28 grudnia

50 2 2
                                    

Przed południem Amelka nie budząc Ignacego wstała z łóżka, wyszykowała się i pojechała do szpitala.

Powoli zaczęło także do niej docierać co działo się wczorajszym wieczorem. Nie odczuwała już żadnych skutków działania narkotyku, jej samopoczucie znów się pogorszyło i wróciło do takiego samego jeżeli nawet nie gorszego stanu niż dzień wcześniej. Czuła wstyd za podporządkowanie się używce jak i ponowną chęć zażycia jej.

Do szpitala musiała udać się w celu podpisania oświadczenia o odebraniu zwłok przez służbę pogrzebową i zabrania karty zgonu, którą później trzeba było oddać do urzędu stanu cywilnego.

Dziewczyna z trudnością złożyła ostatni podpis na papierze, wycierając łzy z policzków usiadła na jednym z krzeseł przed salą.

– Co się stało, ślicznotko? – nagle zatrzymał się przed nią brunet o ciemnozielonych oczach.

Ignorując pytanie spojrzała na niego tylko martwym wzrokiem mając nadzieję, że zostawi ją w spokoju.

– Nie powiesz nic? – usiadł zaraz obok niej

– Odpierdol się, nie widzisz, że nie jestem w nastroju? – wstała poddenerwowana.

– Ale po co ta agresja? Tylko pytam... – chwycił ją za nadgarstek nie pozwalając odejść dalej.

– Ta, a ja tylko ostrzegam, zostaw mnie. – powtórzyła próbując wyrwać dłoń.

– Jak chcesz. – puścił ją i uniósł ręce w obronnym geście.

– Dziękuję. – dziewczyna się odwróciła z zamiarem opuszczenia szpitala.

– Zostawiłaś coś. – krzyknął za nią przewertowując kartki, które jeszcze do niedawna leżały obok Amelki

– Co znowu? – odetchnęła głęboko uświadamiając sobie, że faktycznie nie ma wszystkich dokumentów. – Kurwa...

– Przykro mi... – wyznał podchodząc do niej i oddając jej własność.

— Nie udawaj. — wpatrywała się w jego oczy z rezygnacją

— Nie chcę udawać. — stwierdził, po czym chwycił ją w talii, przyciągnął bliżej siebie i namiętnie pocałował w usta.

Amelka nie sprzeciwiła się żadnemu z późniejszych ruchów Olka, odrywając się od jego warg z bezsilnością wtuliła się w jego ramię.

W tym samym momencie Ignacy przy pomocy Bianki starał się uporządkować i zabrać wszystko z pokoju Wiktora jak i jego siostry. Dziewczyna pożyczyła dość pojemny samochód od rodziców więc większość udało się zabrać na raz do mieszkania blondyna.

Podczas całego tego zamieszania nie zabrakło pytań brunetki o stan chłopaka i jego trzeźwość. Poddenerwowany Ignacy niewzruszenie kłamał dziewczynie w oczy, mając dosyć tego, że teraz cała uwaga spoczywa na nim a nie na faktycznej ofierze.

— Nie chcę, żebyś znowu popadł w nałóg. Pamiętasz jak było kiedyś? — Bianka zatrzymała się przed drzwiami mieszkania blondyna.

— Od tamtego czasu dużo się zmieniło, mam silniejszą wolę. — przewrócił oczami — Poza tym nie powinnaś mnie o to pouczać będąc w związku z dilerem.

— Naprawdę mam ci przypominać jak ledwo żywy, po kilku dniach bez snu i jedzenia przychodziłeś do mnie po pieniądze, żeby znowu wziąć tylko po to by przez chwile poczuć się lepiej? Albo jak płakałeś mi w ramiona, że nie dajesz już rady z Lucasem? Przez to, że brałeś jeszcze bardziej dawałeś mu sobą pomiatać, i zniszczył cię do końca. Zaczynaliśmy od zera, żebyś mógł zerwać z nałogiem i wyjść na prostą, nie marnuj tego. — wytykała zmuszając chłopaka do przypomnienia sobie tych wszystkich sytuacji.

— Nie dopuszczę się do takiego stanu drugi raz, obiecuję. — wyznał nie pewny swoich słów.

***

Obydwoje razem z Amelką do wieczora zajęci byli przygotowaniami do pogrzebu typu, szpital, urzędy, kościół, poinformowanie reszty osób, lub stypa i kwiaty.

Dopiero w środku nocy spotkali się w mieszkaniu chłopaka. Barek w salonie okazał się być pierwszym spostrzeżeniem ich dwojga, w niecałe dwie godziny był lżejszy o butelkę wódki i pół karafki whisky.

— Strasznie się czuje... — wyznała z żalem dziewczyna wąchając się czy powiedzieć chłopakowi o tym, co zaszło w szpitalu.

— Chcesz coś wziąć? Pomoże ci. — zainsynuował Ignacy biorąc łyka wódki równocześnie odpędzając ją od myśli na jakikolwiek inny temat.

— Nie wiem czy to dobry pomysł, po wczoraj niby było trochę lepiej, ale co jeżeli coś mi się stanie? — mówiła z obawami co do propozycji blondyna.

— Już gorzej nie będzie. — stwierdził wzruszając lekko ramionami. — To jak?

Okazało się, że Amelki pod wpływem własnych myśli stłumionych alkoholem nie trzeba było długo na cokolwiek namawiać. Po stole walały się zapalniczki, popiół pozostały po papierosach, karty płatnicze, i kilka rodzajów narkotyków.

Rozmawiali długo, dziewczyna rzeczywiście przestała czuć większość negatywnych emocji a Ignacy z każdą minutą tylko coraz bardziej odlatywał.

— Kocham cię... — wyszeptał Ignacy do dziewczyny siedzącej obok

— Że co? Nie możesz, przecież ty — urwała zaskoczona następnym czynem chłopaka

Blondyn zaciągnął się papierosem po czym zbliżył do ust blondynki i delikatnie wdmuchnął w nie dym. Amelka wypuściła go z ust po czym dokładnie zilustrowała wzrokiem twarz, która znajdowała się zaledwie milimetry od niej.

Niedługo potem przechyliła głowę w prawo czując miękkie wargi na swoich. Przysunęła się do Ignacego jeszcze bardziej oddając się jego delikatności i czułości.

Na chwile oderwali się od siebie, chłopak odsunął się od stołu co dziewczyna natychmiast wykorzystała i usiadła na jego kolanach, wplotła dłoń w jego włosy i ponownie przystawiła się do ciepłych ust. Druga rękę umiejscowiła na jego klatce piersiowej czując jak pod opuszkami jej palców szaleje serce rozemocjonowanego niebieskookiego. Jego dłonie natomiast spoczęły na jej biodrach, po czym zaczął delikatnie odpychać je i przyciągać z powrotem do siebie.

Po niedługiej chwili przeniósł ręce na materiał jej bluzy zaczynając delikatnie podciągać go do góry.

— Ignacy, przestań. — momentalnie oderwała się od chłopaka.

— Coś się dzieje, skarbie? — spojrzał jej w oczy uśmiechając się coraz bardziej zadziornie

— I nie mów tak do mnie. — sprostowała. — My naprawdę nie powinniśmy, jeszcze będziemy żałować.

— Ja nie będę, przysięgam, i sprawię, że ty też nie. — znów zaczął ja całować, tym razem coraz niżej po szyi.

~~

Nie Tylko Jemioła Zawiśnie W Święta // w trakcie korekty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz