.
- Bezpowrotnie. - uśmiechnął się słabo- i... Nie mam już siły. Jedyne czego chce to mieć cię blisko. - szepnął - Niech galaktyka radzi sobie sama. Poradzi sobie beze mnie.
Rudowłosy pocałował go powoli w usta. Potem w czoło zastanawiając się co ma zrobić z Poe Dameronem składającym takie propozycje. Kuszące propozycje.
- Nie. -  Odpowiedział w końcu. Bo nieważne jak bardzo kuszące były słowa pilota, Hux miał jeszcze parę spraw do zakończenia. Poe przełknął łzy próbując zatrzymać drżenie ciała. - Za daleko zaszedłeś żeby teraz przestać. Nie pozwolę ci się poddać. Będziesz walczył do końca Poe. Razem ze mną. Bo jesteś zbyt blisko zwycięstwa żeby teraz się wycofać. - dotknął kciukiem swoich usta, a potem jego. - Na Arkanis to oznacza obietnice. Przymierze. A ja obiecuje, że będę walczył obok ciebie. - otarł łzy z jego policzka. - Jeśli nie umiesz być już silny udawaj silnego. - spojrzał mu w oczy. - Słyszysz mnie?
Poe pokiwał głową ocierając policzki.
- Woah - szepnął cicho. - Masz talent Hugs. Powinniśmy załatwić ci jakieś holo propagandowe. No wiesz... Jedna taka mowa i ludzie będę tu walić drzwiami i oknami..
Rudowłosy zaśmiał się cicho obejmując go i pocałował lekko.
- Czy żarty sprawiają, że czujesz się lepiej?
- Nie wiem... Tak.. trochę. Zawsze taki jestem.
- Zauważyłem. Ale mówiłem śmiertelnie poważnie. Nie chcę żebyś obracał to w żart.
- Wiem. Rozumiem. Ja... - wziął oddech.- Zróbmy co trzeba -spojrzał na niego. - Rozumiem co mówisz. To tylko... Chwila słabości. - stwierdził cicho - czasem... Po prostu czasem myślę sobie jak mogłoby wyglądać moje życie gdyby nie wojna i... Ja...
- Przestań. Przestań to sobie robić. - Poe wczepił się w niego kurczowo próbując zapanować nad płaczem. Rudowłosy zesztywniał lekko próbując się rozluźnić i wziął powoli oddech. Nie był przyzwyczajony do pocieszania ludzi, ani do ludzi, którzy ufali mu na tyle żeby pokazywać swoje słabości. Czuł się dziwnie, ale nie miał pojęcia czy było to uczucie pozytywne czy negatywne.
- Dameron - odchrzknął cicho. Poe odsunął się.
- Wybacz. - zaśmiał się krótko.
- Co?
- Nic, nic... Nadal nie jesteś fanem przytulania Hugs? - rudowłosy wywrócił oczami.
Mitaka stanął na progu namiotu i chciał się natychmiast wycofać, ale Hux zatrzymał go ruchem ręki.
- Poe?... - Hux uniósł lekko podbródek pilota. 
- Musisz iść wiem - powiedział cicho pilot. - Idę z tobą.
- Nie trzeba. Wiem co robię. Odpocznij. Mitaka na pewno chętnie dotrzyma ci towarzystwa. - brunet obejrzał się i uśmiechnął rozbawiony
- Nie możemy ciągle robić z niego niańki, Tage.
- Nie mam nic przeciwko, sir. Czy coś się stało?...
- Nic takiego. Grasz... Um.. grasz w dejarika ? Nie... Stół nie działa w... W sabacca?...
- Gram, sir.
- Mam gdzieś talie. - Poe rozejrzał się.
- Wrócę niedługo. - rudowłosy skierował się do wyjscia. Dameron skinął głową. Kiedy Hux wyszedł, wyjął talię i rzucił ją na stolik. Mitaka usiadł biorąc karty do ręki.
- Gdzie się nauczyłeś?... Hazard chyba nie jest pochwalny w Porządku ?
- Tak. Był surowo karany. Ale... Nauczyłem się w akademii... - Dameron pokiwał głową przyglądając się mu.
- Tam poznałeś Huxa? W akademii? - Dolpheld skinął głową.
- Tak. Graliśmy razem... - spojrzał na karty.
- Jak tam trafiłeś? - Dolpheld podniósł na niego wzrok - Przepraszam, ale... Nie jesteś sadystą Mitaka, ani fanatykiem, ani... Przepraszam to...
- Nieszkodzi.- uśmiechnął się lekko - czy mogę mówić otwarcie, sir?
- Tak...oczywiście. I jestem Poe.
Mitaka skinął głową.
- Trafiłem do akademii, bo nie miałem innych perspektyw. Jak wielu innych kadetów. I robiłem... Robiłem wszystko żeby pomagać i chronić ludzi, którzy są dla mnie ważni. Tylko tyle. - spojrzał na niego - Nie chciałem niczego więcej. Nie mam ambicji żeby rządzić światem ani żeby go ratować - przygryzł wargę - być może to źle. Może gdzieś w trakcie powinienem był powiedzieć nie.... Ale jedyne czego chciałem to wykonywać pracę, do której mnie przygotowano i mieć pewność, że ludzie, których kocham są bezpieczni. Ja...
- Nie musisz mi się tłumaczyć Mitaka. Pytam, bo... - wzruszył ramionami -  Z ciekawości. Po prostu myślę, że jesteś bardzo dobrym... Bardzo dobrym człowiekiem. I dziękuję, że się nim zajmowałeś. Bo wiem, że tak było. Założę się, że dawno już by się zagłodził gdyby nie ty...
Dolpheld uśmiechnął się rozbawiony .
- Bywa trudny... Ale dla mnie zawsze był wsparciem. Takim, którego nigdy nie miałem. W nikim innym. Może to źle, ale nie obchodzi mnie kogo zabił ani co zrobił innym. Obchodzi mnie co zrobił dla mnie. A zrobił bardzo dużo i nigdy tego nie zapomnę. I jestem szczęśliwy, że ma kogoś takiego jak ty. - Dameron przyglądał mu się nie wiedząc co miałby na to odpowiedzieć. Wiedział już natomiast co było tak fascynującego w Mitace. Był szczery. Prawdziwie i otwarcie szczery. I było w tym coś ujmującego. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową patrząc na karty.
- Zagrajmy. Muszę zająć czymś myśli.
Rozegrali parę tur. Poe zaczął robić się senny.
- Obrazisz się jeśli się położę ?- spojrzał na Mitakę. Dolpheld pokręcił głową.
- Jeśli pan pozwoli zostanę.. skończę dokumenty. Tu jest ciszej i...
Poe uśmiechnął się rozbawiony przerywając mu gestem. To musiała działać na Huxa. Rudowłosy pewnie rzadko przyznawał się, że nie chce być sam. To był zgrabny fortel. Posiedzę tu, bo potrzebuje tego nie dlatego, że ty tego potrzebujesz.
- Dziękuje. Chciałbym żebyś został.
Mitaka zamknął usta, uśmiechnął się i skinął głową. Wyjął datapada i zaczął pracować.
*****
Hux wygładził rękami mundur i wszedł powoli do celi. Pryde siedział na krzesłku w rozpiętym mundurze. Zamrugał unosząc wzrok na rudowłosego. Hux usiadł na przeciwko i położył blaster na blacie. Enrick spojrzał na broń, a potem przeniósł wzrok na Huxa.
- Zawsze miałeś dziwny talent do przeżywania Armitage. -wykrzywił usta rozbawiony - Brendol cię nie docenił. Gdybym mu powiedział, że wszyatkich nas przeżyjesz i wyjdziesz na tym najlepiej uśmiałby się.
- Odpowiedz na pytania, a może będziesz miał okazję się z nim zobaczyć.
- Powinieneś grozić mi śmiercią nie ją oferować.
- Oboje wiemy, że nie ma już powrotu. Oni nie lubią tortur, ale desperacja zmusza ludzi do wielu rzeczy. Powiedziałeś, że chcesz ze mną rozmawiać więc mów.
- Jeśli odpowiem na pytania twoich żałosnych terrorystów dasz mi ten blaster?
- Po to tu jest.
- Mógłbym cię zastrzelić.
- Ale nie zdążyłbyś zastrzelić siebie. Kajdanki by cię poraziły. Broń wypadła by ci z rąk. 
Pryde przetarł oczy mrugając parę razy.
- Co im powiesz?
- Ja się będę tym martwił.
- Mów Hux. Jeśli chcesz odpowiedzi. Skoro nie wyjdę stąd żywy nie masz się czym martwić.  Będę mówił jeśli ty też będziesz. Co im powiesz, Armitage. Co powiesz swojemu pilotowi. Tak.  Słyszałem. Zagrajmy. Siedzisz na przeciwko niego. Co mówisz Hux?
Rudlowsy odchylił się na krześle przyglądając się mu.
- Chciałem go zniszczyć. Torturować go aż zapomni kim jest i jak się nazywa. Aż jedyne co będzie czuł to ból. Ale zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł ci spojrzeć w oczy jeśli to zrobię. Już nigdy. I że to ja mogłem siedzieć na jego miejscu. I gdyby tak było, byłbym wdzięczny temu, który włożyłby mi blaster do ręki.
- Oh tak byłbyś. - Pryde przyciągnął powoli blaster na swoją stronę stołu - Punk zboru 206. - przesunął blaster w stronę Huxa. Rudowłosy wyprostował się patrząc na broń-    Czemu ty go nie weźmiesz Hux? Wiem, że chcesz. To była ładna mowa. Bardzo przekonująca. Nie wątpię, że pilot połknie haczyk. Kruchy Armitage Hux. Słaby, złamany Armitage Hux. Oh gdyby tylko wiedzieli.
- To ty nic nie wiesz Pryde - syknął.
- Mam uwierzyć, że trzymasz się go bo co? Bo go kochasz. Armitage... ?- Pokręcił głową - oboje wiemy, że jest po prostu twoją najlepszą opcją. A ty zawsze robisz wszystko żeby przeżyć. Zrobiłbyś absolutnie wszystko, a mimo to blaster wydaje się kuszący prawda?
Hux nie odezwał się.
- Dalej Enric. Zadaj pytanie. Znam zasady tej gry możesz oszczędzić mi wstępu.
- Jak naprawdę zginął twój ojciec.?
- Rozpuścił się w zbiorniku z bactą.
- Armitage.
- Opan Tritt otruł go na moje polecenie.
- Oczywiście. Nie wiem gdzie jest Ren. Wziął Upsilona, możliwe że jest w punkcie zboru. Możliwe, że nie. Zawsze się tego bał, wiesz? Brendol. Ciebie. Tego co możesz mu zrobić.
- Zawsze miał paranoję. Chciałbyś wiedzieć co zrobiłbym tobie gdybyśmy mieli więcej czasu? - Hux pochylił się lekko nad stołem uśmiechając się.
- Nie. Jesteś jeszcze gorszy. Niż on. On był po porstu okrutnym  sadystą. Cieszył się kiedy inni cierpieli. Łatwo było nim manipulować. Szczególnie kiedy pił..  Stary, dobry Brendol Hux. A ty... Ty Armitage... - pokręcił głową - Powiedz. Jak czuje się człowiek, który nie ma absolutnie nic w środku?
Rudowłosy sięgnął po blaster i przyłożył mu broń do skroni.
- Chcesz zmówić modlitwę, Enric?
- Poddałbym się gdybyś przewodził. - Huxowi drgnęła ręką. - Najwyższy Przywódca Armitage Hux. - Pryde zerknął na niego z ukosa. - Ciągle może się udać.
- Może, ale ty już tego nie zobaczysz.- pociągnął za spust.
*********
Poe poderwał się gwałtownie czując jak ktoś nim potrząsa.
- Bardzo przepraszam. - wyjąkał Mitaka. 
- Co? Co się stało ?- Wymamrotał Poe.
- Uwięzili generała. Pryde nie żyje.
Dameron poderwał się gwałtownie i spojrzał na niego
- Co?...
- Nie wiem nic więcej... Wiem że... Uslyszeli strzał. Nikt nie wie skąd był tam blaster. Pryde nie żył. Skuli Armiatgea i zamknęli...
Dameron wybiegł z namiotu.
- Ty - syknął kiedy zderzył się z Leilą i rzucił mu się do gardła. Mężczyzna otworzył szeroko oczy próbując się uchylić, ale wylądowali oboje na ziemi. - Miałeś zapewnić mu bezpieczeństwo! Miał być bezpieczny!...
Ktoś próbował go odciągnąć. Poe wyrwał się i znów rzucił się na medyka. Udało im się ich rozdzielić dopiero za trzecim razem, ale Poe wcale się nie uspokoił, nie zamierzał. Dopiero kajdanki magnetyczne przywróciły mu trzeźwe myslenie.
-Poe... Poe! Otrząśnij się! - usłyszał głos Fina. Westchnął cicho zamykając oczy.
- Gdzie Armitage?...
- W namiocie więziennym. I ciebie też mam tam zaprowadzić.  Do reszty ci odbiło?...
Dameron nie odpowiedział patrząc jak medyk pomaga Leili pozbierać się z ziemi.
- Poe...
- Chce zobaczyć Huxa. Po prostu tam chodźmy. Już jestem spokojny. Rozkuj mnie i tam chodźmy.
Fin westchnął, ale posłuchał. Poe wszedł szybko do namiotu. Hux siedział przy ścianie z głową opartą o materiał namiotu. Zerknął na Damerona. Poe ukucnął przy nim,
- Co się tam stało?...
- Zabił się.
- Skąd miał blaster. ?
- Ode mnie. -stwierdził chłodno - odpowiedział na każde pytanie.
Poe przyglądał się mu przez chwilę. Chciał zapytać co się dzieje, ale nauczył się, że czasem lepiej nie naciskać. Zignorował chłodne spojrzenie Huxa i przyjżał się  jego rozciętej wardze.
- Kto to zrobił? Pryde?.,.
- FN- 2187 - Poe zacisnął usta uklęknął przy nim.
- Chodź.. - rozpiął mu kajdanki. - musisz się przebrać i odpocząć.
- Nie sądzę żeby byli...
- Nie obchodzi mnie to. Jestem generałem i mogę decydować o takich rzeczach. Według mnie zrobiłeś co chcieli. Pryde mnie nie obchodzi. - podał mu rękę. Rudowłosy przyglądał mu się przez chwilę. Poe nie bardzo wiedział czy to zmieszanie czy nieufność, ale widać było, że Hux spodziewał się po nim innej reakcji. W końcu podniósł się powoli przyjmując jego rękę. Nadal nie spuszczał z niego wzroku.
- Ograł cię? - Rzucił.
- Co?
- Mitaka.
- A... Tak. Ograł... Koncertowo. - Hux pokiwal głową
- Zawsze to robi - mruknął - możemy iść?
- Tak możemy. - Poe zabrał go do namiotu. Rudowłosy milczał ciągle serwując Dameronowi ten sam dziwny wyraz twarzy. Pilot domyślał się co może się za nim kryć, ale nie naciskał. Położył się obok rudowłosego i objął go bawiąc się jego włosami. Hux zasnął obok niego. Obudziło go mentalne zimno. Wzdrygnął się patrząc w stronę wejścia do namiotu. Leia stanąłem na progu. Poe podniósł się do siadu zasłaniając go. Kobieta pokręciła głową.
- Spokojnie Poe. Nie przyszłam go zabrać... Tylko porozmawiać.
- Może powinniśmy zacząć od tego czemu go zamknęliście?  Czemu Fin się na niego rzucił? - Syknął.
- Wszyscy byliśmy zdezorientowani. Nie wiedzieliśmy co się stało... Powiedziałam Finowi, że to ma się więcej nie powtórzyć. Nie ma tu miejsca na osobistą zemstę. Ale to tyczyło się też Pryda.
- To nie była zemsta - odezwał się Hux siadając i patrząc na kobietę
- Dałeś mu blaster. Wiedziałeś, że skieruje go w swoją stronę. Dałeś mu uciec, powinien odpowiedzieć za swoje czyny.
- To by nic nie zmieniło. Nikomu nie wróciłoby to życia. - stwierdził cicho - Dałem mu wybór. Powiedział wszystko czego chcieliście. Zamknijcie mnie jeśli chcecie, ale zrobiłbym to ponownie. - prychnął.
Poe spojrzał na niego. Rudowłosy  znów przybrał chłodną fasadę i patrzył twardo na Leie. Ale pilot  zauważył też teraz jak zmęczony jest Hux i jak spięty. Gotowy w każdej chwili do ucieczki albo ataku. Spojrzał na Leie.
- Coś jeszcze pani Generał?
- Chce was oboje widzieć jutro na odprawie -powiedział tylko i wyszła. Poe objął Huxa od tyłu i pocałował go w kark. Siedział tak przez chwilę czekając aż rudowłosy rozluźni się trochę.
- Zjesz coś?- rudowłosy pokręcił lekko głową. - Hux...
- Nie. Chyba bym zwymiotował. Możesz mi przynieść wody?... - Dameron skinął głową i wrócił z butelką. Armitage usiadł opierając się na nim i zamykając oczy.
- Czemu to zrobiłeś?... To... W jego przypadku to brzmi jak akt łaski. Sądziłem, że... Będziesz chciał się zemścić.
Rudowłosy napił się i spojrzał na niego.
- Chciałem. Chciałem go upokorzyć, sprawić mu ból. Zapewnić mu najbardziej bolesną śmierć jaka będę w stanie wymyślić. Ale kiedy tam wszedłem i na niego spojrzałem... Zdałem sobie sprawę, że nie będę mógł spojrzeć ci już nigdy w oczy jeśli zrobię coś takiego. Że... Że to ja mogłem tam siedzieć. -naciągnął na siebie kołdrę. - i że jeśli bym tam siedział to... Chciałbym mieć wybór. I tak był upokorzony i tak cierpiał. Człowiek, którego nienawidził i którego całe życie poniżał stał przed nim i oferował mu wybór... Ale nawet tym nie umiałem się cieszyć... - zamknął oczy opierając tył głowy o ścianę.
- Nadal możemy wziął X-winga i.... I gdzieś polecieć.
Rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony podniósł się i pocałował go.
- Musimy to skończyć. - spojrzał mu w oczy. Przesunął kciukiem po jego ustach i uniósł lekko jego podbródek. - Nie opuszcza się pola bitwy w środku walki. To wbrew regulaminowi, rozumiesz pilocie?... Odwrót zarządza dowódca. -zerknął na niego - Spytałem czy rozumiesz, pilocie.
- Tak, sir.
- Na pewno?
- Tak. - Hux obdarzył go tylko krótkim uśmiechem i położył się spowrotem. Odezwał się dopiero w nocy. Równie dobrze Poe mógłby już spać, ale nie spał. Leżał obok słuchając oddechu rudowłosego.
- Zabiłem go.
- Wiem. - Hux odwrócił głowę w bok żeby na niego spojrzeć. - Nie jestem taki głupi za jakiego chciałbyś mnie mieć, Tage. - złapał go za rękę czując jak rudowłosy się spina. - Nie bój się.
- Nie rozumiem czemu...  -Poe wzruszył ramionami i przechylił głowę żeby spojrzeć mu w oczy.
- Chyba dlatego, że nie wszystko w życiu jest wymianą. Są też rzeczy bezwarunkowe. Rzeczy, których nie trzeba rozumieć. A ty bezwarunkowo możesz czuć się ze mną bezpiecznie.
Rudowłosy przyglądał mu się dłuższą chwilę. Odwrócił się do niego plecami i zamknął oczy. Pilot objął go nie przerywając ciszy.

*********
Hux stanął na progu namiotu medycznego.
- Wykasowałeś nagrania z kamer.
- Jakby to wyglądało. Armitage Hux strzela do cennego więźnia Ruchu Oporu.
- Czego chcesz?
- Niczego. Zasłużył na śmierć. Ale on nie miał racji Hux.
- Miał.
- Armitage.
- Wiem co mówię. Miał rację. Ale to nic nie zmienia. - rudowłosy przesunął ręką po stoliku - Przecież to wiesz. Czemu trzymam się Damerona. Czemu jestem tutaj. Wiesz, że gdyby nie fatalna sytuacja zostałbym tam. Wiesz, że gdyby był chociaż cień szansy na śmierć rena na objęcie władzy. Byłbym tam.
- Ale cię tam nie ma. - Leila spojrzał na niego. - Masz rację. Wiem te wszystkie rzeczy. Problem polega na tym, że ty nie wiesz. Nie masz pojęcia co tu robisz ani czemu codziennie budzisz się obok Poe. Prawda? - Hux zacisnął usta. - Albo wiesz, ale nie chcesz się przyznać, bo to wymagałoby też przyznania się, że wcale nie jesteś pusty.

Po śladach naszych błędów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz