01

569 70 1
                                    

Piątek. Najlepszy dzień tygodnia.

Może i jestem kujonem, który bardzo dba o swoje oceny, ale nadal uważam, że nie ma nic lepszego na świecie od tych dwóch dni wolności w czasie, których mogę, chociaż trochę odpocząć i nadrobić zaległości serialowe z przed początku tygodnia.

-Ile jeszcze? -usłyszałam cichy szept koło siebie zaraz po tym jak mój przyjaciel szturchnął mnie łokciem.

-Nie wiem Niall, tam masz zegar. -mruknęłam wskazując na ścianę na przeciwko nas gdzie nad zieloną tablicą wisiał srebrno biały zegar.

Pani Smith spojrzała się na mnie dziwnie. Pewnie myślała, że pokazuję na nią, a więc tylko lekko się uśmiechnęłam i wróciłam do rozwiązywania zadań z matematyki, które zadała nam na przyszły tydzień. To nie tak, że nudziło mi się na lekcji, więc zaczęłam robić już zadanie z działu, którego nawet nie zdążyliśmy zacząć.

Pani Smith była starszą kobietą, której włosy zawsze spięte były w porządnego i zadbanego koka. Ubierała się jakby zaraz miała stanąć przed sądem najwyższym. Może i z pozoru wydawała się surowa, a jej przedmiot nie należał do najłatwiejszych jednak ja uważałam, że zadania, które nam zadawała były na bardzo niskim poziomie i jestem przekonana, że część z tych, które mieliśmy na sprawdzianie można by odnaleźć w internecie pod pierwszym proponowanym linkiem wpisując jedynie frazę "matematyka sprawdziany". Mimo to jedno trzeba było jej przyznać. Miała bardzo oryginalne nazwisko.

-Ale według tego zegara już powinien być dzwon.... - blondyn nie skończył, ponieważ zagłuszył go charakterystyczny dźwięk symbolizujący koniec lekcji a wszyscy uczniowie zaczęli zbierać swoje rzeczy aby jak najszybciej dostać się do swoich domów rozpoczynając tak bardzo wyczekiwany weekend. Uśmiechnęłam się do przyjaciela wstałam i zaczęłam pakować swoje książki do plecaka. Chwilę później, po odwiedzeniu naszych szafek staliśmy już na dziedzińcu szkoły czekając na naszych znajomych.

Rozglądałam się dookoła szukając wzrokiem Lindsay. Była moją najlepszą przyjaciółką na liście oczywiście zaraz po nazwisku Horan. Nie trwało to długo aż wyłapałam ją wychodzącą z budynku szkoły. Miała na sobie krótką, czarną i zwiewną spódniczkę a do tego włożony w środek szary top z małą kieszonką po jednej stronie. Wyglądało naprawdę bardzo ładnie. Zresztą to była Linds i zawsze podziwiałam ją za jej styl, którego mi, osobie ubierającej się notorycznie w czarne rurki i za duże swetry, niestety brakowało. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie od razu, gdy tylko mnie zobaczyła. Powiedziała coś do chłopaka, który szedł z nią wcześniej ramię w ramię i z wielkim uśmiechem na twarzy podbiegła do nas.

-To, jakie są plany na weekend? -zapytała stając koło nas, ponieważ dalej czekaliśmy na resztą.

-Siedzenie przed telewizorem. -powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-Imprezowanie. - poprawił mnie Niall mierząc wzrokiem moją przyjaciółkę, którą najwidoczniej dopiero teraz zauważył.

Dziewczyna patrzyła to na mnie to na Niall. Sądząc po jej minie, intensywnie się, nad czym zastanawiała.

-Dalej nie rozumiem, jak wy możecie być najlepszymi przyjaciółmi. -zaśmiała się po chwili.

Niall przełożył rękę przez moje ramie tym samym lekko mnie obejmując.

-Przeciwieństwa się przyciągają. -zaśmiał się.

-Niby tak, ale czy to nie działa tylko w związkach?

-Ale my jesteśmy w związku. -wzruszył ramionami.

-Czekajcie, co? Czy ja coś ominąłem? -usłyszeliśmy bardzo dobrze znany nam głos. Obróciliśmy się wszyscy by zobaczyć Zayna mierzącego mnie i Nialla przenikliwym spojrzeniem.

-No tak jesteśmy. A jako, że jestem już twoją żoną Horan zakazuję ci iść na jakąkolwiek imprezę w ten weekend. -mruknęłam.

