06

459 61 1
                                    


Zmarszczyłam brwi i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zmierzyłam mojego przyjaciela wzrokiem szukając jakiejś emocji, która naprowadziłaby mnie na to, co dokładnie blondyn miał na myśli.

-To znaczy?

-W dzień imprezy powiedziałaś, że może mam złe podejście do dziewczyn, więc czy mi pomożesz?

-Zmienić podejście? -uniosłam brwi do góry wyraźnie zdziwiona.

Zawsze uważałam Nialla za świetnego chłopaka. Wydawał mi się troskliwy i kochany, ale jednocześnie miałam świadomość, że poza mną istnieje naprawdę malutkie grono dziewczyn w stosunku, do których Horan zachowywał się właśnie w taki sposób. Absolutnie tego nie rozumiałam i już nie raz próbowałam mu uświadomić, że powinien przy dziewczynach być właśnie tym słodkim i opiekuńczym Niallem, którym jest gdzieś tam głęboko w sobie, ale jak zwykle, on wiedział swoje i nie chciał się mnie słuchać. A tu proszę, nagle taka niespodzianka, sam prosi mnie o pomoc. Naprawdę nie sądziłam, że ten dzień kiedykolwiek nastąpi.

Chłopak w odpowiedzi jedynie niepewnie pokiwał głową jakby sam nie był do końca przekonany, co do tego, o co mnie prosi.

-A, co ja z tego będę mieć? -zapytałam zakładając ręce na piersi w geście "na focha".

-Moją do zgodną wdzięczność? -zapytał wyszczerzając się do mnie, pokazując tym samym rząd śnieżnobiałych zębów.

-Chcesz, żebym z dupy pchnęła cię w ręce jakiejś dziewczyny? -niewzruszona patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami.

-A masz z tym jakiś problem? -zapytał a na jego twarzy pojawił się ten uśmiech, którym zazwyczaj uwodził dziewczyny.

-Nie, uważam, że to najgłupsza rzecz, o jaką mógłbyś mnie kiedykolwiek poprosić. -zaśmiałam się. -Proszę cię Niall, moje doświadczenie w związkach to okrągłe zero.

-No, ale jesteś dziewczyną, więc wiesz, czego chcą dziewczyny.

-Jesteś głupi tyle ci powiem. -fuknęłam wstając z kanapy i udając się do kuchni.

-Mam to rozumieć, jako tak?

-Masz to rozumieć, jako "zastanowię się". -mruknęłam otwierając lodówkę w nadziei, że znajdę w niej coś wartego uwagi.

Ciągle chciało mi się śmiać z prośby mojego przyjaciela. Ja naprawdę nie miałam pojęcia o prawdziwych związkach, w końcu w żadnym nigdy nie byłam a nie mogę do "doświadczenia" zaliczyć rzeczy, których nauczyłam się oglądając jedne z tych idiotycznych seriali albo czytając przesłodzone romanse. Jedno jest pewnie. Nie ważne jak niskie jest moje mniemanie o związkach i tak pomogę Niallowi. On to wiedział i ja to wiedziałam, mimo, że powiedziałam, że to przemyślę. Nie było takiej sytuacji, w której nie zgodziłabym się na coś, co miałoby pomóc mojemu najlepszemu przyjacielowi. Był u mnie praktycznie na pierwszym miejscu we wszystkim. Nie ważne, co by się nie działo, jego szczęście było dla mnie najważniejsze.


~***~


W niedzielę po południu do domu przyjechała moja mama. Przywitała mnie uściskiem tak mocnym jakbyśmy nie widziały się, co najmniej przez miesiąc. Następnie ogłosiła, że tak jak mi obiecała pójdziemy na kolację do restauracji, ale mam ubrać się jakoś odświętnie, bo ma być to cudowny wieczór.

Odkąd wróciła do domu cała promieniała. Kilka razy złapałam ją nawet na tym, że podśpiewywała sobie coś pod nosem w czasie chodzenia po parceli, a nie zdarzało się to często. Był to tylko sygnał dla mnie, że jest w naprawdę świetnym humorze i na tej kolacji mam zamiar dowiedzieć się, co jest tego powodem.

"Friends" n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz