-Mitaka? Wszystko dobrze... ?
Brunet skinął głową.
- Tak. W porządku... Ale się nie odzywał. Czy coś...
- Miał ciężką noc... I dzień... I znów noc – westchnął – dziękuję że z nim zostałeś.
- Nie ma za co. Zrobiłbym to nawet gdyby pan nie poprosił. I zrobię jeśli będzie to jeszcze potrzebne.
- Oczywiście. – pokiwał głową -Czy mógłbyś zorientować się jak sytuacja z Niszczycielem i naszymi gośćmi.
-Oczywiście, sir.
Poe pokiwał głową i wszedł do namiotu. Hux leżał na łóżku dokładnie tam gdzie Poe go zostawił. Przesuwał palcem po padzie przeglądając jakieś artykuły. Dameron usiadł przy nim i pogłaskał go
- Hej... – w odpowiedzi usłyszał cichy pomruk. – Nie odzywałeś się do Mitaki... ?
- Wie, że to nie dotyczy jego.
- Zmartwił się.
- Przepraszam.
- Nie ...nie masz za co.
- Przepraszam, że ty się martwisz. – Poe przytulił go mocno i przymknął oczy.- Wiem, że musisz iść udawać generała. Ale nie musisz znajdować mi niańki. Nic sobie nie zrobię jeśli o to się boisz.
- Mh... Powiedziałbyś mi? Gdybyś zamierzał ?- Hux milczał przez chwilę, a potem pokiwał głową.
- Tak. Powiedziałbym ci.
- Jadłeś coś?
- Nie nie mam ochoty. Idź. -Poe westchnął
- Liczyłem, że wyciągnę cię ze mną.
- Nie. Jak znów będę musiał na nich patrzeć to się załamie. Pomogę ci, ale jak przejdzie mi odstawienie i jak... Jak się...
- Pozbierasz?
- Jeśli jest co zbierać. – mruknął rudowłosy. Poe przypomniał sobie szklankę roztrzaskaną na podłodze. Przytulił go mocno i nie powiedział nic. Pocałował go delikatnie w kark i wyszedł. Nie spędził dużo czasu w pracy nie był w stanie się skupić. Przez kolejne dni Hux był przytłumiony. Mało jadł mało spał ciągle był zmęczony i ciągle przygnębiony. Potem powoli zaczęło robić się lepiej... Dameron dbał żeby rudowłosy jadł i kładł się spać. Żeby nie zapracowywał się na śmierć. Co było ciężkie, bo Hux miał tendencje to pracowania nawet w czasie wolnym .
- Idę do medycznego...
- Źle się czujesz?
- Chyba się przeziębiłem. Wezmę coś i wrócę. – rudowłosy usiadł powoli. Przebrał się i wyszedł z namiotu wziął po drodze kubek z kafem i wpadł na Weltha.
- Uważaj Hux. W środku jest terapeuta.
- Co?
- Przyjechał wczoraj. Przerzucili go z innej bazy. Ma tu robić za trzeciego medyka - Ciekawe..
- Skąd wiesz że to terapeuta.?
- Zadaje właściwe pytania. Łatwo poznać. -prychnął zirytowany i wyminął go. Hux patrzył za nim przez chwilę, niemal rozbawiony. Wszedł do namiotu.
- Potrzebuje czegoś na przeziębienie.
- Już szukam... Hux to jest Leila. Leila to jest Hux bądźcie dla siebie mili idę po leki. – zostawił ich. Rudowłosy podszedł powoli do medyka i wyciągnął do niego rękę.
- Miło poznać. – stwierdził beztrosko. Znaczna większość ludzi i nie ludzi w galaktyce nie uścisnęła by mu ręki. Lubił to czasem sprawdzić. Większość ją ignorowała. Leila odwzajemnił gest.
- Ciebie również. Chociaż muszę wspomnieć, że już się poznaliśmy. W innym życiu.W innym życiu.
- Powiedziałem zabić wszystkich. – Wysyczał Pryde.
- Nie będę trwonił zasobów ludzkich lekką ręką bo chcesz zrobić wrażenie Pryde – warknął Hux
- Pamiętaj do kogo mówisz.
- To ty powinieneś o tym pamiętać. Jestem dowódcą największego projektu od czasów Gwiazdy Śmierci. A ci ludzi są zasobem, który można wykorzystać lepiej niz zabijając.
- Oh Hux gdybyś tak martwił się o inne nasze zasoby jak martwisz się o te bandę buntowników.
- Wierzę, że to mądrzy ludzie... Wybiorą to, co dla nich dobre... – zerknął na dziesiątkę więźniów klęczących w szeregu – to medycy, inżynierowie, architekci. Najlepsi na tej planecie. I zabieram ich ze sobą. Daje im możliwość. – odsunął się od Pryda – ci z was którzy dobrowolnie będę pracować dla Najwyższego Porządku mogą wstać. Nie stanie im się krzywda.
Pryde uśmiechnął się szyderczo.
- Widzę, że nikt się nie wyrywa.
Niebiesko włosy podniósł się powoli próbując nie stracić równowagi.
-Ja pójdę.
Hux kazał zabić resztę. A teraz stał przed nim ten sam człowiek. Gdzie go wtedy wysłał? Zabrał go za sobą. Na Starkillera. Czytał nawet jeden jego raport, a potem...
-Nie rozumiem – wymamrotał skonsternowany – czyje zwłoki..
- Z pewnością nie moje – uśmiechnął się rozbawiony mężczyznach. – Jestem pod wrażeniem, że pan pamięta.
- Pryde nigdy nie dał mi zapomnieć o porażkach. Tamta akcja była jedną z nich. – mruknął.
-Dla mnie była sukcesem. Uratowałeś mi życie..
-Nie sądzę żeby...
- To nie do końca ważne. Intencje. Żyje tylko dlatego, bo zdecydowałeś, że mogę. To cel posiadania władzy... Prawda? – Hux otworzył usta i zamknął je od razu. Welth miał rację. Miał pierdoloną rację.
- Nie zapisywałem się na sesję terapeutyczną – odciął się zirytowany. Leila uśmiechnął się lekko opierając o stolik.
- Nawyk zawodowy.
- Lepiej trzymaj swoje nawyki z daleka ode mnie.
- Tak będzie. Ale... Gdybyś chciał porozmawiać... O czymś czym nie chcesz obciążać Damerona albo cóż... O czymś czego nie chcesz mu mówić. – uniósł ręce w obronnym geście widząc jego minę – to tylko zaproszenie. To może być cokolwiek chcesz. Mogę się wcale nie odzywać. Albo możemy popracować razem... I zobaczyć gdzie nas to doprowadzi.
- Na pewno w żadne przyjemne miejsce.
- Trudno. Mogę powiedzieć ci prawdę?... Którą zachowasz dla siebie.
- Prawdę o czym?
- Dameron mnie prosił. Chce pomóc. Nie wie co robić. I ... Nie sądzę, że to fair żebyś obciążał go tym wszystkim. I wiesz o tym. Nie kiedy ledwo sam dajesz sobie radę. Nadal spadasz Hux, nadal nie znalazłeś dna, a on zacznie spadać razem z tobą.
Rudowłosy nie odpowiedział. Zabrał leki od drugiego medyka i wyszedł.
- To chyba nazywa się manipulacja.
- W dobrej sprawie. Zresztą on jest tego świadomy. Że to manipulacja. Po prostu powiedziałem na głos to co sam myśli.
- Naprawdę chcesz z nim rozmawiać?
- Poe mnie poprosił.
- Istnieje słowo nie.
- Nie chciałem odmawiać.
CZYTASZ
Po śladach naszych błędów
Fiksi PenggemarZ perspektywy Huxa jego życie było pełne trudnych wyborów, których waga powinna była przygnieść go do ziemi i zabić. Z perspektywy Poe życie Huxa było pełne wyborów łatwych, których waga powinna była go zabić. A na pewno należało go ukarać. Bo Hux b...