-Zachowujesz się jak moja mama. -fuknął.

-Tak będę się zachowywać w związku z tobą, więc, przemyśl czy na pewno byś tego chciał. -zaśmiałam się cicho.

Po chwili reszta moich przyjaciół także zaczęła się śmiać. Powoli wszyscy udaliśmy się w stronę parkingu by stamtąd pojechać każdy do swojego domu. Z wyjątkiem Nialla. On miał dzisiaj zostać u mnie byśmy wspólnie mogli obejrzeć maraton gwiezdnych wojen, który obiecał mi już jakieś dwa miesiące temu. Nie miałam mu za złe tego, że ciągle nie mógł. Był moim przyjacielem i jak najbardziej rozumiałam, że są rzeczy ważniejsze od oglądania jakiś filmów po raz setny.

Byliśmy w połowie drogi na parking, kiedy usłyszeliśmy głośny pisk a zaraz po tym wołanie.

-Niall! Kochanie! -wszyscy obróciliśmy się znowu w stronę budynku szkoły tylko po to by zobaczyć tą fałszywą jędzę.

Lauren.

Wystarczył mi tylko jej głos by sprawić, że mój humor diametralnie się zmienił. Nie cierpiałam jej i och ironio musiałam ją znosić, ponieważ była dziewczyną mojego przyjaciela.

Szczupła ciemnowłosa nastolatka szybkim krokiem do nas podeszła. Miałam na sobie czerwoną bluzkę, która co jakiś czas odkrywała partie ciała, których nie powinno być widać. Na nogi, udało jej się wsunąć bardzo obcisłe czarne, śmiesznie połyskujące rurki. Przez ramię przewiesiła torebkę od jednego z tych sławnych projektantów, którego imienia akurat zapomniałam. Modliłam się o to by po drodze potknęła się o własne nogi idąc na tych szczudłach określanych przez innych, jako szpilki. Ludzie, kto w ogóle ubierał się tak do szkoły? Myślę, że ktoś powinien jej w końcu wyjaśnić, że jest to miejsce do nauki a nie coś w stylu burdelu.

Jak tylko dziewczyna znalazła się w bliższej odległości od nas zrzuciłam z ramienia rękę Nialla i odsunęłam się od niego o parę kroków.

Tak jak myślałam, dziewczyna od razu zawiesiła ręce na szyję blondyna i przywarła do niego swoimi ustami, na co chcą nie chcą lekko się wzdrygnęłam. Nienawidziłam tej dziewczyny i uwierzcie mi, to, że była z Horanem wcale nie dawało jej pierwszego miejsca na mojej czarnej liście. Olivia na przykład, dziewczyna, z którą chłopak był jakiś miesiąc temu, wciąż znajdowała się w połowie listy ludzi, których lubiłam, co było ogromnym wyróżnieniem. Tylko, że Olivia to Olivia a Lauren to Lauren.

-Przypomnijcie mi, dlaczego on z nią jest? -zapytała Linds, która tępo wpatrywała się w obściskującą się przed nami parę.

-Myśli, że ona go kocha a tak naprawdę jej chodzi tylko o pozycję w szkole. -mruknął Malik.

-Czyli, że każda osoba, która chodzi z Horanem automatycznie zyskuje popularność? -zapytałam.

-Sama przyjaźń z nim daje ci popularność. -westchnął chłopak jakby to był jednej z faktów, które każdy musi znać.

-To, czemu na mnie to nie działa?

-Bo ty kochanie dodatkowo przyjaźnisz się z tym oto pacanem. -wyjaśniła Linds pokazując na Zayna.

-Dokładnie... -mruknął Malik. -Ej! -dodał po chwili, bo najwidoczniej dopiero teraz zrozumiał, o czym mówiła ciemnowłosa.

-To jak Niall? Idziesz dzisiaj do Ashtona? -zapytała Lauren próbując brzmieć słodko i "uwodząco".

-Um... -chłopak popatrzył na mnie a ja tylko wzruszyłam ramionami. -Tak jasne. Maraton może zaczekać prawda Willow? -zapytał chłopak patrząc na mnie.

-Jasne. -uśmiechnęłam się starając nie dać po sobie poznać, że jest to sztuczny uśmiech. -Może poczekać przecież jeszcze kolejny tydzień. -dodałam po chwili pod nosem tak by nikt tego nie usłyszał.


"Friends" n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz