Dwa kroki w tył

90 9 1
                                    


Poe przyglądał się Huxowi leżącemu obok na łóżku. Od incydentu z Prydem rudowłosy był nerwowy. Chyba nie do końca wierzył, że Poe nie zamierza nic z tym zrobić. Ale prawdę mówiąc nikt w bazie szczególnie nie tęsknił za Prydem więc sprawa szybko ucichła. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie niż martwy generał. A Poe zamierzał dopilnować, żeby nikt nie kwestionował niewinności Huxa. I chociaż było to nie do końca zgodne z jego zasadami to od kiedy poznał Huxa nic nie było tak jak zwykle. Przeczesał jego włosy widząc, że już nie śpi.
- Jesteś z Arkanis prawda?
- Mhm... - mruknął Armitage nie otwierając oczu.
- Mają.... Wiele tradycji? Jak to? - dotknął jego ust. Hux westchnął i spojrzał na niego rozdrażniony.
-To planeta, na której liczą się gesty... Bardziej niż słowa... I nie chcę o niej rozmawiać.
- O Arkanis?
- Tak Dameron. - Poe westchnął obejmując go.
- Chciałem cię lepiej poznać. - Hux przewrócił oczami.
- W porządku. Ale ani słowa o Akademii. Ani Komendancie.
- Jasne jak słońce Tage. Arkanis ma króla?... Rząd?
- Królową. To planeta starej arystokracji przywiązanej do imperialnych tradycji... Pałac, bale... Akademia.
- Bale? - Rudowłosy skinął głową godząc się już z tym, że Poe nie da mu dalej spać - Takie z tańcem? W dużej sali i... Um? Takie bale?
- Tak na tym zwykle polegają bale Dameron.
- Umiesz tańczyć? - rudowłosy przewrócił oczami.
- Umiem. Umiałem w każdym razie. Na Niszczycielach raczej się nie tańczyło. Raczej już nie pamiętam...
- Na Arkanis mówi się w basicu?...
- Od kiedy zajęło je Imperium tak. Ale mamy własny język.
- Znasz go? - rudowłosy skinął głową.
- Teraz jest raczej trochę zardzewiały, ale... Tak. Um. - uśmiechnął się rozbawiony, nachylił się i zamruczał mu coś do ucha. Poe poczerwieniał.
- Kriff... nie mam pojęcia co powiedziałeś Hux, ale dałbym sobie uciąć rękę, że było to coś nieprzyzwoitego.
- Bardzo. Nie powtarzaj tego nikomu... – posłał mu lekki uśmiech.
- Zapamiętam. Co z akcentem?
- z Akcentem?
- Włączasz go i włączasz? - uniósł brew - Słyszałem twoje przemówienia. I masz go, kiedy wydajesz rozkazy.
- Oh... Masz na myśli imperialny akcent? Tak... Tak to działa. Moja macocha mówiła w basicu bez akcentu, Komendant miał go zawsze, a moja matka częściej używała ojczystego języka. Nauczyłem się go w akademii. Wszyscy oficerowie go mają. Nie traktują cię poważnie jeśli mówisz z innym.
- Mitaka go nie ma
-I właśnie przez to i parę innych rzeczy nigdy nie awansował wyżej niż Kapitan. Czemu pytasz. Nie lubisz mojego akcentu pilocie? - zamruczał mu do ucha, a Damerona przeszedł dreszcz. Całe życie mógłby spędzić na kolanach, gdyby Hux do niego mówił. Nie ważne jak. Z akcentem, bez, w języku, który by rozumiał czy nie.
- Lubię twój głos - wciągnął powietrza czując jego usta na swojej szyi.
- Hm?... Lubisz mój głos?
- Kriff tak. Mógłbyś... Mógłbyś czytać instrukcje ewakuacji po arkanijsku i nadal byłbym zachwycony. - Hux zaśmiał się rozbawiony.
- Masz skłonności do przesady.
- Wiem. - Pocałował go. Rudowłosy odsunął go od siebie
- Mam pracę, Dameron.
- Za bardzo się nią przejmujesz, Hux.
- Nie wszyscy mają takie beztroskie pojęcie o swoich obowiązkach - Hux usiadł..
- Kto by pomyślał, że będziesz tak poważnie traktował naprawianie naszych myśliwców. -przygryzł wargę widząc wyraz twarzy Huxa - Kriff... Ja...
- Daruj sobie Dameron - mruknął rudowłosy naciągając na siebie koszulkę. - Mam pracę. - podniósł się zakładając resztę ubrań. Poe westchnął patrząc jak rudowłosy wychodzi. Podniósł się z łóżka. Kiedy przebrał się i doprowadził do porządku poszedł zjeść. Wziął trochę batoników proteinowych i herbatę. Znalazł Huxa siedzącego nad jakimś rozgrzebanym silnikiem.
- Przyniosłem ci śniadanie.
- Nie jestem głodny.
- Tage.
Rudowłosy westchnął.
- Mam cię dość Dameron, jesteś nie do zniesienia. Nie jestem głodny. - spojrzał na niego zirytowany.
- Przepraszam nie chciałem cię urazić. Wiesz, że doceniam to co robisz...
- Nie uraziłeś mnie. Zirytowałeś i nadal to robisz. Zejdź mi z oczu.
- Hugs.
- Nie.
- Powinieneś coś zjeść. Znam cię. Będziesz tu siedział cały dzień i nic nie zjesz.
- Zabawne. Nie masz o mnie najmniejszego pojęcia więc...
- Najmniejszego? - prychnął Dameron. Hux zacisnął usta wbijając wzrok w silnik. Poe westchnął i usiadł obok. Objął go ostrożnie. Rudowłosy nie odsunął się. - Chyba jednak mam... Jakieś pojęcie, Armitage...
-Przestań.
-Co?
- Przestań używać mojego imienia jak broni. - Poe pokręcił głową rozbawiony i oparł czoło na jego ramieniu
- Nie używam. Serio Hux. Nie możesz... Nie używam go jako broni. Po prostu mówię do ciebie po imieniu. Po prostu. To normalne. Wiem, że nie jesteś przyzwyczajony, ale to nic więcej. - Rudowłosy milczał. Zmusił się, żeby skupić uwagę znów na silniki. Dameron westchnął przyglądając się jak pracuje. - Nie chodzi o moje głupie paplanie prawda? Więc o co....? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Nie użyje tego jako broni. Nigdy. Jeśli o to się boisz.
- Nie boje się. - warknął rudowłosy.
- A ja tak. I przestań się zachowywać jakby to było coś złego. Boje się wielu rzeczy, a najbardziej boje się, że cię stracę. Wiem, że się starasz. Ale ja też Hux. Martwię się. Zależy mi na tobie. Wiem, że...
- Zamknij się Dameron. - Poe umilkł. Hux westchnął opierając czoło na silniku. Zamknął oczy nieruchomiejąc. Poe odsunął się powoli podnosząc się.
- Zjedz proszę. - zostawił go i odszedł w kierunku namiotu wspólnego. Usiadł przy jednym ze stolików z kawą.
- Poe.
- Fin!... Co u ciebie?
- Właściwie miałem spytać o to samo wyglądasz...
- To nic. Drobne... Ekhm... Jest ciężko.
- Z ... Nim?
- Mhm.
- Cóż. - usiadł naprzeciwko - nikt nie mówił, że będzie łatwo, prawda?
- Tak. Pewnie masz rację... Jest trochę... Trudny.
- Wyobrażam sobie. Przepraszam, że cię unikałem.
- Nie to... To jasne. Niecodziennie przyjaciele oświadczają, że chodzą z twoim byłym szefem, który... - westchnął. Wolał chyba nie kończyć tego zdania. – Fin pokiwał powoli głową.
- Tak. Coś w tym rodzaju. Więc. Jesteście razem.
- Można tak powiedzieć? Tak myślę. Mam nadzieję, że, to...
- Trudne.
- Tak. - przetarł twarz. -Od tego incydentu z Prydem. Zrobiło się jeszcze trudniej. Bardzo się od siebie różnimy. No wiesz... Znasz mnie. – zrobił bliżej nieokreślony ruch ręką. Fin zaśmiał się cicho i pokiwał głową. - Właśnie. A... On jest typem, który ukrywa nawet ulubione danie a co dopiero swoje uczucia. Nie jestem w to tak dobry jak on. Nie zgadnę o co chodzi, a on nic nie mówi. Myślałem, że do czegoś doszliśmy, ale – rozłożył ręce – Chyba jednak nie.
Fin pokiwał głową.
- Cóż... Wiem, że ci się to nie spodoba, ale w takim razie to jego problem. Nie twój.
- Martwię się - westchnął patrząc na kubek.
- Nie ma takiej potrzeby. - Poe podskoczył na krześle.
- Kriff! - Hux usiadł naprzeciwko z kubkiem kafu. - Od kiedy robisz sobie przerwy Armitage?
- Przynieś mi śniadanie. Poe. – Jeśli ktoś przy stole miał jakieś pojęcie o używaniu imion jako broni to był to bez wątpienia Hux. Dameron zacisnął usta nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Wstał po chwili idąc w stronę barku z jedzeniem. Rudowłosy przeniósł wzrok na Fina.
- Martwi się.
- Nie mam na to wpływu.
- Owszem masz dupku. – Rudowłosy zacisnął usta i spojrzał na niego wściekle.
- Przepraszam. Generale Hux -zadrwił Fin. - Mój przyjaciel się o ciebie martwi - syknął.
- Przyjaciel? Nie odzywasz się do niego od dwóch miesięcy. Nie nazwałbym was przyjaciółmi.
- Ty zdaje się też często z nim nie rozmawiasz. Ja przynajmniej jestem z nim szczery. - Hux chciał się odciąć, ale Poe postawił przed nim talerz ze śniadaniem. Fin wstał. - Zostawię was. Poe usiadł naprzeciwko Huxa uśmiechając się.
- Jestem z was dumny. Nie rzuciliście się na siebie. - Rudowłosy odpowiedział mu krzywym uśmiechem. - Lepiej ci Armitage?...
- Mówiłem ci już, że wszystko... - Hux urwał biorąc głębszy oddech i kładąc ręce na stole. - Nie. - pokręcił głową i spojrzał na niego. – Nie Dameron. I obawiam się, że już nigdy nie będzie.
Zacisnął oczy próbując się uspokoić. Zabrał szybko rękę, kiedy Poe chciał go złapać.
- Tage...
Hux zacisnął zęby biorąc kolejny oddech.
- Nie. Nie dotykaj. Nie ma mowy. Nie będę miał pieprzonego ataku paniki przy śniadaniu - syknął przez zaciśnięte zęby. Wziął kolejny głęboki oddech czując, że traci kontrolę. Poe usiadł obok niego, objął go jedną ręką.
- Hej. Świetnie ci idzie Armitage. Nie przestawaj oddychać. Słyszysz mnie prawda?...
Rudowłosy pokiwał powoli głową. Chowając twarz w jego ramieniu. Poe poczuł jak jego ręce zaciskając się na jego kurtce i złapał go mocniej.
-Policzysz dla mnie do dziesięciu? Tage?
Wdech.

Po śladach naszych błędów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz